„Heroes Reborn”: sezon 1, odcinek 4 – recenzja
Niby poziom "Heroes Reborn" nie jest tak zatrważająco niski jak ostatniego sezonu "Herosów", wciąż jednak daleko do nazwania tego serialu chociażby niezłym.
Niby poziom "Heroes Reborn" nie jest tak zatrważająco niski jak ostatniego sezonu "Herosów", wciąż jednak daleko do nazwania tego serialu chociażby niezłym.
Podczas oglądania "Heroes Reborn" naturalnie pojawiają się porównania do pierwowzoru, niestety nowa miniseria nie wypada w nich zbyt pozytywnie. Nawet słabsze sezony "Heroes" pomimo tragicznej fabuły i irytujących motywów w pewnym sensie bardziej interesowały, bo nadal miały te fajne postacie, które polubiło się w pierwszych seriach. Tutaj każdy nowy bohater jest tak naprawdę nijaki. Nie wzbudza niczego poza obojętnością, a lubianych praktycznie nie ma, co wpływa dość negatywnie na całokształt.
Największy problem mam z dwoma wątkami, które są nudne, a niektóre motywy wywołują ból głowy. Z jednej strony mamy historię Noah, który stracił ikrę z pierwszych sezonów. Jest postacią nudną, a jego zachowanie kompletnie nie pasuje do osoby, która profesjonalnie zajmowała się łapaniem ludzi z supermocami. Weźmy za przykład niedorzeczną scenę z Molly, która w banalny sposób zabiera mu broń, a on w sumie nawet nic sensownie nie próbuje zrobić, by powstrzymać oczywiste rozwiązanie. Z drugiej strony mamy historię postaci granej przez Zachary'ego Leviego. Nie jestem w stanie się do niego przekonać - jest strasznie mdło, a jego dylemat pojawiający się wraz z nadzwyczajnymi mocami jest po prostu sztuczny. Nie widzę tutaj nic interesującego, co mogłoby się rozwinąć w jakimś pozytywnym kierunku.
Najciekawiej wygląda wątek Maliny i jej towarzyszki. Niby zbyt wiele się w nim nie dzieje, ale pojawia się intrygująca nutka, która napędza fabułę sezonu. Dodając do tego całą sytuację z zorzą na niebie, można śmiało powiedzieć, że drzemią tutaj interesujące pomysły, na razie jednak są one przygniecione przez te nieciekawe. Obok tego nieźle wygląda wątek japoński. Tak, jest głupkowaty i cholernie stereotypowy, ale ma pozytywną atmosferę, a obie postacie mogą wzbudzić uśmiech na twarzy. Ma w sobie coś, co sprawia, że przyjemnie się to ogląda.
[video-browser playlist="753800" suggest=""]
Pozostałe wątki to sztampa pozbawiona emocji i naszpikowana banałami. Najbardziej rozbroiła mnie sytuacjach z Tommym i jego dziewczyną. Chłop ma moc teleportacji i ucieka z nią normalnie schodami na dół, choć mógł wejść do jakiegokolwiek pomieszczenia i nikt nie zauważyłby tej teleportacji (tak jak zrobili to, lecąc po krew). A tak dostajemy naciągane wyjaśnienie i banalne rozwiązanie. Zresztą niewiele dobrego można powiedzieć o serialowym superbohaterze, który buduje sobie batmobil. Nie ma tutaj nic, co mogłoby przykuć i porwać. Ot, takie zapychanie czasu ekranowego.
"Heroes Reborn" ma potencjał na bycie serialem wyjątkowym, ale Tim Kring po raz kolejny nie jest w stanie go wykorzystać. Opowieść jest mdła, zaledwie przeciętna i nie potrafi wyrwać się z wąskich ram schematów.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat