„Hitman: Agent 47” – recenzja
Data premiery w Polsce: 28 sierpnia 2015"Hitman: Agent 47" to nowy film oparty na popularnej serii gier. Hollywood po raz drugi próbuje dokonać tej adaptacji i tym razem ponosi jeszcze większą porażkę.
"Hitman: Agent 47" to nowy film oparty na popularnej serii gier. Hollywood po raz drugi próbuje dokonać tej adaptacji i tym razem ponosi jeszcze większą porażkę.
"Hitman: Agent 47" prezentuje zaledwie szczątkową historię, która w żadnym wypadku nie jest w stanie zaciekawić widza. Śmiało można powiedzieć, że tak naprawdę nie ma tutaj fabuły, bo dostajemy ogólne schematy otwierające różne wątki, ale nigdy nie doprowadzające do jakiejś kulminacji i satysfakcji. Przez to też ten film przypomina zwyczajny pilot serialu - mamy ogólną budowę wątków bez żadnego sensownego rozwoju, a wszystko kończy się cliffhangerem. Brakuje jedynie napisu "ciąg dalszy nastąpi", czego po porażce finansowej raczej nie ma co oczekiwać.
Cała opowieść jest pretensjonalna, przepełniona głupotami i nieprawdopodobnymi absurdami. Niektóre momenty mogą zmusić widza do zastanowienia się, co myślał scenarzysta, gdy to tworzył. Nie ma tutaj kompletnie nic, co mogłoby zaciekawić, przykuć do ekranu, a o emocjach możemy zapomnieć. Najśmieszniejsza jest próba rozwoju najsłabszej postaci tego filmu. Katia (grana przez Hannę Ware) jest najlepszym przykładem kiczu i sztuczności, jakie się tutaj widzom serwuje. Jej przemiana za pstryknięciem palca z dziewczyny w kogoś obdarzonego prawie supermocami jest ukazywana przez dziwaczną beznamiętną minę i patrzenie spod byka. Trudno momentami nie śmiać się z takich motywów. No ale czego mogliśmy oczekiwać, skoro autorem historii i scenariusza jest Skip Woods? W końcu człowiek ten odpowiedzialny jest za tak bardzo krytykowane filmy jak "X-Men Origins: Wolverine" i "A Good Day to Die Hard", więc powinniśmy wiedzieć, że znów będzie źle.
[video-browser playlist="660662" suggest=""]
Najgorsze jest to, że "Hitman: Agent 47" tych wszystkich braków nie nadrabia nawet scenami akcji. Są one przeciętne, pozbawione pomysłu i pazura. Nakręcono je tragicznie - przez szalejącą kamerę rzadko kiedy widzimy, co tak naprawdę się dzieje. Do tego jest to film akcji w stylu: bohater idzie, a wrogowie sami podchodzą pod jego kule. Nie czuć w tych scenach żadnych emocji, napięcia, a już tym bardziej zagrożenia dla bohatera. Akcja nie wywołuje niczego poza obojętnością lub salwami śmiechu, gdy na ekranie widzimy nieprawdopodobnie głupie motywy (wrogowie uciekają na dach i wiedzą, że Agent 47 ich ściga, a gdy bohater wychodzi na dach z windy, widzimy ludzi odwróconych do niej plecami, jakby w zasadzie nie mogło stamtąd przyjść żadne zagrożenie). Wszystko okraszone jest efektami specjalnymi niemal na poziomie "Wiedźmina". Prawdopodobnie właśnie w tym filmie widziałem po raz ostatni tak złe efekty komputerowe.
Obsada to kopalnia zmarnowanego potencjału. Cóż z tego, że mamy tutaj tak utalentowane osoby jak Zachary Quinto, Thomas Kretschmann czy Ciaran Hinds, skoro dostają stereotypowe i papierowe postacie, niepozwalające im zbudować czegoś więcej? Hinds i Kretschmann przynajmniej nadrabiają charyzmą, Quinto niestety jest jedynie komicznie słaby. Pozytywnym zaskoczeniem i prawdopodobnie jednym z niewielu plusów jest Rupert Friend, który nieźle sprawuje się w roli Agenta 47 - jest w niej zdecydowanie lepszy od Timothy'ego Olyphanta z poprzedniego filmu. Mogę się jedynie przyczepić do braku całkowitej łysiny na głowie (widoczne są drobne włosy, a czasem nawet wąs, choć raz znika, raz się pojawia), co w porównaniu do gry nie jest dobrym rozwiązaniem. Cliffhanger w pewnym sensie tę kwestię wyjaśnia, aczkolwiek jeśli w istocie przez to podjęto taką decyzję, jest to po prostu głupie.
"Hitman: Agent 47" jest akcyjanikiem poniżej przeciętnej, który nie ma zbyt wiele wspólnego z popularną serią gier. Twórcy starali się wprowadzać różne nawiązania i smaczki, które fani od razu dostrzegą, ale są one przygniatane przez fabularne absurdy, słabe sceny akcji i idiotyczne zachowania postaci - w tym samego Agenta 47. W istocie sprawia to wrażenie pilota serialu. Tak jakby pokazano go stacjom telewizyjnym, a gdy te zobaczyły, jak jest słaby, ktoś zaszantażował kogoś w studiu i wypuścił to coś do kin. Szkoda czasu.
Recenzja powstała dzięki uprzejmości kina Helios w Gdyni
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat