Homar Johnson. Tom 1 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 31 maja 2023Pod osłoną nocy przemierza przesiąknięte złem miasto. Budzi lęk we wszystkich przestępcach. Na własną rękę wymierza sprawiedliwość. Jest nieuchwytny. Nie, to nie Batman. Poznajcie Homara. Homara Johnsona.
Pod osłoną nocy przemierza przesiąknięte złem miasto. Budzi lęk we wszystkich przestępcach. Na własną rękę wymierza sprawiedliwość. Jest nieuchwytny. Nie, to nie Batman. Poznajcie Homara. Homara Johnsona.
Każdy chce mieć swojego Batmana. Trudno zliczyć, ile to już razy konstrukcja tej postaci była powielana i lepiej lub gorzej eksploatowana. W postawie mrocznego mściciela jest coś zarówno romantycznego, jak i dekadenckiego. Fani opowieści kochają przecież herosów balansujących na cienkiej granicy dobra i zła. To właśnie w takich historiach wewnętrzne konflikty moralne wybrzmiewają najlepiej. Przed wami kolejny „Batman”. Homar Johnson to kreacja Mike’a Mignoli, autora słynnego Hellboy’a. Podobieństwa między jego protagonistą a Człowiekiem Nietoperzem widoczne są na pierwszy rzut oka, ale im głębiej zanurzamy się w historię, tym częściej zauważamy różnice. Homar jest bowiem postacią postmodernistyczną, ulepioną z wielu popkulturowych motywów i poprowadzoną w bardzo przewrotny sposób. Już samo imię herosa świadczy o tym, że nie wszystko należy tu traktować poważnie. A to dopiero początek subtelnej zabawy obranym gatunkiem.
Opowieści o Homarze Johnsonie to najogólniej rzecz biorąc podszyte stylem Mike’a Mignoli wariacje na temat mitu o mrocznym mścicielu. Akcja komiksu toczy się przed II wojną światową w Stanach Zjednoczonych. Ameryka zmaga się z przestępczością zorganizowaną i kryzysem gospodarczym. Źle się dzieje na ulicach wielkich miast, a gangsterzy dopuszczają się coraz bardziej bestialskich zachowań. Do walki z nimi staje zamaskowany superbohater. Stawia opór złu, nawet wtedy, gdy przybiera ono przerażającą formę. Jak na uniwersum Hellboya przystało, ciemna strona mocy wspierana jest przez okultystów, potwory z zaświatów i czarną magię. Nie mogło zabraknąć również miejsca dla nazistów, których Mike Mignola upodobał sobie jako personifikację najgorszego zła w ludzkiej postaci.
Komiks podzielony jest na kilka krótkich, kilkustronicowych historyjek o wręcz anegdotycznej formie (znamy to z Hellboya) i dwóch bardziej obszernych opowieści rozwijających mitologię Homara Johnsona. To w nich zostajemy wprowadzeni w genezę postaci, poznajemy lepiej jego antagonistów i sojuszników. Jest to preludium do większej fabuły, a zarazem kolejny klocek budujący uniwersum Piekielnego Chłopca. Mimo że każdy rozdział ma tu inny wątek główny, czuć, że świat przedstawiony jest spójny, a wszystkie wydarzenia prowadzą w konkretnym kierunku. Całość ładnie się zazębia, nawet jeśli na pierwszy rzut oka gangsterzy i okultyzm pasują do siebie jak pięść do nosa.
Co najważniejsze jednak komiks czyta się zaskakująco dobrze. Wydany przez Egmont pierwszy tom jest dość obszerny, ale wartka akcja i przygodowy charakter całości sprawiają, że lektura Homara Johnsona to prawdziwa przyjemność. Będziemy bawić się jeszcze lepiej, jeśli przyjmiemy odpowiednie podejście do obranej konwencji. Komiks jest pewnego rodzaju satyrą na pulpowe opowiastki z początki poprzedniego wieku. Podczas lektury odbiorca trafi na dużo odniesień do klasyki zarówno horroru, jak i sensacji. Mimo że protagonista zawsze jest śmiertelnie poważny, to w wielu miejscach będzie towarzyszyć nam wisielczy humor. Fani Mike’a Mignoli powinni być zadowoleni. Podobnie jak przy Hellboyu, także i tu niezwykle łatwo przychodzi mu łączenie dowcipu z mrokiem i defetyzmem. Nie da się przecież zupełnie na poważnie podejść do herosa, który chwilę po patetycznej sentencji o sprawiedliwości, krzyczy: poczuj szczypce!!
Kolejną istotną płaszczyzną interpretacyjną Homara Johnsona jest warstwa moralna. Nasz protagonista, podobnie jak Batman, Punisher czy członkowie Strażników Alana Moore’a, działa poza prawem. Co więcej, nie ucieka od przemocy i w odróżnieniu od Mrocznego Rycerza, nie ma nic przeciwko zabijaniu swoich przeciwników. Wprowadzenie już na samym początku postaci młodej dziennikarki pozwala postawić kilka etycznych znaków zapytania oraz pokazać działania Homara z innej perspektywy. Po raz kolejny dostajemy dekonstrukcję superbohaterskich schematów, choć na mniejszą skalę, niż ma to miejsce na przykład w Watchmen. Nie ma w tym nic odkrywczego – autorzy podążają ścieżkami wytyczonymi przez Alana Moore’a, Granta Morrisona czy Roberta Kirkmana. Z drugiej strony, postać Homara Johnsona nie byłaby kompletna, gdyby pominięto moralną sferę jego czynów.
Na koniec warto wspomnieć, że Mike Mignola nie jest jednym scenarzystą komiksu. Część opowieści stworzyli inni autorzy, ale nie ma wątpliwości, że twórca Piekielnego Chłopca czuwał nad spójnością całości. Nic dziwnego, bo przecież to on wykreował Homara i wprowadził go najpierw do historii o Hellboyu i B.B.P.O. Jego solowe przygody utrzymane są w stylu, do którego autor nas przyzwyczaił, zwłaszcza że warstwa graficzna nie odbiega od mrocznej tonacji jego poprzednich dzieł. Nad ilustracjami pracowało wielu grafików, a mimo to forma jest koherentna i są momenty, kiedy to można nie zauważyć, że ołówek przejął ktoś inny.
Reasumując: Homar Johnson to świetny komiks akcji, który działa zarówno jako opowieść przygodowa, jak i samoświadoma historia z drugim dnem na płaszczyźnie meta. Podczas lektury radochę będą mieli wszyscy, zakładając, że tolerujemy motywy takie jak służące mrocznym siłom i sterowane zdalnie przez nazistów mordercze goryle. Znajomość Hellboya czy B.B.P.O. zupełnie nie jest potrzebna, aby dobrze bawić się podczas lektury Homara. Ta szalona mieszanka gangsterki, superbohaterszczyzny, horroru i groteski nie wywołuje mdłości. Wręcz przeciwnie – robi smaka na jeszcze więcej.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat