Homar Johnson. Tom 2 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 23 kwietnia 2025Kolejna odsłona przygód Homara Johnsona to solidna porcja „mignolawersum”, choć tym razem bez większych niespodzianek.
Kolejna odsłona przygód Homara Johnsona to solidna porcja „mignolawersum”, choć tym razem bez większych niespodzianek.

Każdy fan Mike'a Mignoli doskonale wie, że autor Hellboya uwielbia igrać z gatunkowymi schematami i konstruować opowieści po swojemu — często na przekór podręcznikowym zasadom. Jego historie przyprawione są charakterystycznym stylem, w którym mieszają się folkowy horror i lovecraftowska groza, ale sama narracja rzadko podąża utartymi ścieżkami. I właśnie dlatego są tak fascynujące. Homar Johnson idealnie wpisuje się w ten mignolowski klimat. Jeśli mielibyśmy zaszufladkować ten komiks, najbliżej mu byłoby do pulpowego noir. Czuć tu klimat czarnego kryminału, który nadaje ton całej historii. Jednocześnie losy głównego bohatera są tak szalone, że miejscami trudno traktować je z pełną powagą.
Drugi tom Homara Johnsona zdecydowanie mocniej zanurza się w rejony parapsychologii i ezoteryki. W pierwszej odsłonie bohater mierzył się głównie z gangsterskim półświatkiem, który ocierał się o czarną magię i plany wykraczające poza materialną rzeczywistość, ale jednak całość osadzona była w bardziej realistycznych ramach. Tym razem Mike Mignola i jego współpracownicy nie kryją już pradawnego zła w cieniu. Wręcz przeciwnie — pozwalają mu wyjść z mroku i stanąć twarzą w twarz z Homarem Johnsonem. Dzięki temu drugi tom stylistycznie i klimatycznie zbliża się bardziej do przygód Hellboya niż do detektywistycznych korzeni zamaskowanego bohatera o skorupiastej tożsamości.

Doskonałym przykładem tego mignolowskiego podejścia jest jedna z dłuższych historii zawartych w tomie — Żelazny Prometeusz. To opowieść, która z powodzeniem mogłaby trafić do jednego z tomów przygód Hellboya. Gdyby zamienić bohatera, różnica byłaby minimalna — Hellboy dorzuciłby co najwyżej kilka ironicznych uwag, w przeciwieństwie do wiecznie milczącego Homara. Naziści, pradawne bóstwa, złowrodzy magowie, gadające mózgi i groteskowe hybrydy — ten okultystyczny koktajl to znak rozpoznawczy Mike'a Mignoli. Smakuje znajomo, może nawet nieco zbyt znajomo. Choć nie można odmówić mu uroku, czasem dobrze byłoby dla odmiany sięgnąć po coś mniej przewidywalnego.
Prawdziwą awangardą na tle klasycznej mignolowskiej struktury narracyjnej okazuje się opowieść Duch pirata, stworzona przez duet Mike Mignola i John Arcudi, z rewelacyjnymi ilustracjami Tončiego Zonjića. To historia zaskakująca na wielu poziomach — z jednej strony bardziej przyziemna, bo pozbawiona ezoteryki i magicznych wątków, z drugiej strony zaskakująco wielowarstwowa i nieoczywista. Fabuła bawi się percepcją i tożsamością, oferując czytelnikowi złożoną, psychologiczną opowieść. Na pierwszy plan wysuwają się tu postacie nietypowe jak na realia uniwersum Homara Johnsona: pogubiony w swoim własnym umyśle mafijny boss, funkcjonujący równolegle w dwóch rzeczywistościach, oraz jego żona, która po silnej traumie traci kontakt z rzeczywistością. Choć Homar pojawia się w tej historii i odgrywa istotną rolę, to jego funkcja jest czysto narracyjna — staje się on narzędziem, dzięki któremu fabuła może płynnie przeskakiwać pomiędzy kolejnymi, coraz bardziej intrygującymi wątkami.
W tomie nie brakuje też pulpowych momentów, w których scenarzyści składają hołd klasycznym gatunkom fantastyki z pierwszej połowy XX wieku. Pojawiają się więc starcia gigantycznych robotów, kanibali i szalejących kultystów, których działania wymykają się logice. Te krótkie, często anegdotyczne historie — jak choćby kapitalny rozdział otwierający tom, z Mikołajem w roli głównej — są znakiem rozpoznawczym Mike’a Mignoli i z pewnością przypadną do gustu wiernym fanom jego stylu.
Trzeba jednak uczciwie zaznaczyć, że poza wyróżniającym się Duchem pirata, większość opowieści w tym tomie nie oferuje narracji, które wciągają bez reszty czy na długo zapadają w pamięć. To porządna, sprawnie zrealizowana propozycja dla miłośników mignolawersum, ale z pewnością nie jest to dzieło, które można by nazwać jego opus magnum.
Poznaj recenzenta
Wiktor Fisz



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1961, kończy 64 lat
ur. 1973, kończy 52 lat
ur. 1986, kończy 39 lat

