I po problemie
Ray Donovan w pierwszym sezonie oferował nam wysoki, w miarę równy poziom, dostarczając wrażeń i emocji. Szkoda, że tego wszystkiego brak w finałowym odcinku, który jest prawdopodobnie najgorszym epizodem tej serii.
Ray Donovan w pierwszym sezonie oferował nam wysoki, w miarę równy poziom, dostarczając wrażeń i emocji. Szkoda, że tego wszystkiego brak w finałowym odcinku, który jest prawdopodobnie najgorszym epizodem tej serii.
Większość odcinka skupia się na rozważaniach Abby. Pomysł na żonę Raya Donovana jest bardzo nieudany i pozbawiony jakiejkolwiek konsekwencji - kobieta raz ma pretensje, potem przez kilka odcinków jest wzorową żoną, a następnie znowu stroi fochy. Na początku jeszcze dało się to zaakceptować, ale jej wyprowadzenie się było bliskie przesady. Tę granicę twórcy przekraczają w finałowym odcinku, gdzie znowu zmieniają poglądy Abby jak za podmuchem wiatru, nie tworząc wcześniej żadnej podbudowy. Zbyt to wszystko skrajne, proste i oklepane w przypadku tej bohaterki, by można było czuć satysfakcję. Gdy nagle teraz, pomimo wcześniejszego usłyszenia wielu argumentów na temat Mickeya, kobieta zdaje sobie sprawę, że Ray miał rację, czuję się zniesmaczony i znudzony.
Cieszy pewna zmiana osobowości Bunchy'ego, który po śmierci księdza trochę się zmienił. Postać przez większość pierwszej serii prezentowała jedynie emocjonalną depresję, co momentami było irytujące. Teraz, kiedy sam przyznaje, że poczuł się lepiej po sytuacji z O'Connorem, zmiana jest bardzo wyraźna. Trochę dojrzał, czego efektem jest pozbycie się Mickeya z mieszkania i ogarnięcie swojego życia. Z tego możemy mieć duży pożytek w drugim sezonie, gdyż Bunchy ma szansę stać się bohaterem ciekawym, który ma jakąś interesującą rolę do odegrania. Dotychczas był to jeden z najsłabszych elementów serialu.
[video-browser playlist="634814" suggest=""]
Konfrontacja z Sullym to kolosalne rozczarowanie. Zachowanie Raya jest naiwne i głupie - idzie na spotkanie z psychopatą i mordercą, jednocześnie nie zabezpieczając sobie odpowiedniego wsparcia. Sully raz już go zdradził, więc czemu nie miałby tego zrobić ponownie? Problem też leży w tym, że po rozmowie Raya z Mickeyem zakończenie odcinka było momentalnie do przewidzenia; zbyt banalne i oklepane jak na ten serial, który w poprzednich odcinkach nie sięgał do tak słabych motywów.
Ray Donovan to serial bardzo dobry, którego pierwszy sezon kończy się odcinkiem poniżej przeciętnej. Do tego happy end kompletnie psuje klimat i zaciera świetnie wrażenie, jakie budowano od początku.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat