Idealny facet – recenzja DVD
Najnowsza propozycja od Imperial Cinepix to thriller opowiadający historię businesswoman o imieniu Leah, którą poznajemy w momencie bolesnego rozstania z jej chłopakiem. Kobieta postanawia ułożyć sobie życie na nowo i poznaje Cartera – tytułowego idealnego faceta. Jak się jednak później okazuje, grana przez Michaela Ealy postać nie jest tą, za kogo się podaje.
Najnowsza propozycja od Imperial Cinepix to thriller opowiadający historię businesswoman o imieniu Leah, którą poznajemy w momencie bolesnego rozstania z jej chłopakiem. Kobieta postanawia ułożyć sobie życie na nowo i poznaje Cartera – tytułowego idealnego faceta. Jak się jednak później okazuje, grana przez Michaela Ealy postać nie jest tą, za kogo się podaje.
Samo wydanie prezentuje się dosyć przyzwoicie. Kupując DVD z filmem mamy dostęp do reportażu szczegółowo przedstawiającego proces powstawania tego obrazu. Wypowiedzi aktorów oraz reżysera nakreślają artystyczne założenia ekipy filmowej związanej z produkcją Idealnego faceta. Nie są to może najbardziej odkrywcze informacje, ale funkcję ciekawego dodatku spełniają całkiem nieźle.
Niestety, o dziele ukrytym w lśniącym i kolorowym opakowaniu z efektowną okładką nie da się powiedzieć równie pozytywnych rzeczy. The Perfect Guy jest po prostu nieudanym tworem, próbującym zyskać przychylność publiczności popularnymi schematami i kliszami. Największym problemem filmu jest niewolnicze trzymanie się reguł gatunku. Reżyser stawia na tematykę przemaglowaną tysiące razy – dreszczowiec opowiadający o przerażającym stalkerze. Odkąd ta idea pojawiła się w latach 60. w Podglądaczu, X Muza zdążyła ją wielokrotnie przeżuć i wypluć, wyciskając z niej wszystkie soki. Obecnie, zabierając się za ten konkretny rodzaj historii, należy dokonać oryginalnej reinterpretacji, aby uniknąć banalnego powtarzania dokonań rzeszy twórców z poprzednich dekad. Autor The Perfect Guy nawet nie próbuje narzucić swojej unikatowej wizji. Zamiast tego widz jest skazany na obserwowanie kolejnych scen będących cytatami z przeterminowaną datą ważności. Każdy, kto widział więcej niż jeden film tego typu, bezproblemowo będzie umiał przewidzieć puenty poszczególnych sekwencji. Ta nieznośna przewidywalność zabiera całą zabawę z seansu. Trudno jest doceniać thriller, który nie zaskakuje. Oczywistość prezentowanych wydarzeń odbija się w braku jakiegokolwiek napięcia. Cały suspens gdzieś ulatuje, a intensywne emocje zastępuje nuda.
Innym ważnym problemem jest przedstawienie postaci głównego antagonisty. Psychopacie granego przez Michaela Ealy brakuje złowieszczego magnetyzmu pozwalającego uwierzyć, że widzimy na ekranie gościa, z którym lepiej nie zadzierać. Jego ekranowa obecność to tworzywo sztuczne, zawierające w sobie upozowany gniew, wystudiowaną obsesję i symulowany obłęd. Oglądając Cartera w akcji, ciężko nie odnieść wrażenia, że widzimy przed sobą modela, który mimo markowych ciuchów i perfekcyjnego uzębienia próbuje zgrywać bezwzględnego szaleńca. Charyzma tego aktora jest tak mała, że o rzekomej nikczemności postaci musimy dowiadywać się z dialogów innych bohaterów. Jak widać, sztuka opowiadania obrazem nie jest tu w pełni opanowana i trzeba sobie pomóc trywialną ekspozycją. Reżyser – David M. Rosenthal strzela sobie więc samobója, ponieważ opiera całą dramaturgię fabuły o jednowymiarową osobowość wyciętą z kartonu.
The Perfect Guy to filmowa propozycja dla nikogo. Fanom trzymających w napięciu dreszczowców grozi ryzyko drzemki, zaś nieobytych z tą tematyką widzów może odrzucić niski poziom produkcji, skutecznie zniechęcający do zapoznawania się z innymi pozycjami reprezentującymi ten konkretny rodzaj thrillera.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Łukasz KrajnikDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat