Imperium – sezon 2, odcinek 4 i 5 – recenzja
Walka między podzieloną rodziną trwa. Ród Lyonów musi zmierzyć się nie tylko ze sobą, ale również sprzymierzyć się przeciwko wspólnemu wrogowi. Jednak zamiast zastanawiać się, kto wygra, widz Imperium próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ta rodzina może jeszcze funkcjonować.
Walka między podzieloną rodziną trwa. Ród Lyonów musi zmierzyć się nie tylko ze sobą, ale również sprzymierzyć się przeciwko wspólnemu wrogowi. Jednak zamiast zastanawiać się, kto wygra, widz Imperium próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ta rodzina może jeszcze funkcjonować.
Wydawać by się mogło, że po znakomitym pierwszym sezonie Empire może tylko pogorszyć swoją jakość – jednak, o dziwo, ta rodzina pokazuje, że ma naprawdę wiele z walecznego lwa i może bawić jeszcze lepiej niż wcześniej, zwłaszcza że Terrence Howard nie spuszcza z tonu, tak jak zrobił to na początku pierwszej serii. Aktor chyba zrozumiał, jak dobrą rolę może grać oraz z kim musi się zmierzyć - i co tu kryć, wchodzi na swoje wyżyny. Jego Lucious jest okrutny, chciwy, a jednocześnie ironiczny i niełatwy do uchwycenia. Z jednej strony mamy czarny charakter pozbawiony dobrych cech, z drugiej jednak coraz więcej dowiadujemy się o jego przeszłości, która go ukształtowała. Lucious po prostu fascynuje. Jego pożegnanie z Veronem, zachowanie w stosunku do synów – Howard w końcu pokazał to, czego brakowało w pierwszym sezonie.
Jednakże jego serialowa żona jest dobrą przeciwniczką. Myślę, że po tym, jak zaatakowano Tianę, nikt nie martwił się, iż nasza główna bohaterka nie zajmie się tą sprawą. Choć ja osobiście czekałam na więcej fajerwerków niż polubowne (jak na Cookie) grożenie bronią, tę postać ogląda się z wielką przyjemnością. Przyznam szczerze, że Emmy dla Violi Davis przy genialnej roli Taraji mnie trochę zdziwiło, mam jednak nadzieję, że tym razem w końcu ta aktorka zostanie doceniona. Moment, gdy Cookie została zamknięta sama w pokoju przesłuchań i patrzyła się nieobecna w przestrzeń, przypominając sobie najgorsze chwile w więzieniu, nie tylko rozdzierały serce widza, ale także pokazały niesamowity wręcz kunszt tej aktorki.
Jeśli chodzi zaś o ich synów, to można mieć mieszane uczucia. Dobrze, że scenarzyści próbują wyjść ze schematu, w jakim przez długi czas tkwiła postać Hakeema, i zająć go produkcją muzyki (zwłaszcza że, jak pisałam wcześniej, na jego rozwój muzyczny nie ma na razie co liczyć), szkoda tylko, że jak zwykle został wykiwany. Co więcej, zamiast dać mu chwilę na oddech, znów próbują ładować tę postać w romans – tym razem z dziewczyną, która jest jego zupełnym przeciwieństwem. Z jednej strony taka znajomość może być dla najmłodszego brata rozwijająca, z drugiej jednak znowu wchodzimy w znany i kochany schemat „niegrzeczny chłopczyk spotyka dobrą dziewczynę i staje się dobry”.
[video-browser playlist="757390" suggest=""]
Problematyczny może być też wątek najstarszego z braci. Choć wydawać by się mogło, że scenarzyści mają większy pomysł na dobrego i pełnego wyrzutów sumienia Andre niż na chciwego manipulatora, to szkoda, że robią z niego worek do bicia dla Luciousa, zupełnie marnując potencjał tej postaci. Dobrze byłoby posunąć go do przodu, by w końcu przestał błagać o miłość ojca i zaczął działać dla siebie, a także dla swojego nienarodzonego dziecka, które i tak wzbudza spekulacje fanów. Odkąd Rhonda wyjawiła, że jest w ciąży, widzowie prześcigają się w teoriach, że nie jest to dziecko Andre. Miejmy jednak nadzieję, że scenarzyści nie pójdą w tę stronę i pozostawią to ciekawie działające małżeństwo razem.
Nie można mieć za to żadnych uwag do prowadzenia postaci Jamala. O ile na początku nie mogłam zbytnio zrozumieć jego przejścia na stronę ojca, o tyle dalsze prowadzenie tego wątku jest bardzo ciekawe. Dobrze również, że scenarzyści nie boją się wprowadzać różnych zaskakujących zwrotów akcji, jak romans Michaela z fotografem. Choć z jednej strony dziwi zachowanie chłopaka Jamala, z drugiej może wprowadzić ciekawą dynamikę między tymi postaciami.
Jeśli zaś chodzi o muzykę, to oba odcinki miały swoje mocne strony. Czwarty, skupiony na nakręceniu teledysku (który już można oglądać na oficjalnym kanale Empire na YouTube), miał genialną piosenkę Ain’t About the Money, która przekonuje atmosferą i jak zwykle świetnym duetem Yazza i Jussiego Smoletta. W piątym za to mogliśmy przyglądać się tworzeniu wspólnie piosenki przez Ne-Yo i Jamala - Never Love Again. Jednak to nie tylko nad oryginałami widzowie powinni się zachwycać. Cała muzyka towarzysząca Luciousowi podczas wizyty w kościele była niesamowicie nastrojowa i pokazywała, że nad tym serialem pracują prawdziwi eksperci.
Empire pokazało, jak na razie, swoje dwa najmocniejsze odcinki. Najpierw pod koniec oglądaliśmy prokurator, która siedziała w samochodzie z trupem, a w drugim – porwanie Hakeema. Co wydarzy się dalej? Co tu kryć - trudno jest się doczekać!
Poznaj recenzenta
Anna OlechowskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat