Imperium: sezon 3, odcinek 17 i 18 (finał sezonu) – recenzja
Data premiery w Polsce: 24 listopada 2024Finał Imperium jedynie udowadnia, że rozwój tego serialu poszedł w bardzo złą stronę. Nawet muzyka przestała mieć znaczenie.
Finał Imperium jedynie udowadnia, że rozwój tego serialu poszedł w bardzo złą stronę. Nawet muzyka przestała mieć znaczenie.
Sezon trzeci Empire powiela największy problem tej serii: brak muzyki. W zasadzie w obu finałowych odcinkach mamy trzy sceny, w których muzyka ma jakieś znaczenie. Krótkie, ale solidne, treściwe. Najlepiej wypada wspólne śpiewanie Jamala z Luciusem, gdzie słowa, muzyka i wydźwięk fabularny tego, co obserwujemy, ma sens, znaczenie i emocje. Zresztą to samo można powiedzieć o końcowej piosence Jamala dla matki. I tyle. Kilka krótkich fragmentów na dwa odcinki serialu muzycznego. Gdy przypomnę sobie pierwszy sezon, tam muzyka odgrywała jedną z głównych ról. Jej znaczenie i ścisły związek z fabułą był nie do podważenia. A do tego po prostu świetnie brzmiała. A teraz? Muzyka jest zepchnięta w dalekie tło. Jej znaczenia jest marginalne, a brzmienie nierówne. Największa zaleta serialu praktycznie w trzecim sezonie nie istnieje, a finał to jedynie potwierdza.
Błędne decyzje producentów są widoczne w tych odcinkach, które pogłębiają cały zły zamysł tego sezonu. Fabuła coraz bardziej kieruje się w stronę niestrawnej opery mydlanej. I coraz bardziej te wątki przejmowały kontrolę nad tym serialem. A to odbywało się kosztem muzyki, która przez kolejne odcinki coraz bardziej była spychana, aż w finale praktycznie nie ma znaczenia. Ciągłe intrygi, knucie, mdłe wątki romantyczna, rywalizacja na drodze Lucius - Andre, Cookie, która raz chce, raz nie chce być z Luciousem i do tego jeszcze cała sprawa z Tariqem i jego komiczną śmiercią w odcinku 17. Coś, co kiedyś napędzało rozwój wątków muzycznych, teraz jest pełnoprawną operą mydlaną niskich lotów. Żaden wątek nie działa, nie ciekawi, stoi na słabym poziomie, jedynie utwierdzając w przekonaniu, jak bardzo twórcy tego serialu popłynęli w złym kierunku. To tyczy się też całego wątku porwania Belli i zapowiadanej kontynuacji walki Lyonsów z Dubois. Wygląda to coraz gorzej.
Jedynym plusem całego finału jest zamknięcie konfliktu rodzinnego. Fakt, że cała intryga Luciousa okazała się fasadą i on nadal kocha Cookie, to zaskoczenie. Naprawdę spore i pozytywne. Zamiast brnąć w zaparte w absurdy, twórcy postawili na happy end. Zakończenie nudnego już etapu serialu, w którym rodzina będzie pogodzona. Rozmowa z synami i przekazanie kluczy do królestwa, to jedne z lepszych emocjonalnie scen, jakie ten serial miał. To wszystko jednak musiało zostać zepsute przez zamach na Luciousa. Cliffhanger z amnezją bohatera i zbyt poufałą panią doktor (fajnie znów zobaczyć Demi Moore na ekranie) to niestety sugestia, że czwarty sezon pójdzie w jeszcze gorsze wątki z opery mydlanej. Nie jest to optymistyczne.
Nie mogę powiedzieć w zasadzie zbyt wiele dobrego o ostatnich odcinkach trzeciego sezonu ani o całej serii. To nie jest już ten sam serial co w pierwszym sezonie podbił ekrany. Nie ma tego serca do opowiadania o ludziach muzyki z werwą i brzmieniem, które przyciąga. Zamiast tego dostajemy mdłą, oklepaną fabułę rodem z brazylijskiej telenoweli, która straciła urok. Kiedyś to miało sens jako dodatek do muzyki, a teraz? Imperium upadło i nie jestem przekonany, czy chcę wrócić do oglądania w czwartym sezonie. Szczególnie, że nawet muzycznie to wszystko nie brzmi tak dobrze i emocjonująco, jak na początku.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1974, kończy 50 lat