„Impersonalni”: sezon 4, odcinek 19 – recenzja
Po serii nie do końca przekonujących odcinków "Impersonalni" w końcu wrzucają wyższy bieg i wracają do głównych wątków.
Po serii nie do końca przekonujących odcinków "Impersonalni" w końcu wrzucają wyższy bieg i wracają do głównych wątków.
„Person of Interest” prezentują bardzo nierówną formę w 2. części 4. sezonu. Na start zaserwowano nam trzęsienie ziemi (pierwsze starcie Maszyny z Samarytaninem), ale potem tempo siadło. Twórcy zaczęli za bardzo polegać na sprawach tygodnia, a najciekawsze historie stały w miejscu. Wydawało się, że coś się ruszy w 18. epizodzie, ale z niezrozumiałych dla mnie przyczyn scenarzyści postanowili dokonać sabotażu planu Fincha z Hongkongu i skłócić go z Root. Szczerze, nie wiem, czemu to miało służyć, oprócz tego, że posunęło fabułę krok wstecz. Zaiste dziwnym doświadczeniem było oglądanie ostatnich 5 odcinków serialu. Tak jakby prowadzący produkcję nie do końca wiedzieli, jak to wszystko rozegrać. Wkraczamy jednak w finałową fazę tej serii i najwyższy czas wziąć się w garść.
„Search and Destroy” to pierwsza od dawna naprawdę dobra odsłona „Person of Interest”. Zaczyna się proceduralnie, bo od namierzenia kolejnego numeru, ale w momencie, gdy dowiadujemy się, kim on jest, staje się jasne, że nie zagraża mu zwyczajny człowiek, tylko potężna sztuczna inteligencja. Celem jest prezes jednej z największych firm produkujących sieciowe zabezpieczenia i antywirusy. Z jego produktu korzysta masa ludzi i organizacje rządowe. Samarytanin musi mieć z tym coś wspólnego.
[video-browser playlist="679932" suggest=""]
Zaczynało być już nieco irytujące, że Greer i jego bóg nie popełniają praktycznie żadnych błędów, nie potykają się i wszystko im się udaje. Ten trend jest wciąż kontynuowany, ale w końcu widać w zachowaniu złoczyńców pewność siebie tak dużą, że może ich ona wreszcie zgubić lub przynajmniej dać naszym bohaterom szansę na zwycięstwo. Używając sportowej metafory, są oni wciąż zależni od formy przeciwnika. Samarytanin jest bowiem bliski odnalezienia Maszyny i zniszczenia jej raz na zawsze. Trzeba więc coś wymyślić, i to szybko.
Cieszy to, że powrócił do serialu dobry humor. Urocze było to, w jaki sposób Root ukradła tajemniczą walizkę, dokonując małego gazowego wybryku w restauracji. Fantastycznie wypadła też scena kolacji, w której wszyscy jedzą chińszczyznę i się wzajemnie przekomarzają. No i wróciła Zoe, a jej nigdy za wiele. Oczywiście można zastanawiać się, czy tak mały występ był w ogóle potrzebny, ale choćby za genialną rozmowę w samochodzie z Johnem, trzeba zaliczyć go na plus. Nie zapominajmy o niezłej sekwencji akcji w lesie i pojedynku panny Groves z Martine. Bohaterki zapewne w finale dokończą to, co tutaj zaczęły, i zgaduję, że będzie krwawo oraz brutalnie.
Czytaj również: „Impersonalni” – znana postać powróci w retrospekcjach
Produkcja CBS ma jeszcze tylko 3 odcinki do wyemitowania w tym sezonie i nie może sobie już pozwolić na wpadki. Wszystko wskazuje na to, że uwaga scenarzystów będzie już do końca serii skupiona na pojedynku dwóch supersystemów. Wojna Eliasa z Dominikiem to raczej historia na 5. serię, choć nie wyobrażam sobie, aby nie mieli się tu jeszcze w najbliższym czasie pojawić. Tak czy owak, serial „Person of Interest” jest na dobrej drodze, aby pożegnać się z nami w maju w wybuchowy i satysfakcjonujący sposób. Oby tak w istocie było.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat