

Film Inu-oh miał światową premierę w 2021 roku, a teraz w końcu możemy go doświadczyć w polskich kinach. Nieprzypadkowo użyłem słowa "doświadczyć", ponieważ jest to animowany musical, a tego typu produkcje mają zupełnie inny wydźwięk, gdy ogląda się je w ciemnej sali, na dużym ekranie, z profesjonalnym systemem dźwięku. W tym przypadku muzyka jest pełnoprawnym bohaterem opowieści, a jej zaskakujące brzmienie dodaje całości klimatu. To ona wyzwala wiele emocji, które pozwalają widzowi docenić starania reżysera. Połączenie gatunków muzycznych w fabule osadzonej 600 lat temu w Japonii jest dość osobliwe. Nie musimy jej jednak słuchać na co dzień, by na nas zadziałało i przemówiło na poziomie emocjonalnym. Pod tym kątem film mnie zaskoczył.
Jest to tak niekonwencjonalny film, że początek mnie zwyczajnie odrzucił. Wydaje się on aż do przesady dziwny, niezrozumiały i przeszarżowany wizualnie. To też świadczy o reżyserze, który nie chce wpisywać się w trendy i woli traktować widza od samego początku na poważnie. I to się opłaca, ponieważ po trudnym początku, jest coraz lepiej. Powoli angażujemy się w opowieść i zaczynamy wyczuwać obraną konwencję, która jest pełna nietypowości i fascynujących pomysłów nadających temu nieoczekiwany charakter. Inu-oh staje się wyjątkowym doznaniem audiowizualnym. W takiej formie można opowiedzieć naprawdę ciekawą historię.
Wizualna uczta! Tak najłatwiej określić film Inu-oh, który jest ręcznie rysowaną animacją bez udziału komputera. Dzieło wyróżnia się na tle anime, ponieważ ma zupełnie inny charakter i styl. Udowadnia, że japońska animacja wcale nie musi zamykać się w określonej konwencji wizualnej. Seans staje się niezwykłym doświadczeniem, ponieważ tak pięknej animacji trudno szukać we współczesnym kinie. W branży wciąż jest miejsce na eksperymenty, niekonwencjonalne rozwiązania, ale też na tradycyjne podejście, które w połączeniu z rozwojem możliwości animacyjnych pozwala stworzyć coś naprawdę wyjątkowego. Inu-oh warto obejrzeć ze względu na warstwę wizualną!
Sama fabuła nie jest po prostu historią o dwóch artystach opowiadających historię śpiewem. To coś o wiele więcej – coś, co zachęca do własnej interpretacji. Można dostrzec tu różne warstwy i detale, które decydują o różnym odbieraniu tej opowieści. W związku z tym Masaaki Yuasa tworzy coś bogatszego i autentycznie interesującego. Coś, co nadaje całości głębsze znaczenie i sens. Morał jest niegłupi i celny pod kątem fabularnym i emocjonalnym, a to jest najważniejsze.
Inu-oh na pewno nie jest przeznaczone dla młodych widzów. To doskonały przykład animowanego kina artystycznego dla dojrzałego widza. Nie lubicie anime? Ten film pomoże Wam zmienić zdanie! Udowodni też, jak bogata, nietypowa i wyjątkowa jest forma japońskiej animacji. Początkowa cierpliwość zostanie wynagrodzona, a po seansie będziecie usatysfakcjonowani.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/

