Jak Barney poznał matkę
Data premiery w Polsce: 22 listopada 2024Wielkie brawa dla twórców za potężny dylemat, który mnie naszedł. Jako że dziewiąty odcinek to najlepszy epizod sezonu, a przy okazji jeden z lepszych przez ostatnie trzy lata, to problem dotyczył oceny. Dać tę czwóreczkę, czy jednak trójkę z plusem? Poszło na trzy i pół, żeby nie ryzykować kolejnych, ale wreszcie dostaliśmy coś zbliżonego do starego, dobrego Jak poznałem waszą matkę!
Wielkie brawa dla twórców za potężny dylemat, który mnie naszedł. Jako że dziewiąty odcinek to najlepszy epizod sezonu, a przy okazji jeden z lepszych przez ostatnie trzy lata, to problem dotyczył oceny. Dać tę czwóreczkę, czy jednak trójkę z plusem? Poszło na trzy i pół, żeby nie ryzykować kolejnych, ale wreszcie dostaliśmy coś zbliżonego do starego, dobrego Jak poznałem waszą matkę!
Nie każdy zapewne się ze mną zgodzi, ale już tłumaczę. Odcinek przede wszystkim bawi. Zaczyna się standardowo, bo od przygnębienia Robin spowodowanego niemożnością przyjazdu jej matki. Zaraz jednak rozpoczyna się to, co jeszcze twórcom wychodzi - retrospekcje.
Tym razem chodzi o uczucie platoniczne; szczególnie to, jakim Ted darzy wspomnianą już Robin. I byłoby jak zwykle bezpłciowo, gdyby nie Barney. Od dawna postać ta ratuje cały serial, ale tym razem niemal całkowicie pociągnęła odcinek. Jego niewytłumaczalna potrzeba przyjmowania wyzwań wywołuje niejeden uśmiech na twarzy, szczególnie gdy bohater podrywa dziewczynę udając delfina lub świetnie sobie radzi, tłumacząc naiwnej duszyczce, że jest Ryanem Goslingiem. Pofolgowali sobie scenarzyści, żeby potem uderzyć z grubej rury!
Warto jednak najpierw odnotować rozmowy Teda z Marshallem. Nareszcie powrócił stary klimat. Całości pięknie dopełnia rozmowa Teda ze wspólnikiem potężnej firmy architektonicznej z Chicago. Nareszcie wytłumaczono nam w pełni, o co chodzi z wątkiem wyjazdu Teda do tego miasta. Nie dość, że fantastycznie rozpisano dialog pomiędzy tymi postaciami, to jeszcze w błagającego prezesa wcielił się nikt inny, ale Bryan Cranston (Breaking Bad). Doskonały popis aktorstwa, a nie należy zapominać, że Bryan jest świetnym aktorem komediowym. Swoje poczucie humoru pokazywał doskonale w "Świecie według Malcolma".
[video-browser playlist="634027" suggest=""]
Najlepsze momenty jednak nadchodzą niespodziewane. Jeden z nich atakuje nas w sklepie, gdzie Barney obiera sobie nowy cel, a jest nim... tytułowa matka! Nareszcie pokazano ją z szerszej perspektywy, nieco uchylając rąbka tajemnicy o tym, jaka właściwie jest. Okazuje się, że to bardzo dobra, ciepła osoba. Nic dziwnego, że Ted się w niej zakochał. Oczywiście odnośnie głównego bohatera było kilka aluzji, lepszych bądź gorszych.
Dziewiąty odcinek Jak poznałem waszą matkę nie jest rewelacyjny, ale stanowi wyraźny progres. Momentami przypomina stare, dobre czasy, kiedy nasi przyjaciele wygłupiali się, nie martwiąc następnym dniem. Takich odcinków brakowało, nawet jeśli odpowiedzialność za humor prawie w całości spoczywała na Barneyu. Najważniejsze, że nie obawiano się pokazać matkę, dodatkowo dając do zrozumienia, że Barney dobrze ją znał wcześniej. Zresztą to ona miała ogromny wpływ na jego przemianę i chęć bycia z Robin.
Wysoka ocena to jednocześnie kredyt zaufania. Ósmy odcinek był lepszy niż poprzednie, bo wprowadzał choć urywek wątku głównego. Dziewiąty to pogłębia, ukazując nam lepiej postać matki. Można mieć nadzieję, że będzie jeszcze lepiej. W końcu ta umiera ostatnia.
Poznaj recenzenta
Mateusz DykierKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat