

Autor – polonista i edukator – bierze pod lupę język, którym posługujemy się na co dzień, i pokazuje, że nawet drobne słowa mają moc: mogą budować mosty albo stawiać mury. To nie tylko przewodnik po poprawności językowej, ale też kompas empatii, kultury i świadomości społecznej, podany z humorem i dystansem.
"Polski to trudna języka" – mówi mem. I wiecie co? Ma rację. Zwłaszcza kiedy dorasta się w domu z mamą polonistką, która teoretycznie powinna ci wszystko wyjaśnić przy śniadaniu. W moim przypadku licealna trauma z lekcji polskiego zniechęciła mnie do gramatycznych zawiłości i językowych niuansów… aż do teraz.
Po dekadzie postanowiłam wrócić do tematu, ale na własnych zasadach. I Jak słowo daję! Współczesny poradnik językowy okazał się strzałem w dziesiątkę. To nie podręcznik pełen nakazów i zakazów, nie ma tu czerwonego długopisu w roli głównej. Jest za to rozmowa. I to naprawdę sympatyczna.

Mateusz Adamczyk robi dokładnie to, czego zawsze brakowało mi w szkolnej nauce języka – pokazuje, że język to nie tylko reguły, ale też emocje, szacunek i kontekst społeczny. Tłumaczy, dlaczego dla niektórych "gościni" brzmi jak obelga, a dla innych to normalna, potrzebna forma. Dlaczego warto używać poprawnych zaimków, nawet jeśli początkowo wydaje się to dziwne czy sztuczne. I dlaczego nie musimy się o to wszystko kłócić.
To poradnik, który zamiast wywoływać stres, uspokaja i zachęca do myślenia. Rozkłada językowe dylematy na czynniki pierwsze z humorem i luzem. Co ważne, nie próbuje nikogo zawstydzać ani udowadniać, że jest się lepszym, bo się wie, skąd się bierze pantałyk (chociaż swoją drogą miło się w końcu tego dowiedzieć).
Do tego mamy poradnię językową w formie ciekawostek, jak przywitać się… w toalecie (tak, serio). Całość została podana przystępnie, w lekkiej formie i bez poczucia, że zaraz dostaniesz pałę za interpunkcję.
Nie musisz być językowym freakiem, żeby docenić tę książkę. Wystarczy odrobina ciekawości i chęć ogarnięcia współczesnej polszczyzny – bez spinania się o każdy przecinek! I za to autorowi należy się solidna piątka z plusem.
Poznaj recenzenta
Serafina Knych
