Jaka nadzieja, taki zawód
Data premiery w Polsce: 23 lipca 2013Ulrich Seidl wieńczy swoją trylogii opowieścią o nadziei. A jak najlepiej przedstawić trzecią z cnót, jeśli nie pokazaną w umysłach i zachowaniach nastolatków – kiedy jest ona największa, pełna, dziewicza, trochę naiwna, ale za to pełna marzeń? Jest to wymarzona sytuacja dla reżysera, by zderzyć swoich bohaterów z brutalną rzeczywistością, ale mu to jednak dość średnio.
Ulrich Seidl wieńczy swoją trylogii opowieścią o nadziei. A jak najlepiej przedstawić trzecią z cnót, jeśli nie pokazaną w umysłach i zachowaniach nastolatków – kiedy jest ona największa, pełna, dziewicza, trochę naiwna, ale za to pełna marzeń? Jest to wymarzona sytuacja dla reżysera, by zderzyć swoich bohaterów z brutalną rzeczywistością, ale mu to jednak dość średnio.
Na ostatnią część trylogii o cnotach czekałem z ogromną niecierpliwością. Pierwsza część, traktująca o miłości, okazała się bardzo udanym tworem, a "Wiara" była najlepszym obrazem austriackiego reżysera. Filmy te uderzały swoją stylistyką, kadrowaniem i prowadzeniem bohaterów w taki sposób, by nigdy nie mogli sobie powiedzieć, że nie są nieszczęśliwi. Ta zabawa słowna wcale nie jest pozbawiona sensu, bowiem u Seidla relacje bohatera z otaczającym go światem są naprawdę skomplikowane. Mogłoby się więc wydawać, że wrzucając do swojego kotła młodych bohaterów (a to w filmach reżysera się nie zdarzało), będzie mógł przyrządzić niesamowicie pyszną (albo jak kto woli - ohydną) potrawę. Wyszedł z tego jednak zwykły poniedziałkowy obiad, który nie równa się z dwoma poprzednimi daniami zaserwowanymi przez Austriaka.
Melanie jest jedną z uczestniczek obozu dla otyłych nastolatków. Odwozi ją ciotka, Anna Maria (którą mieliśmy przyjemność poznać w Wierze), bo jej matka, Teresa (której obserwowanie w "Miłości" było bardziej wątpliwą przyjemnością), właśnie przesiaduje w Kenii, korzystając tam z usług męskich prostytutek. Melanie poznaje tam inne dziewczyny podobne do niej i dowiaduje się o różnych sprawach związanych z seksem czy mężczyznami. Przeżywa swoje pierwsze upojenie alkoholowe i po raz pierwszy się zakochuje.
Oczywiście żadna z tych rzeczy nie kończy się dobrze. Dziewczyna dowiaduje się od starszych koleżanek, że faceci to świnie, a "pierwszy raz" boli. Do tego pierwsze przeholowanie z alkoholem prawie kończy się gwałtem, a miłość do obozowego lekarza - poważnym zawodem. Każda porażka uderza bohaterkę coraz bardziej, a ta łamie się pod ciężarem okrutnej rzeczywistości, która przybiera swoje najgorsze barwy w trakcie trwania obozu. Nawet dobra zabawa (gra w butelkę, dyskoteka w godzinach nocnych) jest psuta przez opiekunów, przez co cały wyjazd kojarzy się bohaterce tylko i wyłącznie z katorgą.
Seidl stara się pokazać nadzieję, która kiełkuje w głowie bohaterki, oraz jak powoli ona zderza się ze ścianą prawdziwego życia, jednak nie wychodzi mu to tak dobrze jak w poprzednich częściach trylogii. Może dlatego, że reżyser traktuje postać z taryfą ulgową – ratuje ją przed gwałtem, nie krzywdzi jej fizycznie, a jej miłość nigdy nie kwitnie na tyle, by cios śmiertelnie zabolał. W porównaniu do zmagań kobiet z poprzednich części, problemy Melanie wydają się miałkie, przez co po raz pierwszy nie czujemy, żeby główna bohaterka miała zawsze pod górkę. O ile w "Miłości" i Wierze łapałem się za głowę w niektórych momentach, to w Nadziei każdą sytuację można skomentować słowami "da się przeżyć".
I o ile u Seidla jednak poszukiwanie szczęścia (bo przecież i Teresa, i Anna Maria pragną szczęścia, więc do niego dążą) jest kluczowe, to cel Melanie jest bliżej nieokreślony. Poszukuje miłości? Kontaktu z matką? Zrozumienia? Przyjaciół? Wszystkiego naraz? Możliwe. Ale reżyser tego nie uściśla, a z reguły bohaterki Austriaka z uporem maniaka dążą do swojego celu, nawet jeśli widz myśli, że to głupie, naiwne, a nawet niebezpieczne.
Może dzięki temu nadzieja u młodej bohaterki dalej pozostanie silna, a pobyt na obozie dla otyłych nastolatek pozostanie tylko nieprzyjemnym wspomnieniem, który z czasem się zatrze. Może Seidl nie zanęca się aż tak nad Melanie, bo chce pozostawić u widza poczucie beznadziei? W Melanie coś się zmienia, czegoś się uczy, na swój sposób dojrzewa, a z tego mogą powstać jedynie mądre wnioski.
Czy w takim razie seidlowski raj jest faktycznie tak okrutny? Z pewnością. Poszukiwanie miłości to tak naprawdę wynajmowanie męskich prostytutek w poszukiwaniu tanich i płytkich uciech, tylko po to, by kobieta w średnim wieku poczuła się znów atrakcyjna. W Wierze sprawa jest bardziej skomplikowana, bo szczerze wierząca bohaterka musi walczyć o swoje racje i przekonania. Walczyć musi, bo na każdym kroku jest wyszydzana, nawet (szczególnie) przez widzów. A nadzieja? Nadzieja raz za razem dojrzewa na nowo. Tak jest w przypadku Melanie. Seidl nie kończy więc filmu w całkiem pesymistycznym tonie. Dla widza jest to może mniej atrakcyjne, ale jak się to odbije na dalszej karierze reżysera? Czyżby nowa, jaśniejsza droga w filmach Austriaka? Jeśli tak, to może ona wyglądać ciekawie. Jeśli chodzi o sam film, to jego poziom jest odwrotnie proporcjonalny do moich nadziei. Przynajmniej w tym wypadku zderzenie oczekiwań z rzeczywistością było (wręcz seidlowsko) okrutne.
Poznaj recenzenta
Jędrzej SkrzypczykPoznaj recenzenta
Dawid RydzekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat