Jedna bitwa po drugiej - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 26 września 2025Jedna bitwa po drugiej to najnowszy film Paula Thomasa Andersona, twórcy znanego z tytułów, takich jak Magnolia, Aż poleje się krew czy Licorice Pizza. Tym razem reżyser mierzy się z innym tematem – tworzy kino o rewolucyjnym zabarwieniu, wplatając w fabułę akcję, thriller i nieco humoru.

Film Jedna bitwa po drugiej został osadzony w realiach politycznych napięć i rewolucyjnych rozliczeń. Opowiada historię byłego lidera rewolucjonistów, który po latach zmuszony jest zmierzyć się z dawnym wrogiem. W centrum znajduje się porwanie córki i relacja rodzicielska.
Najmocniejszym punktem jest jednak obsada. Anderson zatrudnił artystów, którzy podnoszą rangę projektu. W roli głównej Leonardo DiCaprio jako Bob Ferguson – były rewolucjonista i samotny ojciec. Sean Penn wciela się w pułkownika Lockjawa, Benicio del Toro w Sensei, a Teyana Taylor w Perfidię, partnerkę Boba i matkę Willi (Chase Infiniti). Trzeba przyznać, że obsada trochę ratuje ten film. Gra aktorska jest oczywiście świetna i na wysokim poziomie. Niestety ten wysiłek nie zawsze idzie w parze z dobrze napisanymi charakterami. Najwięcej czasu poświęcono postaci, która i tak nie ma dużego znaczenia dla akcji. Bohaterowie to tak naprawdę zarysy i symbole: ojciec – rewolucjonista, córka – ofiara czy matka, która znika. Brakuje tutaj zagłębienia się w ich psychologię i barwnego przedstawienia.
Jeżeli chodzi o gatunek, film określany jest jako thriller i dramat polityczny. Choć te elementy faktycznie są, tak naprawdę na ekranie przeważa akcja z komediodramatem. Mamy zarys politycznej strony i może na początku trochę się ku temu skłania, jednak później przeważają pościgi i strzelaniny, co przesłania potencjał na psychologiczne napięcie i dramatyczne konflikty. Coś, co reżyserowi przeważnie lepiej wychodziło. Zdecydowanie brakuje budowania napięcia i odpowiedniego tempa.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że całość trwa ponad 160 minut. Ten czas nie został dobrze wykorzystany. Niektóre sceny ciągną się zdecydowanie za długo. Nie jest to może największa wada, ale liczyłam na lepsze wykorzystanie dłuższego metrażu.
Anderson ma wyczucie kreowanego świata przedstawionego. Historia osadzona w realiach politycznych napięć to dobry materiał i podstawa do poruszenia ważnych tematów. Film ma momenty, w których rewolucja, władza i zdrady brzmią bardzo donośnie. Widać także dużą dbałość o stronę wizualną. Zdjęcia są niezwykle efektowne, podobnie jak sceny akcji czy autentyczna scenografia. Ze świetną obsadą tworzy to całkiem niezły klimat, jednak po drodze ten cały sens zostaje zagubiony.
Kolejnym problemem jest kwestia wątków. Było dużo czasu na ich rozwinięcie, ale nie zostało to dobrze zrobione. Kluczowe momenty są – podobnie jak w przypadku postaci – jedynie zarysowane. Historia rewolucjonistów powinna być w centrum, a temat zostaje rozmyty. Opowieść nie została przedstawiona w sposób spójny, a przesłanie gdzieś po drodze ucieka. Niby wiemy, o co chodziło rewolucjonistom, ale nie do końca jest to kompletne. Na pierwszym planie jest pogoń za zaginioną, a przyznam, że liczyłam na rozwinięcie wątku politycznego. Wszystko to sprawia, że zamiast pogłębionej opowieści o walce idei, oglądamy raczej jego tło, które niezbyt angażuje widza.
Reżyser kojarzy się z kinem nieoczywistym. W tej produkcji tego brakuje. Zazwyczaj Anderson zachwyca widzów świetnie napisanymi postaciami i intensywnymi emocjami, a tutaj trudno o te cechy. Mam wrażenie, że Jedna bitwa po drugiej to film nastawiony bardziej na widowisko niż na głębię, co jest czymś innym w dorobku Andersona i nie tak udanym.Trzeba pogratulować autorowi odwagi sięgnięcia po takie tematy. Trudno jednak docenić to dzieło, gdy zostawia się widza z niedosytem. To przykład filmu, który pokocha się bardziej ze względu na jego zamysł, a nie za jego treść.
Czy warto? Dla widowiska i efektów wizualnych i świetnej gry aktorskiej? Tak, zdecydowanie. Dla angażującej historii i bogactwa narracyjnego? Tutaj pojawia się problem. Dla fanów reżysera pozycja obowiązkowa, ale niezbyt satysfakcjonująca. Jest to film dobry, jednak dość powierzchowny i nieangażujący. Pozostawia mieszane uczucia. Zamysł był świetny, a efekt końcowy bez fajerwerków. Dodatkowo trzy godziny seansu mogą być dla widzów nieco męczące.
Poznaj recenzenta
Kamila Bągorska


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 60 lat
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1977, kończy 48 lat
ur. 1965, kończy 60 lat

