Jednego głupka mniej
Hell on Wheels pokazuje wszelkie swoje zalety w ukazywaniu brutalności Dzikiego Zachodu oraz w satysfakcjonującym kontynuowaniu wątku konfliktu Duranta z Bochannonem.
Hell on Wheels pokazuje wszelkie swoje zalety w ukazywaniu brutalności Dzikiego Zachodu oraz w satysfakcjonującym kontynuowaniu wątku konfliktu Duranta z Bochannonem.
Durant jest człowiekiem dwulicowym i niezwykle pewnym siebie. Przez kilka odcinków siał ziarna i teraz chce zebrać plony, pozbywając się Cullena i odzyskując władzę nad koleją. Wydaje się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Śledztwo i proces Bochannona to farsa i dobrze o tym wie. Oni go skazują jeszcze przed wysłuchaniem świadków i bez sprawdzenia dowodów. Cullen jest spisany na straty, więc nic dziwnego, że bez ogródek przyznaje, iż jest mordercą.
Odnośnie postaci Granta byłem nastawiony sceptycznie, gdyż na pierwszy rzut oka mieliśmy w kinie kilka lepszych kreacji odtwarzających tę historyczną postać. Serialowy Grant z każdą minutą przekuje do siebie i staje się coraz bardziej interesujący. Kulminacją są rozmowy z Cullenem, w których wyraźnie widzimy, że panowie są do siebie podobni. Obaj są mordercami i obaj są świadomi brutalności świata, wiedząc, że żaden mięczak nie doprowadzi budowy kolej do końca. Postacie szybko znajdują wspólny język, dostarczając nam niemało wrażeń. Scena rozmowy przy whiskey na wzgórzu najlepiej to pokazuje. Najwięcej satysfakcji daje jednak mina Duranta, który dostaje burę od Granta. To raczej nie koniec konfliktu Bochannona z Durantem - możemy być pewni, że ten coś jeszcze wymyśli, by się odegrać. Wisienką na torcie jest pozbycie się szpiega Duranta.
[video-browser playlist="635238" suggest=""]
Hell on Wheels wyróżnia się niesamowitą atmosferą i bezkompromisowym ukazaniem Dzikiego Zachodu. Kwintesencją obu tych zalet jest scena rozmowy Cullena z Prescottem, który przybył go zabić. W innych serialach mogłoby to opierać się na zapychaniu czasu ekranowego dłużącymi się rozmowami, a tu - dwa zdania i strzał w głowę. Niby nic, ale świetnie buduje klimat serialu.
Nie podoba mi się jedynie wątek Szweda, który rozwijał się wolno i bardzo przewidywalnie. Chyba każdy z nas wiedział, że w końcu dojdzie do tego, do czego teraz dochodzi. Na razie nie wnosi to kompletnie niczego do serialu. Nudne, zbyt oczywiste i - póki co - niepotrzebne. Sympatycznie natomiast jest u Elama, który po emocjonujących dla niego wydarzeniach tym razem dostaje mniej czasu ekranowego i przede wszystkim bardziej stonowane perypetie. Miło, że będziemy mieć ślub w Hell on Wheels.
Serial dostarcza dużej satysfakcji i wrażeń dzięki wątkowi uporania się z Durantem, który jest centralną osią odcinka. Oby kolejne stały na tak przyzwoitym poziomie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat