

Kaoru i Rin. Rozkwitając z tobą przedstawia historię często ogrywaną w popkulturze. Mamy inspirację Romeem i Julią w bardzo luźnej formie, przeniesioną w realia dwóch zwaśnionych liceów. Jedno jest elitarne, dla dziewczyn z bogatych rodzin, drugie dla reszty, często nazywane „szkołą dla głupków”. On – groźny, siejący postrach, uważany za chuligana. Ona – niewinna, urocza i lubiąca ciastka. Pozornie dostajemy znaną historię, ale ten serial pokazuje, że takie podejście nadal działa. Nie ma nic złego w schematach, jeśli ma się na nie pomysł – można przedstawiać podobne opowieści w sposób świeży i kreatywny. W tym przypadku gra pozorów szybko ustępuje miejsca czemuś rozrywkowemu.
Jest w tym oczywiście wiele uroku, prostoty i specyficzności. Twórcy rozważnie podchodzą do rozwoju więzi głównych bohaterów. Nie ma nawet wzmianki, sugestii ani sygnału, że jest to relacja romantyczna. Wszystko jest subtelne, na swój sposób urocze i trochę inspirowane motywem z Pięknej i Bestii. Główny bohater uważa, że swoim wyglądem budzi postrach, a dziewczyna – niczym Bella – dostrzega w nim zwykłego, fajnego chłopaka. Dobrze się ich razem ogląda, bo jest w tym wiele nieporadności i niezręczności, ale bez popadania w przesadny romantyzm czy usilne sygnalizowanie głębszych uczuć. Początek jest pod tym względem bardzo wyważony.
W tym wszystkim większą rolę będzie odgrywał konflikt obu szkół. Mamy scenę, w której zbiry, mające problem z Rinem, nękają Kaoru. Niechęć i wrogość obu liceów jest otwarcie pokazywana, więc to – obok relacji pary – może gwarantować więcej wrażeń i emocji. Na razie rozrywka opiera się głównie na postaciach i ich wzajemnym poznawaniu. Jest tu trochę humoru, ale to raczej dodatek dla rozładowania napięcia, a nie zapowiedź tego, że anime będzie komedią.
Pierwsze dwa odcinki serialu Kaoru i Rin: Rozkwitając z tobą są obiecujące. Produkcja ma bardzo ładny styl animacji – bez udziwnień i przekombinowania. Dzięki temu strona wizualna dobrze współgra z fabułą i wydarzeniami. Opowiadana historia z drugim dnem i morałem o nieocenianiu książki po okładce może nieść ze sobą sporo emocji. A to dopiero początek – wyważony, subtelny, ale zachęcający do kolejnego seansu. Dobrze się to ogląda.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/

