„Killjoys”: sezon 1, odcinek 2 – recenzja
2. odcinek "Killjoys" to dynamiczna i lekka rozrywka na wieczór dla tych, którzy potrafią przymknąć oko na techniczne niedociągnięcia realizacji. Widać, że twórcy chcieli zrobić serial prosty, szybki i nieobciążony nadmiarem dramatu. Wyszło im to, przynajmniej w tym epizodzie, na szóstkę.
2. odcinek "Killjoys" to dynamiczna i lekka rozrywka na wieczór dla tych, którzy potrafią przymknąć oko na techniczne niedociągnięcia realizacji. Widać, że twórcy chcieli zrobić serial prosty, szybki i nieobciążony nadmiarem dramatu. Wyszło im to, przynajmniej w tym epizodzie, na szóstkę.
Najwyraźniej sezon będzie się składał z odcinków „proceduralnych” – o ile można tego określenia użyć w przypadku serialu SF, a w tle będzie przewijał się jeden, a raczej trzy główne wątki. W "The Sugar Point Run" możemy dowiedzieć się nieco więcej o przeszłości Dutch, chociaż nadal nie mamy żadnego punktu odniesienia. To samo możemy powiedzieć o wątku D’Avina – o nim wiemy jeszcze mniej, ale powoli pewne sprawy z jego przeszłości, a także jego aktualny cel zaczynają się wyjaśniać. No i zostaje jeszcze John, o którym też bardzo mało wiadomo, poza tym, że ma niewątpliwą smykałkę do spraw technicznych i niezły ogląd sytuacji wtedy, kiedy jest to najbardziej potrzebne.
Sam odcinek i akcja na planecie w zasadzie służyły przede wszystkim pokazaniu, ze D’Avin sroce spod ogona nie wypadł i może być wielce pożyteczną częścią zespołu, uzupełniającą umiejętności pozostałej dwójki. Wyszło to przekonująco, widać, że jego żołnierski instynkt nie zardzewiał i w pewnych sytuacjach jest nieoceniony. Razem z Dutch dobrze się nawzajem uzupełniali w sprawach zawodowych i dzięki dobrej współpracy cała akcja zakończyła się powodzeniem.
[video-browser playlist="720037" suggest=""]
Stopniowo pojawia się coraz więcej informacji uniwersum "Killjoys". Kompania jest ucieleśnieniem koszmarnego korporacyjnego molocha niezważającego na nic w swoim dążeniu do maksymalizacji zysków, bardzo często spotykanego w literaturze i filmach science fiction (w realnym życiu też). Historia Sugar Point dowodzi, że idzie do celu po trupach i jest absolutnie bezwzględna. Jednocześnie jest największym pracodawcą w całym układzie planetarnym i od niej zależy istnienie całej rzeszy ludzi – chociażby rewindykatorów, dla których też jest najważniejszym klientem. Co ciekawe, nie wiadomo nadal, jaki w sumie jest stosunek trójki bohaterów do owej firmy – przypuszczam, że będzie to miało znaczenie pod koniec sezonu. Wygląda to ciekawie.
Największa wadą serialu jest CGI. Szczerze mówiąc, jest dosyć marnie, początkowe sceny odcinka drażnią sztucznością, a wykorzystanie w tle statycznego zdjęcia z teleskopu Hubble’a dostępnego w sieci od lat jest co najmniej niewłaściwe. Nieco lepiej wyglądają sceny na planecie, chociaż są zaledwie przyzwoite.
Czytaj również: „Killjoys”: Twórczyni serialu o 1. sezonie
2. odciek 1. sezonu "Killjoys" spełnia oczekiwania widzów, jest barwną przygodówką w starym stylu, nakręconą bez zadęcia i górnolotnej ideologii. Zaczęły się wakacje, jest to więc idealna pora dla takich niezobowiązujących seriali.
Poznaj recenzenta
Beata ZawadzkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat