„Killjoys”: sezon 1, odcinek 4 – recenzja
"Killjoys" jest serialem, który ma być lekką rozrywką bez większych pretensji do oryginalności - i taki też jest. Kolejny odcinek utwierdza widzów w tym przekonaniu i pozwala na miłe spędzenie wieczoru bez łamania sobie głowy nad niepotrzebną zawiłością fabuły.
"Killjoys" jest serialem, który ma być lekką rozrywką bez większych pretensji do oryginalności - i taki też jest. Kolejny odcinek utwierdza widzów w tym przekonaniu i pozwala na miłe spędzenie wieczoru bez łamania sobie głowy nad niepotrzebną zawiłością fabuły.
W odcinku "Vessel" jak zawsze mamy do czynienia z koktajlem zawierającym trochę akcji, szczyptę egzotyki, nieco umoralniających sentencji i zacieśniające się relacje pomiędzy trójką łowców, którzy powoli zaczynają mieć do siebie coraz większe zaufanie.
Widzowie uzyskują coraz więcej informacji o tym, co dzieje się na Qresh i zamieszkałych księżycach układu oraz o skomplikowanych (jak się okazuje) zależnościach i stosunkach społecznych wśród ludności zamieszkującej kolonie i planetę macierzystą. Rozbudowywanie uniwersum "Killjoys" na razie idzie twórcom całkiem nieźle. Wprawdzie poza wszechobecną Kompanią, która na pierwszy rzut oka jest „wielkim złym”, nie ma jakichś jednoznacznych podziałów na strony konfliktu, ale w omawianym odcinku - jak i w poprzednich - widać, że nie jest to wszechświat braterstwa, miłości i altruizmu.
[video-browser playlist="726894" suggest=""]
Rewindykatorzy otrzymują dość nietypowe zlecenie od qreshiańskiej arystokratki, która jest dość stereotypowo zimna, wyniosła i przebiegła. Zadanie prowadzi ich na pustkowia Westerley i okazuje się sporym wyzwaniem, ponieważ niektórzy nie mają ochoty im tego ułatwiać, a wręcz odwrotnie – przeszkadzają z całej siły.
Od początku odcinka widać, że D’Avin wpasowuje się w towarzystwo coraz lepiej, radzi sobie z czekającymi go zadaniami bez większych problemów (chyba że ścigany uprze się uciekać po linii energetycznej), a nawet dzięki jego zdolności do nawiązywania kontaktów, zwłaszcza z kobietami, niektóre przeszkody pojawiające się w trakcie zlecenia są sporo łatwiejsze do pokonania. John, który ciągle jest lekko urażony brakiem zaufania ze strony brata, wykazuje się jak zwykle w sprawach technicznych. A Dutch ? Po raz kolejny udowadnia, że nie tylko jest twarda i uczciwa, ale też ma w sumie dosyć miękkie serce. Zaś cała trójka łowców pokazuje poza tym, że zgodnie z maksymą RAC – zadanie jest najważniejsze i wykonuje się je do końca, nawet jeżeli zleceniodawca postanowił nieco zmienić zdanie.
Od początku scenarzyści "Killjoys" podrzucają widzom tu i tam wskazówki na temat przeszłości Dutch. W czwartym odcinku nie ma ich wiele, ale powolutku zarysowuje się już pewien obraz jej dzieciństwa i młodości. Pozostaje tylko dowiedzieć się, jak doszło do tego, że stała się tym, kim jest obecnie.
Z elementów denerwujących – tradycyjnie efekty, które niestety są niezbyt wyrafinowane, nawet jak na tani serial telewizyjny. Poza tym przyzwyczaiłam się już do myśli, że nie jest to opowieść o ludziach, których przodkowie byli Ziemianami, z uwagi na brak jakiejkolwiek wzmianki na ten temat, tym większym zaskoczeniem więc były arabskie cyfry na ekranie Lucy. Przeoczenie czy celowe działanie?
Podsumowując, odcinek "Vessel" był całkiem ciekawy, poprawny pod względem fabularnym i nakręcony w niezłym tempie. Czterdzieści minut niezobowiązującej zabawy przy "Killjoys" minęło sympatycznie i czekam na więcej.
Poznaj recenzenta
Beata ZawadzkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat