fot. Netflix
Produkcja Kim jest Erin Carter? jest bardzo popularna na Netfliksie. I nie ma się co dziwić, bo początek tego miniserialu intryguje tytułową tajemnicą, a także pozwala szybko i sprawnie zaangażować się w opowieść. Gdy dochodzi do morderstwa napastnika w supermarkecie, który z jakichś przyczyn zna tytułową kobietę, całość nabiera wyrazu i zyskuje szybsze tempo. Ciekawość widzów zostaje mocno pobudzona. To jest zapowiedź naprawdę dobrego i mocnego serialu, który niestety nie idzie za ciosem.
Problemem jest wątpliwej jakości scenariusz. Gdy produkcja nabiera tempa, a na ekranie coraz więcej się dzieje, dochodzi do coraz większych absurdów i naciągnięć. Tym samym to, co tak diabelnie intrygowało na początku, z czasem traci cały impet i charakter. Dostajemy dłużyzny, przez które wkrada się zwyczajna nuda. Do tego mamy dość drewniane dialogi – zabierają one powagę scenom, w których liczy się budowanie emocji i napięcia. Takich emocjonalnych scen jest zresztą niewiele, więc trudno się zaangażować w tę opowieść.
Problemem serialu Kim jest Erin Carter? jest też to, że zbyt szybko ujawniono odpowiedź na tytułowe pytanie. Następuje to mniej więcej w połowie serialu, więc nagle cały czar pryska. Tajemnica nie dostarcza wrażeń. Jest to banalne, nieciekawe, proste i mało pomysłowe. Tym samym to, co początkowo intrygowało, prowadzi jedynie do rozczarowania i poczucia zmarnowanego czasu.
Czasem serial stara się budować sceny akcji, w których Erin Carter, niby zwykła nauczycielka z Barcelony, ma być zabójczą twardzielką. Niestety trudno jest w to uwierzyć – i to właśnie najbardziej kuleje w tej produkcji. W scenach walk mamy kiepską pracę kamery, nieciekawą choreografię i brak naturalności w zachowaniu Erin. Autentyczność w scenach walk jest ważna! Zwłaszcza gdy twórcy pokazują aktorkę, a nie ukrywają obecność dublerki. W recenzowanej produkcji wychodzi to co najwyżej przeciętnie i na pewno nie dodaje temu serialowi pazura, który powinien być jego fundamentem.
Serial Kim jest Erin Carter? jest popularny, bo jego początek angażuje i potrafi wzbudzić zainteresowanie. Niestety – im dalej, tym gorzej, a niektóre banały i absurdy są trudne do strawienia. Nie warto marnować na to czasu, bo to do bólu przeciętny miniserial.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można mnie znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/