Klarnet - recenzja filmu [FESTIWAL FILMOWY GDYNIA 2025]
Data premiery w Polsce: 26 września 2025Zastanawiałam się, od czego w ogóle zacząć. Może od pytania, które pojawiło się w mojej głowie tuż po rozpoczęciu seansu: dlaczego właśnie klarnet? Dlaczego twórczyni uczyniła z niego instrument, który odgrywa w tej historii tak kluczową rolę?

Zazwyczaj spotykamy bohaterów zakochanych w gitarze, fortepianie czy skrzypcach. A tutaj – niespodzianka. Klarnet. Wybór nieoczywisty, a jednocześnie niezwykle intrygujący. Już od pierwszych minut filmu urzekły mnie jego dźwięki – pełne magii, wciągające w opowieść i budujące nastrój, który idealnie współgrał z przyrodą i historią młodej bohaterki, Łucji.
Akcja filmu rozgrywa się na północno-wschodnich krańcach Polski – w malowniczych krajobrazach Suwalszczyzny, nad jeziorami, wśród zachodów słońca i drewnianych domków. To właśnie w jednym z nich mieszka Łucja wraz z matką i ciotką. Na pierwszy rzut oka to prosta historia o dziewczynie grającej na klarnecie, ale w rzeczywistości film sięga znacznie głębiej. To opowieść o dojrzewaniu, o poszukiwaniu siebie i o walce – nie tylko z przeciwnościami losu czy dezaprobatą bliskich, ale także z własnymi lękami.
W filmie klarnet staje się symbolem. Niesie ze sobą tajemnicę przeszłości, przypominając, że nawet jeśli próbujemy od niej uciec – zakopując pamiątki, chowając sekrety – ona i tak znajdzie sposób, by powrócić. Pojawia się pytanie: czy zawsze warto znać prawdę? Ciotka Łucji ostrzega, że prawda potrafi być ciężarem, który ciągnie człowieka na dno. A jednak tutaj prawda okazuje się wyzwalająca. Matka przez lata ukrywała przed Łucją prawdę o jej ojcu i żydowskich korzeniach. Kiedy dziewczyna poznaje swoje pochodzenie, nie w samym fakcie odnajduje dramat, lecz w tym, że matka zataiła coś tak ważnego.
Łucja nie ma planu na życie – matka chciałaby, by poszła na studia pedagogiczne, ale dziewczyna marzy o muzyce, orkiestrze i klarnecie, który staje się jej całym światem. Stoi przed dylematem: podążyć za głosem serca czy wybrać bezpieczną ścieżkę wyznaczoną przez rodzinę? To uniwersalny problem młodych ludzi, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki w dorosłość.
Przełom następuje, gdy Łucja zaprzyjaźnia się z sąsiadem – lekarzem, który gra na pianinie. Ich wspólne muzykowanie staje się metaforą porozumienia dusz. W jednej ze scen lekarz pyta Łucję o pochodzenie klarnetu. „Walał się po domu, po dziadku” – odpowiada dziewczyna. „To się dowiedz” – mówi mężczyzna. I właśnie to pytanie staje się początkiem odkrywania prawdy, która pozwala Łucji uwierzyć w siebie i odważyć się na własne marzenia.
Weronika Humaj w roli Łucji to wybór trafiony w dziesiątkę – jej delikatna uroda i naturalność świetnie oddają obraz młodej kobiety zagubionej, ale pełnej wrażliwości. Jeszcze niedawno oglądałam ją w filmie Glorious Summer Heleny Ganjalyan i Bartosza Szpaka, w którym nie miała okazji zaprezentować pełni swojego talentu. Tutaj udowadnia, że stać ją na znacznie więcej. Jestem pewna, że to dopiero początek jej kariery na dużym ekranie.
Film Jasionowskiej to jednak nie tylko historia Łucji. To także opowieść o innych kobietach – o decyzjach podjętych przed laty, których konsekwencje trzeba ponosić do końca życia; o miłości, która okazuje się najważniejszą siłą napędową człowieka. Szczególnie zapadła mi w pamięć rozmowa Łucji z chorą matką jej znajomego – intymna scena, w której pada proste, a jednocześnie fundamentalne stwierdzenie: bez miłości nie ma nic, z nią można przetrwać nawet największe trudności.
Ogromnym atutem filmu są zdjęcia. Ujęcia suwalskich krajobrazów, powolne zachody słońca, łąki pełne owadów i grający w tle klarnet – wszystko to buduje niezwykły, niemal magiczny klimat. Jasionowska zadbała o to, by natura stała się równoprawnym bohaterem opowieści.
Klarnet to historia o wyborach – tych codziennych i tych, które definiują całe życie. O odwadze, samotności, marzeniach i próbie życia w zgodzie ze sobą. Choć fabuła nie należy do szczególnie wyszukanych, a momentami film wydawał mi się zbyt rozwleczony i pozbawiony energii, jego klimat i przesłanie zasługują na docenienie. Zabrakło mi jedynie tego upragnionego „efektu wow”, mocniejszego uderzenia w emocje.
Najpiękniejszym momentem była dla mnie końcówka – scena występu Łucji w orkiestrze, kiedy kamera uchwyciła spojrzenia jej matki, ciotki i lekarza. Widać w nich dumę i szczerość uczuć – coś, czego nie trzeba już dopowiadać słowami.
Czy wszystkie tajemnice zostały rozwiązane? Niekoniecznie. Nie wiemy choćby, czy Łucja poznała prawdę o swoim ojcu. Być może niektóre sekrety muszą pozostać sekretami.
Poznaj recenzenta
Adela Kukuła


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 55 lat
ur. 1958, kończy 67 lat
ur. 1984, kończy 41 lat
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1987, kończy 38 lat

