Kokainowa matka chrzestna – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 20 stycznia 2018Twórcy filmu poświęconego Griseldzie Blanco, znanej również jako Kokainowa matka chrzestna, podjęli się niełatwego zadania opowiedzenia prawdziwej historii z jednoczesnym przełożeniem jej na atrakcyjny język filmu. Czy wyszli z tego zwycięsko?
Twórcy filmu poświęconego Griseldzie Blanco, znanej również jako Kokainowa matka chrzestna, podjęli się niełatwego zadania opowiedzenia prawdziwej historii z jednoczesnym przełożeniem jej na atrakcyjny język filmu. Czy wyszli z tego zwycięsko?
Cocaine Godmother opowiada historię Griseldy Blanco, która w wieku zaledwie 17 lat przyjechała na fałszywym paszporcie do USA wraz ze swoim pierwszym mężem Carlosem. Mieszkała w Queens z trzema synami.Tam pochłonął ją narkotykowy światek i ogromne pieniądze towarzyszące temu biznesowi. Jako pierwsza zaczęła wykorzystywać w charakterze kurierów piękne kobiety, osoby w podeszłym wieku i dzieci, które przemycały kokainę z Kolumbii w walizkach z podwójnym dnem. Późniejsza przeprowadzka do Miami pozwoliła na dalsze rozszerzenie imperium. Z konkurencją w Miami walczyła bezwzględnie, sama wielokrotnie unikając zamachów na swoje życie. Aby ochronić najmłodszego syna, którego urodziła trzeciemu mężowi, Griselda, przeniosła się do Kalifornii, gdzie później została aresztowana przez DEA i skazana na 10 lat więzienia. Deportowana po wyjściu na wolność do Kolumbi, gdzie została zastrzelona w 2012 roku. Podczas swojej przestępczej kariery zorganizowała sieć dystrybucji narkotyków w całych Stanach Zjednoczonych i, jak się podejrzewa, zleciła ponad 200 zabójstw.
Czasami trudno jest uwierzyć, że takie historie napisało życie. Zdarzyło się to jednak naprawdę, a próba przeniesienia na ekran wydarzeń z życia Griseldy Blanco, wiąże się nie tylko z przedstawieniem jej legendarnego i niebanalnego wizerunku, ale także bólu i żalu, jakie zostawiła za sobą. Reżyser filmu Kokainowa matka chrzestna, Guillermo Navarro wybiera jednak łatwiejszą drogę i koncentruje się na zmysłowych momentach z życia antybohaterki, a nie na bardzo interesujących szczegółach dojścia Blanco do władzy na rynku narkotykowym i morderstwach, których dokonywała. Wybór ten można zrozumieć, ponieważ mamy do czynienia z filmem telewizyjnym, ale wciąż jest to lekko rozczarowujące, bo zaprezentowana historia jest pasmem zmarnowanych okazji.
W głównej roli możemy oglądać znakomitą aktorkę, Catherine Zeta-Jones, która ukazuje życie Blanco od wieku młodzieńczego, po starość. Wszystko dzięki zastosowaniu elips, co pozwala twórcom na opowiedzenie powstawania narkotykowej dominacji antybohaterki w dosłownie kilka sekund. Pominięto przy tym niezwykle ciekawe i ważne momenty, na rzecz tych o wiele mniej absorbujących. Widzimy, że twórcy mieli zamysł od początku, aby opowiedzieć tę historię z nieco innej perspektywy i rozkładając akcenty na zupełnie inne momenty z życia Blanco, ale nie wszystkim widzom może taki obrót spraw przypaść do gustu.
Przez montaż, jaki zastosowano w tym filmie, te ciekawe momenty, które działy się pomiędzy upływającymi latami, można sobie jedynie wyobrazić. Nie zobaczymy zatem, jak powstaje ogromny biznes kokainowy, a masowe morderstwa po powrocie Blanco do Stanów Zjednoczonych są jedynie tłem przedstawionej w filmie historii. Zamiast tego Kokainowa matka chrzestna pokazuje nam kilka smaczków - Blanco wypychającą biustonosze koksem i kilka scen z Pablo Escobarem. Wielka szkoda, że twórcy postanowili poświęcić sporo czasu na wiele scen łóżkowych Blanco z jej kochanką, scen zmysłowego tańca i relacji z synami, które sprowadzały się do krzyku i karania ich uderzeniem w głowę.
Blanco dorobiła się ogromnych pieniędzy i władzy, dzięki swojej przebiegłości i niebanalnemu charakterowi. Rzadko kiedy mamy okazję wywnioskować to z samego filmu, który pokazuje bohaterkę jako matkę, żonę i kochankę. Nie widzimy kobiety tworzącej ogromny i nielegalny biznes, który przyniósł jej sławę i pieniądze. W rezultacie dostaliśmy historię o najbardziej utytułowanej kobiecie w narkotykowym światku, która, cóż, jest mało ciekawa.
Jest to jednak film telewizyjny, który wyobrażam sobie, można obejrzeć na kanapie przed telewizorem dla chociażby świetnej Catherine Zeta-Jones, która niestety nie miała za wiele do grania. Ktoś, kto nie słyszał nigdy o Blanco nie dowie się, jaką była kobietą. Zobaczy jedynie jej sercowe rozterki i mężów, którzy ją zdradzają. Film działa jednak pobudzająco na głód wiedzy i zachęca do sięgnięcia po więcej informacji, których film niestety nie dostarcza.
Zapominając jednak o prawdziwej historii Blanco i oczekiwaniach względem tego filmu, jest to produkcja przyzwoita, dobrze zagrana i z kilkoma mocnymi scenami. Problem jednak w tym, że nie tylko nie wykorzystuje ogromnego potencjału, ale opowiada prawdziwą historię, która pełna jest ludzkiego dramatu i krzywd. O ludziach, którzy zostali zastrzeleni lub torturowani, bo weszli Griseldzie w drogę. To zostaje jednak rzucone na drugi plan, a skupiono się chociażby na kochance, która patrzy zazdrosnym okiem na mężczyznę, który zakręcił się przy Blanco.
Widać, że Zeta-Jones chciała zagrać coś więcej, coś, co miałoby większy związek z narkotykową zbrodnią. Navarro wolał jednak wypełniać kolejne minuty długimi i seksualnymi aluzjami tańca i (nie)uzasadnionym policzkowaniem synów. Griselda Blanco z całym swoim wachlarzem złych uczynków, postrzegana jest jako niezwykle inteligentna i przebiegła kobieta, która rządziła narkotykowym światkiem. Mimo tego, jaką była osobą, zasługuje na lepszy film. Kiedy widzimy napisy końcowe, nie dochodzimy do większej konkluzji na temat samego filmu i postaci Blanco.
Źródło: Zdjęcie główne: Fot. Asylum Entertainment
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat