Kości: sezon 12, odcinek 12 (finał serialu) – recenzja
Kości to naprawdę przyjemny serial oparty na sprawach kryminalnych, który miał wiele uroku i niezłych pomysłów. Co prawda, najlepsze lata miał za sobą, ale zawsze była szansa na dobre zakończenie i zamknięcie opowieści. Nie udało się.
Kości to naprawdę przyjemny serial oparty na sprawach kryminalnych, który miał wiele uroku i niezłych pomysłów. Co prawda, najlepsze lata miał za sobą, ale zawsze była szansa na dobre zakończenie i zamknięcie opowieści. Nie udało się.
Kontynuacja wydarzeń po wybuchu ma odpowiednią dawkę dramaturgi i emocji. Nie można odmówić solidnej realizacji scen, uczucia niepewności i niepokoju o los bohaterów. Szczególnie w kwestii samej Bones, która nagle straciła swoją zdolność analitycznego myślenia. To można było potraktować jako sugestię zamknięcia całej historii, ale... niestety okazało się to jedynie bajerem na jeden odcinek. Jasne, nieźle, że przekazała pałeczkę swoim podwładnym, którzy rozwiązali za nią sprawę kości, ale to za mało. Cała dramaturgia ulatnia się z prędkością światła, gdy wychodzi na to, że wydarzenia nie mają tak naprawdę żadnego wpływu na bohaterów.
Najgorzej wypada zakończenie wątku Kovaca, czyli tego wielkiego złego, z którym bohaterowie się mierzyli. I zostało to zrobione po łebkach i bez krzty pomysłu. Na szybko, bez emocji i rozczarowująco. Strzał w głowę i koniec wątku. Szczególnie boli fakt, że zakończenie jest szybko odkładane na bok. Tak naprawdę chwilę potem bohaterowie zachowują się, jakby to starcie w ogóle nie miało miejsca i nie miało kompletnie żadnego znaczenia.
Dobrze wypadają momenty interakcji pomiędzy grupą. Kiedy wchodzi w grę nostalgia, wspominanie pewnych detali i rozwój relacji jest po prostu przyjemnie. Tego typu emocjonalne momenty są typowe dla finałów seriali, więc duży plus za solidne ich pokazanie. To są te chwile, gdy fani mogą powzruszać się i pożegnać z bohaterami.
Kłopot w tym, że potem wszystko jest tak naprawdę niweczone. Wszystko kończy się bez żadnego zamknięcia, konkluzji czy satysfakcjonującej kropki nad "i". Motyw z Bones bez swoich zdolności czy zniszczeniem laboratorium mógł być krokiem w odpowiednią stronę, ale pod konie wszystko wraca do punktu wyjścia. Tak jakby twórcy bali się zamknąć całości i chcieli pozostawić to w takiej formie. Bohaterowie mają się dobrze, jest happy end, dalej robią swoje. Tylko tak nie robi się finałów seriali, które powinny dawać satysfakcję. By widz czuł, że te 12 lat warte była zachodu, że to do czegoś prowadziło. A tak nie tylko dostaliśmy przeciętny odcinek, to i słabe zakończenie. Ba, to nawet byłby słaby finał sezonu, a co dopiero całego serialu.
Brak jakiegokolwiek zamknięcia historii czy zakończenia wątków poszczególnych postaci może być wielkim rozczarowaniem dla fanów. Widzowie nie dostali w tym odcinku nic poza potwierdzeniem faktu, że twórcy dawno już się wypalili. Nie ma w tym za grosz pomysłu, bo ot to zwykły odcinek z banalnie przeprowadzoną sprawą kryminalną. Takie postacie jak Bones i Booth zasługiwali na coś lepszego.
Źródło: deadline.com/zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat