Koszmar minionego lata - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 18 lipca 2025Historia – a raczej koszmar – sprzed lat zatacza koło. Po 27 latach od premiery Koszmaru minionego lata pojawia się reboot i kontynuacja w jednym – nie tylko z nową obsadą, ale i starymi tajemnicami. Jak wyszło?
Historia – a raczej koszmar – sprzed lat zatacza koło. Po 27 latach od premiery Koszmaru minionego lata pojawia się reboot i kontynuacja w jednym – nie tylko z nową obsadą, ale i starymi tajemnicami. Jak wyszło?

Reżyserii podjęła się Jennifer Kaytin Robinson znana na przykład jako współautorka scenariusza do filmu Marvela: Thor: Miłość i grom. Nowa wersja słynnego horroru z lat 90. przedstawia piątkę przyjaciół, którzy nieumyślnie powodują wypadek samochodowy. Brzmi znajomo? Ojciec jednego z nich pomaga zatuszować sprawę, przez co zostają odsunięci od odpowiedzialności. Po roku przychodzi do nich list o treści: „Wiem, co zrobiliście zeszłego lata”. Wkrótce zaczyna dochodzić do serii brutalnych morderstw, a bohaterowie muszą pokonać zabójcę. Tym razem pomagają im osoby, które już wcześniej zetknęły się z podobną historią – Ray i Julie.
Koszmar minionego lata (1997) jest kultowym slasherem lat 90., który wyrósł na fali popularności Krzyku. Odniósł sukces komercyjny i wypromował nowe twarze: Sarah Michelle Gellar, Jennifer Love Hewitt, Ryana Phillippe’a i Freddiego Prinze’a Jr. Jego kontynuacja zapożycza nie tylko fabułę, ale też aktorów. Część osób ze starej gwardii powraca na ekrany, żeby pomóc prześladowanym dzieciakom. Pomimo, że nie są głównymi bohaterami tej części, to mają znaczący wpływ na fabułę. Ich obecność to ukłon w stronę widzów, którzy dorastali z pierwowzorem – i próba przyciągnięcia ich do kin
Oryginał trafił w swój czas i spodobał się młodej widowni. Współcześnie można patrzeć na ten slasher z nostalgią, bo zachowuje klimat lat 90., który jest nie do podrobienia. Jednak twórcy chyba przecenili jego kultowość. Pojawiają się zdjęcia, nawiązania do konkursu piękności, który wygrała Helen, a nawet ogrodniczki Julie noszone przez Stevie'go. Ale jeśli ktoś nie oglądał wersji z lat 90., to te elementy nie mają dla niego znaczenia.
Niestety reboot ślepo bazuje na oryginale, nie oferując nic od siebie. Wiąże akcję bezpośrednio z wydarzeniami sprzed 27 lat. Bohaterowie są nawet tworzeni na ten sam wzór: atrakcyjna blondynka – Danica, rozsądna brunetka – Ava, opiekuńczy chłopak – Milo i przystojny mięśniak – Teddy. Jeszcze jest piąta członkini grupy – Stevie, która najwyraźniej miała być odświeżeniem pierwotnego składu, ale sprawia wrażenie zbędnego dodatku. Dostajemy więc te same stereotypy co w oryginale.
Do scen wplata się wymuszony i niepotrzebny humor, który przeczy traumie bohaterów. Morderca w płaszczu z hakiem w środku lata na dzisiejsze standardy wygląda śmiesznie i tandetnie. Do budzenia grozy mu daleko, a do budowania napięcia jeszcze dalej. Na siłę próbuje się dodać nowe postacie, kiedy i tak już jest tłoczno wśród głównych protagonistów. Jeśli to ma być horror na serio, to twórcy powinni lepiej przemyśleć scenariusz i nie próbować za wszelką cenę łączyć go z oryginałem. Momentami przypomina to bardziej jego parodię, a nie uwspółcześnioną wersję.
Film przyjmuje klimat młodzieżowy, chociaż bohaterowie są już po studiach, więc teoretycznie to nie nastolatkowie. Dodatkowo nie wiadomo, dlaczego się ze sobą przyjaźnią i jak są w stanie sobie nawzajem zaufać. Ich paczka wypada sztucznie, a postacie nie budzą większej sympatii. Relacja romantyczna między Avą a Milo wygląda mało przekonująco, a chemia między nimi to 0/10. Jest dużo bezsensownych elementów, które nie mają większego wpływu na akcję. Wskazówki i puste tropy są po to, aby zmylić widza i skłonić do myślenia, kto jest zabójcą, ale tak naprawdę wprowadzają zamęt. Scena promująca, w której Danica bierze kąpiel, a w międzyczasie mordowany jest jej narzeczony, już lepiej wypada w zwiastunie niż w samym filmie. Zabójstwo goni zabójstwo, a absurd goni absurd. Dodatkowo finalne rozwiązanie akcji nie trzyma się logicznie całości i budzi bardziej rozczarowanie niż zaskoczenie. Dużo chaosu i pomysłów, ale spójności i logiki brak.
Wracanie do klasyków gatunku zawsze ma potencjał, ale wiąże się też z ryzykiem. Zwłaszcza jeśli twórcy chcą nagromadzić mnóstwo elementów bez dobrego scenariusza. Uwspółcześniona wersja próbuje zrekonstruować to, co się podobało widowni w latach 90., ale niestety to już nie te czasy, nie ten klimat i nie ci sami widzowie. Koszmar minionego lata raczej nie zdobędzie szerszego grona młodych fanów, a osoby lubiące oryginał mogą czuć się rozczarowani. Horror jest słabo zrobiony, bo nie straszy, nie budzi emocji zgodnie z gatunkiem i nie wpasowuje się w dzisiejsze standardy kina grozy.
Poznaj recenzenta
Amelia AdaszakWspółpracowniczka w naEKRANIE.pl. Studentka kulturoznawstwa ze specjalizacją filmową. Twórczyni profilu – @ameliazzakulis w mediach społecznościowych. Zaczynałam od grania w szkolnych spektaklach teatralnych, po drodze pochłaniając filmy – tak narodziła się moja miłość do kina. Mam słabość do produkcji kostiumowych rodem z Jane Austen, klasyki i bajek, które lubię analizować pod kątem kolorów, kontekstów społecznych i kobiecej perspektywy. Obok pisania i oglądania, aktorstwo to moja osobista pasja – coś, co wciąż mnie fascynuje.
Można mnie znaleźć na:
Instagram: https://www.instagram.com/ameliazzakulis/
Tik tok: https://www.tiktok.com/@ameliazzakulis?lang=hi-IN



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1955, kończy 70 lat
ur. 1975, kończy 50 lat
ur. 1962, kończy 63 lat

