

Ken Follett to pisarz wszechstronny. Wielokrotnie pokazał, że potrafi pisać zarówno powieści szpiegowskie, jak i zapierające dech w piersiach książki historyczne. Ja osobiście nie odnalazłam się w tych pozycjach o wywiadowcach itd. Natomiast jego beletrystyka pochłaniała mnie wielokrotnie bez reszty. Dlatego tak mocno rozczarowała mnie jego ostatnia książka Krąg Czasu.
Tym razem pisarz sięgnął po chyba najsłynniejszy krąg megalityczny Stonehenge. Pisze o czasach, kiedy tej budowli jeszcze nie było. W momencie, gdy przeczytałam, że zanosi się na umieszczenie w akcji młodego geniusza architektury z epoki brązu, zaczęłam mieć złe przeczucia. Podobieństwo do Filarów ziemi zaczęło nasuwać się samo. Rozumiem, że chciał napisać o powstaniu Stonehenge i że ten proces do tej pory budzi wiele emocji u naukowców, podobnie jak przeznaczenie wspomnianej budowli. Jednak ja od tego momentu zaczęłam czytać z nieco mniejszym entuzjazmem.

No i niestety niewiele się pomyliłam. Książka jest napisana bardzo dobrze. Ken Follett umieścił w niej to, co najlepsze ze swojego warsztatu. Po mistrzowsku miesza fikcję z historią. Widać też dużą dbałość o historyczne realia. O epoce brązu wiemy bardzo niewiele. Co sobie Follett dopowiedział, zrobił to w sposób bardzo zręczny i wyważony. Język jest bardzo przyjemny w odbiorze, a opisy są działające na wyobraźnię i nie męczą. Jeszcze jedną umiejętność Follett opanował do perfekcji. Pisząc o ludziach, potrafi po mistrzowsku usunąć w cień jednych bohaterów, by dać miejsce w akcji kolejnym, a potem w sposób bardzo naturalny wracają tamci. I tak to się kręci.
Co ciekawe, całkiem niedawno wyszła powieść o podobnym okresie w dziejach autorstwa Edwarda Rutherfurda i dla mnie wypadła znacznie lepiej. Ale Rutherfurd przechodzi później w inne epoki, do wczesnego średniowiecza włącznie. Może właśnie w tym tkwi szkopuł? Może gdyby Follett wyszedł poza epokę brązu, nie musiałby potem tak rozciągać akcji i dodawać wydarzeń i uniknąłby wrażenia przekombinowania?
Krąg Czasu jest dobrze napisaną książką, którą czyta się szybko i z przyjemnością. Niestety, moim zdaniem, brakuje jej pazura, za który pokochaliśmy twórczość Kena Folletta.
Poznaj recenzenta
Agnieszka Kołodziej
