Kraina wielkiego nieba – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 7 grudnia 2018Paul Dano zdążył już udowodnić, jak zdolnym jest aktorem, swobodnie portretując gamę zróżnicowanych charakterologicznie postaci. Tym razem postanowił stanąć po drugiej stronie kamery, adaptując na duży ekran prozę Richarda Forda, przy scenariuszowym wsparciu swojej partnerki, Zoe Kazan.
Paul Dano zdążył już udowodnić, jak zdolnym jest aktorem, swobodnie portretując gamę zróżnicowanych charakterologicznie postaci. Tym razem postanowił stanąć po drugiej stronie kamery, adaptując na duży ekran prozę Richarda Forda, przy scenariuszowym wsparciu swojej partnerki, Zoe Kazan.
Jerry (Jake Gyllenhaal), mający na utrzymaniu żonę, Jeanette (Carey Mulligan) i 14-letniego syna, Joego, traci pracę. Jest zbyt dumny, by starać się ją odzyskać czy choćby podjąć się prób odnalezienia tymczasowego zajęcia; bohater popija, przesiaduje w domu, kryje się przed codziennymi problemami, by koniec końców całkiem od nich uciec, opuszczając rodzinę i wyjeżdżając na kilka miesięcy. Cel wyjazdu: pomoc w gaszeniu wyjątkowo rozległych i groźnych pożarów lasów za najniższą stawkę. Jeanette wie, że mąż nie kierował się dobrem rodziny czy chęcią poświęcenia. Czuje się porzucona i wdaje się w romans, marzy, by poczuć się jak dawniej, jak kiedyś – bo ewidentnie to tego „kiedyś” najbardziej jej brakuje. Niestety, nic z tego. A wszystkim działaniom rodziców w milczeniu przygląda się Joe...
Tak, to Joe jest głównym bohaterem, a zarazem perspektywą – poczynania Jerry’ego i Jeanette obserwujemy wraz z nim. To, co widzimy na ekranie, to małomiasteczkowy dramat, obyczaj, prowadzony spokojnie, nieraz sennie. Proza życia, kryzys, poszukiwanie szczęścia, a nawet czegoś mniejszego – czegoś, co pozwoli osiągnąć zgodę z samym sobą, jeśli nie spełnienie, to chociaż spokój. Wydawałoby się – nic szczególnego, a jednak właśnie ten punkt widzenia i osadzenie znakomitego Ed Oxenbould w roli (zazwyczaj) niemego obserwatora czyni odbiór tej prozy absolutnie wyjątkowym. Dano sprawia, że całkowicie stapiamy się z chłopcem na poziomie doświadczania tego, co dzieje się na ekranie. Kamera umiejętnie przeskakuje od ujęć wydarzeń na samego chłopca; nieraz patrzymy na Joego przez długie sekundy, jedynie słysząc to, co dzieje się na jego oczach, a mistrzowska, pełna niuansów i subtelności gra Oxenboulda absolutnie wystarcza – wiemy, co czuje. Reakcje i niepewność nastolatka nadają wszystkim tym, wydawałoby się, zwykłym ludzkim konfliktom niebywałego ciężaru. Czasem – jak ten mały chłopiec – marzymy o tym, by ta dwójka błądzących osób po prostu usiadła razem, obok siebie, i powiedziała nam, że już wszystko będzie w porządku.
Seansowi towarzyszy specyficzne, typowo dziecięce poczucie zakłopotania, które dzielimy z Joem. Niesamowite, jak bardzo absurdalne mogą wówczas wydawać się pospolite ludzkie zachowania.
Debiut Paul Dano to kino zepsucia, rozpadu relacji, kameralne i świetnie zainscenizowane (klimat lat 60. Kennedy’ego nienachalnie wypływa z ekranu, umacnia go kilka dyskretnie wprowadzonych do fabuły symboli tego właśnie czasu). Aktorstwo całej głównej trójki jest doskonałe i świetnie poprowadzone przez reżysera, który dobrze wiedział, jakich nazwisk potrzebuje do swojego filmu. Spłoszony, nieudolnie udający, że wszystko jest w porządku Gyllenhaal, goniąca za swoją młodością, rozbita Mulligan i wycofany, nieśmiały Oxenbould. Nikt z nich nie ucieka się tu do gry gwałtownej (poza jedną może sceną), nie musi zresztą – to wyciszony obraz, dający jednak wielkie pole do popisu aktorom potrafiącym się po tak cichym kinie swobodnie i z wprawą poruszać.
Wildlife, jak brzmi oryginalny tytuł, to, ostatecznie, emocjonujące młodzieńcze obserwacje dzielone z chłopcem, który – mimo swej naiwności – nieraz wydaje się najdojrzalszy; granice potrafią się tu zatrzeć, dysonans goni dysonans. Całość pozbawiona jest jakiegokolwiek komentarza, koniec końców nikt nie jest tu oceniany, nikogo się nie oskarża. Choć jasne, jeśli chcemy, możemy – na bazie własnych konkluzji – wskazać sobie kogoś palcem.
Wildlife to nie tylko udany, ale wręcz naprawdę mocny debiut, po którym warto obserwować poczynania Paula Dano po tej stronie kamery. Pełna reżyserska świadomość i kontrola.
Poznaj recenzenta
Michał JareckiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat