Krok do prawdy
Gdy Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. skupia się na głównym wątku staje się serialem o wiele ciekawszym, lepszym i bardziej wciągającym niż zwyczajne przeciętne odcinki ze sprawą tygodnia.
Gdy Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. skupia się na głównym wątku staje się serialem o wiele ciekawszym, lepszym i bardziej wciągającym niż zwyczajne przeciętne odcinki ze sprawą tygodnia.
Takim oto sposobem powracamy do wątku Centipede i ich planu na zbudowanie armii superżołnierzy. Zaskakujące w tym wszystkim jest tak naprawdę jedno - równolegle w Arrow mamy niezwykle podobny wątek, a sposób realizacji obu dzieli lata świetlne. Tylko że tym razem mogę to zaliczyć w Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. do udanych motywów, bo odbicie więźnia i starcie w garażu sprawdza się: jest efektowne i dostarcza wrażeń. Bohaterowie nadal wypadają tutaj mizernie, dlatego pozytywem jest scena, w której jeden z superżołnierzy spuszcza porządny łomot Wardowi i May. Plus za obsadzenie w tej roli Matta Mullinsa, który mógł zaprezentować swoje nietuzinkowe umiejętności.
Największą zaletą jest obecność Mike'a Petersona, który na tle mdłej grupy bohaterów wypada bardzo sympatycznie. Nie obraziłbym się, gdyby wymieniono drewnianego Warda i irytujących Fitza oraz Simmons na właśnie tę postać, która poza ciekawą osobowością posiada też supermoc. Zauważmy, że w tym odcinku sprawdza się wyśmienicie w scenach kameralnych, ale także w akcji, gdzie daje radę choćby przez chwilę stawić czoło większej liczbie przeciwników, którzy na dodatek są lepiej wyszkoleni.
[video-browser playlist="634993" suggest=""]
Fabuła finałowego odcinka jest poprawna, ale obywa się bez fajerwerków. W odróżnieniu od wielu przeciętnej jakości odcinków ten ogląda się bardzo dobrze. Wątki są płynnie rozwijane, dzięki czemu nie ma jakichś zapychaczy i na nudę narzekać tym razem nie mogę. Szkoda, że tak powierzchownie jest traktowana historia Skye. Intryguje mnie tajemnica stojąca za jej przeszłością, a na razie nie ujawniono nawet drobnych sugestii.
Nadal nie wiadomo, dla kogo pracują czarne charaktery i kim jest postać jasnowidza. Da się zauważyć specyficzną relację, jaka wiąże Rainę z wyzwolonym więźniem z początku odcinka. Nieźle wypada końcowy cliffhanger, który rzekomo miał być szokujący. W istocie Marvel w swoich zapowiedziach używa zbyt mocnych słów, ale co najmniej zaskakującym bezapelacyjnie bym go nazwał. Pułapka, w jaką Mike wpędza Coulsona jest dobrym motywem, który w dalszej części pierwszego sezonu może ten serial rozruszać. Zwłaszcza, że wyraźnie nam zasugerowano odpowiedź na pytanie, co się stało z Philem. Trudno do końca powiedzieć, która z teorii może sugerować, że Coulson będzie im pomocny w dopracowaniu serum superżołnierzy. Mam jedynie nadzieję, że Petersen nie zginął na tym moście, bo to będzie strzał w stopę, jeśli uśmiercą ciekawe postacie, a denne nadal będą grały pierwsze skrzypce.
Najpiękniejszą sceną finału jesieni jest moment, w którym Ward dostaje kulkę. Wiem, że to zbyt piękne, by postać zginęła, ale sam fakt się liczy, bo wyczekuję jego śmierci od co najmniej kilku odcinków. Ostatni epizod w tym roku jest niezły, ale wyraźnie pokazuje, że poza nie najlepszym pomysłem na bohaterów (nadal poza Coulsonem tylko Skye i May na plus), największym problemem Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. jest brak ciekawych historii na pojedyncze odcinki, bo przewodni wątek sezonu jest niezły. Gdyby zgodnie z panującą modą zachowane równowagę, wrażenia byłyby o wiele lepsze.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat