Kroniki Times Square: sezon 2, odcinek 4 – recenzja
Data premiery w Polsce: 11 września 2017Najnowszy odcinek Kronik Times Square pełen jest zarówno lekkich, humorystycznych momentów, jak i cięższych, dramatycznych chwil. Rzeczywistość przybiera różne barwy, również na Times Square, o czym serial Davida Simona dobitnie nam przypomina.
Najnowszy odcinek Kronik Times Square pełen jest zarówno lekkich, humorystycznych momentów, jak i cięższych, dramatycznych chwil. Rzeczywistość przybiera różne barwy, również na Times Square, o czym serial Davida Simona dobitnie nam przypomina.
Epizod rozpoczyna, podobnie jak poprzednie odsłony drugiej serii, alfons w dziwacznej roli. Tym razem sutener ma okazję przekonać się, co czuje jego podopieczna, która jest traktowana jak towar na sprzedaż. Larry, rozpoczynając karierę gwiazdora porno, musi pochwalić się zdjęciami przedstawiającymi jego atuty. Mimo pewnej nieśmiałości na początku, w końcu staje na wysokości zadania. Dosłownie i w przenośni.
Początek odcinka jest dość zabawny. Twórcy z lubością przedstawiają pracę nad filmami porno jako zbiór anegdot, gagów czy dowcipów. Obserwując raczkujący przemysł filmów dla dorosłych, podglądamy, jak nieporadnie radzą sobie z nowymi wyzwaniami dawni królowie nowojorskiego nocnego życia. Teraz, gdy trzeba się dostosować, zamieniają się w dzieci błądzące we mgle, które muszą być prowadzone za rękę przez nową rzeczywistość. Oczywiście w konkretnych momentach są w stanie pokazać prawdziwą wartość, jak CC podsuwający reżyserowi pomysł na rozwiązanie pewnego „dyszącego” problemu lub jak Larry, okazujący się mistrzem improwizacji. Nie zmienia to jednak faktu, że z niezwykłą radochą patrzy się na niezgrabne początki przemysłu porno.
Z wielką przyjemnością śledzi się również działania Candy, brnącej do przodu ze swoim nowatorskim pomysłem na film dla dorosłych. W dzisiejszych czasach adaptacje porno bajek dla dzieci to chleb powszedni, ale wówczas mało kto rozumiał tę konwencję. Candy przedstawiana jest jako wizjonerka z genialnym pomysłem, która musi przebić głową dziesiątki murów, aby osiągnąć to, co sobie zamierzyła. Bardzo dobrze obserwuje się bohaterkę w akcji. Pewna siebie, zdecydowana kobieta zapracowała na swoją pozycję w pornobiznesie. Dzięki przeszłości ma więcej doświadczenia niż najstarsi reżyserowie i producenci, a wrodzony talent sprawia, że potrafi natchnąć dane dzieło czymś wyjątkowym. Twórcy jej postacią starają się pokazać, że porno jest jednak pewną dziedziną sztuki. Klucz do sukcesu to całkowita wolność artystyczna i wyzwolenie się kobiet z kajdan uwłaczających zależności. Candy jest najlepszym przykładem takiej swobody, co widać zarówno na polu zawodowym, jak i w sprawach osobistych, kiedy nie daje sobą pomiatać pruderyjnej matce.
Tym razem dużo czasu ekranowego dostają Vinnie i Abby. Ich wątek łączy się z tragedią, będącą z kolei pokłosiem mafijnej wojny o wpływy na Times Square. Dwie zwaśnione grupy przestępcze podpalają nawzajem zarządzane przez nie domy publiczne. W wyniku jednej z takich akcji ginie młoda dziewczyna, co doprowadza do wielu dramatycznych sytuacji. Zdarzenie to wywołuje perturbacje w życiu osobistym Vinniego i Abby, choć nie tak mocne, abyśmy mogli mówić o intensywnych emocjach między tą dwójką. Kłania się tutaj naturalizm i realizm David Simon, który nie stara się za wszelką cenę podgrzewać atmosfery ozdobnikami fabularnymi. Z jednej strony to niewątpliwa zaleta, bo przecież za to kochamy styl twórców The Wire. Z drugiej jednak, trzeba czasami przedzierać się przez gąszcze mało interesujących zawiłości, będących solą ówczesnej rzeczywistości.
Mówiąc prościej – nie zawsze jest tak ciekawie, abyśmy oglądali serial z wypiekami na twarzy. Widoczne to jest szczególnie wtedy, gdy schodzimy z planu filmów dla dorosłych i zanurzamy się w nowojorską rzeczywistość. Wielowątkowość fabuły i to, w jaki sposób twórcy skaczą z jednej historii do kolejnej, sprawia, że widz nie zawsze ma czas, aby odpowiednio wczuć się w opowieść. Ta dokumentalistyczna maniera ma swój urok, ale motyw pożaru w domu publicznym należało poprowadzić nieco ciekawiej. Śmierć Kitty, porachunki gangsterskie czy wyrzuty sumienia Boby’ego można było nieco podgrzać fabularnie, aby widz zaangażował się emocjonalnie w sytuację, a nie tylko patrzył na nią z perspektywy obserwatora.
Powyższy zarzut oczywiście nie dla każdego będzie wadą. Część widzów z pewnością przepada za tego typu narracją i woli takie realistyczne podejście zamiast podkoloryzowanej na potrzeby telewizji fikcji. Nie da się jednak ukryć faktu, że w The Deuce dużo ciekawiej jest, gdy możemy pośmiać się z początków branży porno, niż wtedy gdy trafiamy w nowojorskie epicentrum układów i układzików.
Źródło: zdjęcie główne: HBO
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat