Krypton: sezon 1, odcinek 2 – recenzja
Krypton ponownie potwierdza, że jest serialem oklepanym i przewidywalnym. Odznaczanie schematów fabularnych z listy to za mało na taki temat i potencjał.
Krypton ponownie potwierdza, że jest serialem oklepanym i przewidywalnym. Odznaczanie schematów fabularnych z listy to za mało na taki temat i potencjał.
David S. Goyer jest twórcą tego serialu i producentem, którego styl jest wyczuwalny w każdym aspekcie budowania historii. Nie jest on showrunnerem, ale 2. odcinek jedynie udowodnia mi, jak wielki wpływ ma na scenariusze i kształtowanie się tej opowieści. Szkoda tylko, że jest on kiepskim scenarzystą, którego pomysły często są bardzo nietrafione. W przypadku serialu Krypton wszyscy twórcy idą po linii najmniejszego oporu. Scenariuszowo ten odcinek to odhaczanie najważniejszych gatunkowych schematów, które powinny się pojawić. Gdyby chociaż pobawiono się tymi kliszami i przedstawiono je w jakiś oryginalny sposób, nie miałbym nic przeciwko. Kłopot jest taki, że wszystko jest zwyczajne, oczywiste i oczekiwane. Przewidywalność każdego aspektu fabuły jest wręcz bolesna.
To czuć przede wszystkim w rozwoju postaci Seg-Ela, którego każdą decyzję w tym odcinku można byłoby przewidzieć po poprzednim bez oglądania. Jest wściekły po śmierci rodziców, odcina się i planuje bezsensowną zemstę. A do tego włącza mu się tryb buntownika, który nie wierzy w ani jedno słowo Adama Strange'a o Brainiacu. Czy ktokolwiek był zaskoczony tym, że ostatecznie się nie zemścił i podjął decyzję o walce o ród El? Czy można było mówić o zwrocie akcji, że jednak w tym odcinku został odnaleziony dowód na istnienie Brainiaca? Żadnym zaskoczeniem jest też fakt, że córka jego przeciwnika spiskuje przeciwko niemu. To wszystko jest oczekiwaną kulminacją tych wszystkich gatunkowych klisz, które są przedstawione zwyczajne, mało angażujący i czasem po prostu kiepsko. One też motywują do wysnucia wniosku na temat tego, co będzie dalej. A kłopot jest taki, że ten odcinek nie daje żadnej nadziei na to, by kolejne miałyby czymkolwiek zaskoczyć. Kolejne schematy przenoszenie na realia planety Supermana mogą ostatecznie zmęczyć.
Jakimś plusem odcinka jest przedstawieniem Lyty Zod, która poprzednio nie miała nic do roboty. Teraz wiemy, że jest ona kimś o mocnym kodeksie moralnym, kto potrafi walczyć, jest niezłomna i uparta. To pokazuje nam bohaterkę na swój sposób ciekawą, bo kompletnie inną od nijakiego Seg-Ela. Taką, która dobrze wpisuje się w konwencję i fikcyjny świat przedstawiony. A wręcz dzięki niej lepiej poznajemy społeczność Kryptonu i obyczaje nim rządzące. Jest w tym jakiś potencjał na więcej.
Najgorzej chyba wypada odgrzewanie pomysłu z Man of Steel. W filmie Jor-El (Russell Crowe) jako holograficzny zapis dawał wskazówki młodemu Supermanowi, a tutaj dziadek Seg-Ela robi dokładnie to samo. Z całych sił chciałem dostrzec w tym jakiś sens lub oryginalne podejście, ale nic z tego. To jest najzwyklejsze skopiowanie pomysłu, który został już użyty wcześniej przez Goyera. Szkoda tylko, że na razie wypada zaledwie przeciętnie. Oby był w tym większy cel fabularny.
Krypton wygląda ładnie, ma ciekawie zbudowany świat, który zasługuje na o wiele lepszą historię. Na razie całość wydaje się zaskakująco wtórna i oklepana. Bez ciekawych postaci i pomysłów fabularnych. Nie można budować takiego serialu na kiepsko odgrywanych schematach.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat