Kulawe konie - sezon 5, odcinek 3 - recenzja
Data premiery w Polsce: 8 października 2025Trzeci odcinek Kulawych koni to jeden z tych przejściowych. Przygotował grunt pod bardziej dynamiczne wydarzenia. Nie posunął fabuły zbytnio do przodu, ale dostarczył sporo rozrywki swoim humorem.

W nowym odcinku Kulawych koni główni bohaterowie byli przetrzymywani w swojej siedzibie przez agentów Regent's Park. Niewiele tu się działo, bo większość czasu spędzili na analizie sytuacji i próbach odwrócenia uwagi czujnej Devon. Nie podziałał śmierdzący podstęp Lamba, który był do przewidzenia. Trochę to obrzydliwe, ale Gary Oldman, który ostatnio został odznaczony tytułem szlacheckim, bez wysiłku przeobraził to w komiczną scenę. Zresztą atmosfera zmieniała się jak w kalejdoskopie – z zabawnej po pełną napięcia, gdy Lamb został sprowadzony do parteru przez Devon. To zaskakiwało, a jednocześnie denerwowało. Nie zostali wysłuchani, aby móc ostrzec o niebezpieczeństwie.
Wbrew pozorom w tych scenach było sporo emocji, a najlepsze było jeszcze przed widzami. Historia Lamba o torturach intrygowała, bo trudno było określić, czy ją zmyśla, czy mówi prawdę. Natomiast musi ona mieć jakieś znaczenie dla niego, skoro to właśnie jej użył do dywersji, naprowadzając grupę, jak mają zadziałać zespołowo. Sama akcja była krótka, ale konkretna i przede wszystkim skuteczna. Teraz bohaterowie mogą ruszyć na ratunek kandydatom na burmistrza. I jak zwykle będą to robić wbrew Regent's Park.

Z kolei cały wątek Ho okazał się jedną wielką komedią. Był wręcz niepoważny przy dość napiętej sytuacji w Londynie, w którym doszło do kolejnego zamachu tym razem na... pingwiny. Trochę to wszystko jest niedorzeczne, ale pod tym humorem kryje się dramat. Z jednej strony wybuch w zoo to przerażające zdarzenie, pomimo że zginęły „tylko” zwierzęta. Ma to odwrócić uwagę od czegoś o większym znaczeniu. Z drugiej strony Diana, przesłuchując Ho, rozszyfrowała naszego hakera, który wypiera prawdę o „swojej dziewczynie”, ponieważ desperacko szuka miłości. Chyba naprawdę wierzy w niewinność Tary, co jest trochę przykre. Kobieta najprawdopodobniej dorwała się do danych MI5. Natomiast warto docenić Christophera Chunga, który jest znakomity w swojej roli. Bawi się nią – im bardziej absurdalna kwestia, tym wypada zabawniej.
Claude Whelan dalej nie popisuje się, jako szef Regent's Park. Wciąż dostaje groźby związane ze swoimi wybrykami z przeszłości, co może zagrozić bezpieczeństwu państwa. Tutaj też twórcy wplatają nieco humoru, ponieważ postać jest bardzo groteskowa. Coraz wyraźniej dostrzegamy, że jest powiązany w pewien sposób ze strzelaniną i wybuchami. Może i te sceny nastawione są na komedię, ale są ważne dla fabuły. Na pewno też istotna była scena z Zafarem Jaffreyem, bo okazało się, że jego synem jest chłopak, który odpowiada za sabotaż paliwowy. Ten twist rzeczywiście zaskoczył, podobnie jak reakcja jego ojca, który dość chłodno odniósł się do tych rewelacji.
To był kolejny dobry odcinek Kulawych koni, który wzmógł ciekawość. Jeszcze nie ma dużej ekscytacji, bo ta ma nadejść w kolejnych epizodach. Twórcy zawsze dawkują emocje. Wyraźnie widać, że historia dopiero się rozkręca, a bohaterowie przystępują do działania. Trzeba przyznać, że ten sezon coraz bardziej przypomina kultowe 24 godziny. Jeszcze tylko niech akcja trochę przyspieszy, aby znów można było cieszyć się serialem.
Poznaj recenzenta
Magda Muszyńska




naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1946, kończy 79 lat
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1961, kończy 64 lat
ur. 1967, kończy 58 lat

