Kung Fu: sezon 1, odcinek 2- recenzja
Kung Fu rozwija się powoli, a 2. odcinek pokazuje, jak konwencja serialu będzie prowadzona w dalszych odcinkach.
Kung Fu rozwija się powoli, a 2. odcinek pokazuje, jak konwencja serialu będzie prowadzona w dalszych odcinkach.
Kung Fu wpisuje się w gatunek seriali, które są proceduralami. Każdy odcinek ma przedstawiać jakąś zamkniętą sprawę, którą bohaterka musi się zająć. Zarazem wszystko ma spoiwo w postaci przewodniej historii rozpisanej na cały sezon. Drugi odcinek pokazuje, że twórcy będą szukać równowagi - oferują nam rozrywkę, ale nie zapominają o istotnym elemencie, którym jest ta większa historia. Idą drogą wytyczoną przez wiele innych produkcji gatunku - w tym przypadku priorytet dostaje sprawa odcinka, która pojawia się znienacka, ale w określonym momentach się rozwija, co zapowiada kontynuację w przyszłych epizodach. Wychodzi dobrze, nie ma za bardzo na co narzekać, bo taka forma w tego typu serialach daje dużo pola do tworzenia angażujących opowieści.
Plus dla scenarzystów, że starają się rozwijać historię w taki sposób, aby odejście od głównego wątku wydało się naturalne, a nie wymuszone czy sztuczne. Ten odcinek pokazuje, że natrafienie na dziewczynę potrzebującą pomocy to efekt przypadku, a cała motywacja Nicky jest ściśle związana z jej mistrzynią i poradzeniem sobie z jej śmiercią. Dlatego jest to tylko pozornie samodzielny wątek; bardziej wykorzystywany jest jako narzędzie potrzebnego rozwoju i nakierowania głównej bohaterki. Sama sprawa wydaje się tylko pretekstem do osiągnięcia tego celu, odzyskania wewnętrznej równowagi, która docelowo ma przygotować Nicky na konfrontację z czarnym charakterem. Wątek jest solidny, bo dostajemy problem, którym panna Shen musi się zająć.
Pod kątem akcji jest znów poprawnie z małymi zgrzytami. Kung Fu pod tym względem prezentuje się ponadprzeciętnie, bo widać, że twórcy mają ambicje, by walki były lepsze niż w telewizji. Brett Chen może nie osiąga efekciarstwa z Wojownika, ale patrząc na inne seriale, na czele z hitami Arorwverse, jego praca zdecydowanie się wyróżnia. Widać jednak niedopracowania realizacyjne, bo choć praca kamery jest odpowiednia i dzięki niej możemy obserwować dobrą choreografię, to czasem kaskaderzy zbyt szybko reagują na ciosy Nicky, a to psuje całą iluzję.
Tak jak sprawa odcinka zajęła większość czasu, twórcy doskonale pamiętają o tym, by ciągłość fabularna była zachowana. Mamy więc nowe informacje o czarnym charakterze, mistycznych motywacjach i rodzinnych powiązaniach. Jeśli ta droga będzie zachowana, rozrywka może nadal być na niezłym poziomie. Zwłaszcza że obok tego wątku mamy też ważne relacje rodzinne, które choćby na linii Nicky i jej ojciec potrafią wzbudzić emocje. Zamiast ryzykować, wprowadzając sztuczne wątki romantyczne, twórcy doskonale budują emocje i trafiają w serca widzów bez większego wysiłku.
Kung Fu może nie porywa, ale wychodzi na bardzo solidny serial. Jeśli w kolejnych odcinkach kwestia walk zostanie bardziej dopracowana, odbędzie się to jedynie z korzyścią dla całej produkcji.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat