Kwiaty miłości - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 6 września 2019Kwiaty miłości to dramat o związku romantycznym dwóch osób w takt muzycznych hitów z Nowej Zelandii. Czy nietypowa mieszanka konwencji jest interesująca?
Kwiaty miłości to dramat o związku romantycznym dwóch osób w takt muzycznych hitów z Nowej Zelandii. Czy nietypowa mieszanka konwencji jest interesująca?
Kwiaty miłości to dramat oparty na nowozelandzkiej sztuce, której fundamentem jest znana muzyka z tego kraju, więc w gruncie rzeczy coś, co na świecie może być czymś niespotykanym i świeżym. Film również jest oparty na piosenkach, które są podstawą formy opowiadania tej historii i zarazem jej najmocniejszym aspektem. Brzmi to przyjemnie, trafia w emocjonalne nuty i nadaje temu unikalną tożsamość, bo jako widzowie europejscy mamy świadomość, że nie usłyszymy czegoś ogranego. A emocjonalne tony wypływające z wykonujących utwory George'a Masona i Rose McIverdodają temu sensu i pokazują siłę filmu.
Kłopot się rodzi, gdy przyjrzymy się opowiadanej historii, która wydaje się zbyt dosłownie przeniesiona z desek teatru. Brak temu spójności oraz płynności narracji. Wyraźnie widać zlepek różnych scen z życia głównej pary, który w teatrze niewątpliwie ma sens i może działać, a w filmie sprawia wrażenie skrótowca, który w wielu momentach traci sens, emocjonalny wydźwięk i logikę. Zwłaszcza wyparowuje wiara w to całe mistyczne uczucie łączące bohaterów, które w obliczu wycinków z życia, staje się dziwnie absurdalne. Jesteśmy niestety pozbawieni szerszego kontekstu i wszelkich subtelności budowania romantycznego związku. Jak można uwierzyć w miłość, gdy na jej początku mężczyzna porzuca ukochaną, by pojechać sobie na 2-letnią wycieczkę po Europie? Jak można przekonać się do jego prawdy w sercu, gdy oświadcza się, wysyłając pierścionek pocztą? To nie tylko psuje cały baśniowo-musicalowy wydźwięk tej opowieści, ale także sprawia, że staje się ona nieprawdopodobna. Co jest tym bardziej zaskakujące, gdy przeczytamy o inspiracji historią, która wydarzyła się naprawdę.
Forma opowiadania historii ma swoją negatywną kulminację, która pokazuje totalnie abstrakcyjną przyczynę rozpadu związku. Gdzieś tam w tle majaczą głębsze przesłania o braku komunikacji lub pozbawienia siebie umiejętności rozmowy z partnerem i otwartości. Jednak to umyka, bo przez skrótowość na pierwszym planie mamy z minuty na minutę dziwaczne zachowanie kobiety, jej negowanie prób męża i ostatecznie jej wybuch nie mający żadnych podstaw w faktach. W momencie, gdy powinniśmy coś poczuć w emocjonalnej kulminacji tej historii, dostajemy piosenkę, która pogłębia kryzys fabuły i jej przesłania. A to staje się problematyczne, bo Kwiaty miłości tracą swój pazur w momencie, gdy miały szansę podkreślić swoje walory. W takim momencie jest to objaw brak wyczucia czasu ze strony reżysera.
Wspomniałem, że film brzmi dobrze, a aktorzy zostawiają na planie wiele serca. Jednak konwencja filmowania scen muzycznych staje się kłopotliwa i daleka od przekonującego stylu znanego z musicali. Po prostu widać, że aktorzy na planie mówią w takt słów, a nie śpiewają, więc gdy dograny jest do tego śpiew, on nie zgrywa się pod względem kinetycznym z tym, co widzimy na ekranie. Przez to też wrażenie jest dość specyficzne i rażące, bo zamiast tworzyć to bardziej ekspresyjnie, jak w wielu musicalach, wszystko jest skierowane do wewnątrz. Może gdy obserwujemy ich "śpiewanie w duszy", to ma sens, ale nadal przez takie decyzje formalne brakuje temu odpowiedniej energii, by te emocje bardziej trafiały w czuły punkt.
Kwiaty miłości to bardzo nietypowy i specyficzny film, który nie trafi do każdego. Jego konwencja, skrótowość i brak odpowiednio mocnej, czytelnej puenty sprawiają, że wielu widzów pomyśli o straconym czasie. Jednak są w tym też emocje, jest dobra muzyka, świetnie spisujący się aktorzy i ta wyjątkowość. Koniec końców pozostają mieszane odczucia i trudno z czystym sumieniem polecić obejrzenie tej historii.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat