Labirynt strachu
Niedawna premiera DVD "Labiryntu strachu" to dobra okazja, aby przybliżyć ten film polskim widzom. W końcu odpowiada za niego nie kto inny, jak sam Takashi Shimizu, reżyser popularnej, również w nadwiślańskim kraju, serii "Klątwa ju on".
Niedawna premiera DVD "Labiryntu strachu" to dobra okazja, aby przybliżyć ten film polskim widzom. W końcu odpowiada za niego nie kto inny, jak sam Takashi Shimizu, reżyser popularnej, również w nadwiślańskim kraju, serii "Klątwa ju on".
Miyiu, Ken, Motoko oraz niewidoma Rin to grupka przyjaciół, których łączy tragiczne wydarzenie z przeszłości. Kiedy wszyscy byli jeszcze dziećmi, ich przyjaciółka Yuki zniknęła bez śladu w parku rozrywki. Teraz, po 10 latach, w deszczową noc dziewczyna nagle powraca. Nikt nie daje wiary w to, że faktycznie jest to ich zaginiona koleżanka, mimo to chęć poznania prawdy na temat tego, co dokładnie zdarzyło się tych paręnaście lat temu bierze górę nad zdrowym rozsądkiem. Jednak rzekoma Yuki nie jest w stanie udzielić żadnych wyjaśnień, ponieważ traci przytomność. Pozostali, nie zastanawiając się długo, postanawiają zabrać ją do najbliższego szpitala. Szybko okazuje się, że nie jest to zwykły szpital, ale dziwny labirynt, z którego ucieczka jest niemożliwa. Labirynt, w którym odzywają się duchy przeszłości...
[image-browser playlist="606482" suggest=""]©Monolith Video 2011
Przyznam się szczerze, że z japońskim horrorem zerwałem już jakiś czas temu i jedynie sporadycznie obejrzę jakąś produkcję grozy pochodzącą z tego kraju. Przyczyna jest dość prozaiczna, zbytnia wtórność jaka cechuje te filmy. Być może po prostu nie miałem szczęścia do tytułów i pech chciał, że ciągle trafiałem na kolejne klony "Kręgu" i "Klątwy". W każdym razie straszaki z Kraju Kwitnącej Wiśni najzwyczajniej w świecie mi się przejadły i przestałem być ich ciekawy. Z przykrością muszę stwierdzić, że "Labirynt strachu" raczej nie wpłynie na zmianę mojego zdania.
Największą bolączką nowego dziecka Shimizu jest, a jakże by inaczej, wtórna fabuła. Po raz kolejny mamy do czynienia z tematem zemsty zza światów, z długowłosą dziewczyną i masą innych motywów, które są znakiem rozpoznawczym większości horrorów z tamtego regionu. Co prawda twórcy starają się nas zaskoczyć w końcówce, ale i ona nie robi większego wrażenia i nie jest w stanie zatrzeć uczucia deja vu, które towarzyszy nam przez niemalże cały seans. Razi też sposób, w jaki ukazane zostały niektóre wydarzenia. Reżyserowi zabrakło chyba wyobraźni, a może swego rodzaju wyczucia, przy kręceniu niektórych scen, ponieważ sprawiają one wrażenie dość naiwnych i nieprzekonujących.
[image-browser playlist="606483" suggest=""]©Monolith Video 2011
Średnio spisali się również sami aktorzy, o których można powiedzieć chyba jedynie tyle, że byli. Co prawda nie grali tragicznie, ale nie ma mowy, żeby którakolwiek kreacja zapadła nam w pamięć. Być może jest to też wina scenariusza, który raczej nie daje zbytniej sposobności do zaprezentowania aktorskiego kunsztu, lub samego Shimizu, który nie był w stanie odpowiednio poprowadzić aktorów. Bez względu jednak na przyczynę, nie będzie to element, dzięki któremu film pozyska sobie sympatię widza.
Pozyskać ją może natomiast dzięki stronie audiowizualnej, bowiem ta jest w zasadzie bez zarzutu. Wspaniałe, momentami wręcz artystyczne zdjęcia to niekwestionowana zaleta "Labiryntu strachu", podobnie zresztą jak naprawdę przyjemne dla oka efekty, które nie są nachalne i zastosowane zostały z rozwagą. Całości dopełnia dobrze dobrana muzyka, budująca specyficzną atmosferę i stanowiąca dźwiękową ilustrację przyprawiających o gęsią skórkę wydarzeń. A skoro o tym mowa, to nie wypada nie wspomnieć o tym, że film jest dość klimatyczny. Może nieszczególnie straszy, ale przez blisko półtorej godziny spowija nas aurą niepokoju i tajemniczości, a to już coś.
[image-browser playlist="606484" suggest=""]©Monolith Video 2011
Z ciekawostek należałoby wspomnieć, iż film kręcony był w prawdziwym japońskim parku rozrywki Fuji-Q Highland, a dokładnie w znajdującym się tam domu strachu o nazwie Nawiedzony Szpital. Zabieg ten dość znacząco wpłynął na wspomniany już klimat, bowiem ciasne i mroczne korytarze budynku, jak również odpowiednio ucharakteryzowane manekiny, które na nich porozmieszczano to wręcz wymarzona sceneria dla niejednego horroru. Tym bardziej, że już sam widok większości pomieszczeń przyprawia człowieka o uczucie klaustrofobii. Pomijam już fakt, że wykorzystanie gotowej scenografii to również oszczędność środków, które można wykorzystać na coś innego, w tym wypadku zapewne na trójwymiar, w którym film nakręcono. Niestety polscy widzowie efektów 3D nie doświadczą, gdyż u nas film trafił od razu na rynek DVD. Chociaż nie ukrywam, że taki seans byłby z pewnością ciekawym doznaniem - niektóre sceny zostały nakręcone w naprawdę interesujący sposób.
"Labirynt strachu" jest tytułem bardzo nierównym, z jednej strony olśniewa pod względem audiowizualnym, z drugiej zaś razi przeciętnym aktorstwem i wtórnym scenariuszem. Boli to tym bardziej, że film zaczyna się doprawdy intrygująco, niestety dość szybko ucieka w utarte schematy i nie oferuje nic, czego byśmy już nie widzieli w podobnych produkcjach. Niemniej jednak całość ogląda się bez poczucia zmarnowanego czasu, a chwilami nawet w napięciu. Normalnie wystawiłbym ocenę neutralną, czyli 5, jednak ze względu na moją awersję do japońskiego horroru, która towarzyszy mi już od jakiegoś czasu i może przełożyć się na brak obiektywizmu, profilaktycznie dodam jeden punkt więcej. Koniec końców to nie był zły film.
Ocena: 6/10
Poznaj recenzenta
Marcin KargulDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat