„Limitless”: sezon 1, odcinek 4 – recenzja
"Limitless" ogląda się dobrze. Fabuła rozwija się w niezłym kierunku, cały czas zachowując przyjemną równowagę pomiędzy wątkami odcinka a przewodnią historią sezonu.
"Limitless" ogląda się dobrze. Fabuła rozwija się w niezłym kierunku, cały czas zachowując przyjemną równowagę pomiędzy wątkami odcinka a przewodnią historią sezonu.
W "Limitless" coraz lepsze wrażenie robią sprawy odcinka, ponieważ zaczynają być bardziej przemyślane, są lepiej prowadzone i dobrze zazębiają się z pozostałymi wątkami. Plus tego jest też taki, że bieżąca sprawa jest bardziej osobista, bo chodzi o znajomego Fincha. Nie ma w tym nic szczególnie odkrywczego, a całość pełna jest oczywistych rozwiązań, ale mimo tego wrażenie jest pozytywne, bo sposób, w jaki Finch pozbywa się problemu, może się podobać - jest prosty, ale satysfakcjonujący. Fajnie wpleciono w to sposób, w jaki bohater radzi sobie ze złamanym sercem.
Dobrze wygląda też fakt, że NZT nie robi z Fincha geniusza ot tak. On dopiero uczy się wykorzystywać swoje umiejętności i zdobywa potrzebną wiedzę. Wydaje się, że pewne jego błędy, które dla widza są oczywiste, tutaj są aż wskazane. Chodzi głównie o to, jak podchodzi do pierwszego zadania od siepacza pracującego dla Morry. To dalej jest ten sam Finch - prosty facet, którego umysł zaczyna pracować na pełnych obrotach. Musi jeszcze pojąć, zrozumieć i nauczyć się wszystkiego, by nie popełniać błędów. Wydaje się, że to dobra metoda, by rozwijać postaci w kolejnych odcinkach.
[video-browser playlist="754469" suggest=""]
Samo wykonanie zadania dla Morry odbywa się fajnie, ponieważ wykorzystano potencjał zdolności Fincha, który dobrze wszystko przemyślał i dopracował. Istniało tutaj ryzyko zbyt banalnego poprowadzenia sprawy, ale twórcy nie zawiedli. Dobrze, że wprowadzono dylemat bohatera i jeszcze wyraźniejszą świadomość zagrożenia nie tylko dla niego, ale i jego rodziny. Oczywiście to wszystko rodzi więcej pytań niż odpowiedzi, bo nie wiemy, po co w ogóle Finch miał zbierać te materiały. Czy to ma jakiś głębszy sens, czy to tylko test przydatności? Na pewno z perspektywy widza istotne jest potwierdzenie, że w testach brał udział ojciec agentki Harris. Jest to raczej ważne dla całej historii, choć na razie wydaje się jedynie niuansem.
W sumie po raz kolejny powiem, że postacie drugoplanowe to stereotypowe i papierowe tło. Trzeba ten element poprawić, bo zbyt duży nacisk jest położony na jednego bohatera - gdyby więcej postaci dawało serialowi coś od siebie, wpłynęłoby to pozytywnie na jakość. Jednak tutaj w końcu postawiono krok w dobrym kierunku. Nareszcie agentka Harris (Jennifer Carpenter) dostaje więcej czasu ekranowego na rozwój. Nadal jest trochę za bardzo osadzona w gatunkowych schematach, ale dzięki kilku motywom powoli staje się ciekawsza, a jej historia nabiera wyrazu. No i cieszy jej relacja z Finchem, która zaczyna ładnie się zazębiać i rozwijać. Wzbudza to sympatię.
"Limitless" nadal ogląda się po prostu świetnie. Motywy działania Fincha po NZT napędzają ten serial i powodują, że warstwa rozrywkowa stoi na wysokim poziomie. Do tego mamy solidną sprawę odcinka, intrygujący wątek główny i nie brak w tym wszystkim humoru (relacja z Ikiem i Mikiem jest tego fajnym przykładem). Jest dobrze.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat