Lone Sloane: Gail, Chaos – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 24 stycznia 2018W drugiej części fascynującego cyklu Lone Sloane mamy niekłamaną przyjemność podziwiać bogatą wyobraźnię oraz kunszt graficzny francuskiego mistrza komiksu, Philippe’a Druilleta. Tytułowy kosmiczny awanturnik powraca w chwale, a jego konfrontacja z potężnym Imperatorem Shaanem jest coraz bardziej ekscytująca oraz zacięta.
W drugiej części fascynującego cyklu Lone Sloane mamy niekłamaną przyjemność podziwiać bogatą wyobraźnię oraz kunszt graficzny francuskiego mistrza komiksu, Philippe’a Druilleta. Tytułowy kosmiczny awanturnik powraca w chwale, a jego konfrontacja z potężnym Imperatorem Shaanem jest coraz bardziej ekscytująca oraz zacięta.
Philippe Druillet to legendarny frankofoński artysta, który wypracował własny, niepowtarzalny styl plastyczny. Urodzony w 1944 roku autor to jeden z najważniejszych europejskich twórców komiksowych. W młodych latach pracował jako fotograf, co znacznie wpłynęło na rozwój jego rzemiosła. W 1974 roku wraz z kilkoma równie utalentowanymi osobami, przede wszystkim Moebius (wybitny rysownik, współautor Incal i westernowej serii Blueberry #5: Złamany nos. Plemię widmo. Długi marsz, twórca konceptów graficznych do takich filmów, jak choćby Alien czy The Fifth Element), założył niezwykle popularny magazyn komiksowy Metal Hurlant. Czasopismo promujące groszowe opowieści graficzne z pogranicza horroru i SF – bardziej znane ze swej amerykańskiej wersji Heavy Metal – było swoistą kuźnią talentów i wybitnych serii. To właśnie tam debiutowały pierwsze rozdziały recenzowanego cyklu. Trzeba również zauważyć, iż Druillet był wielkim fanem twórczości H.P. Lovecraft, tanich opowieści SF oraz sztuki gotyckiej, co znalazło swoje odbicie w jego mocno awangardowych komiksach.
Uniwersum wykreowane na łamach Lone Sloane to tętniący życiem, burzliwy i futurystyczny świat, pełen fantasmagorycznych ras, potężnych bóstw i tyranów oraz galaktycznych wojowników. Pełno tu brutalności, przemocy, erotyki, złowróżbnych przepowiedni, braku nadziei na lepsze jutro oraz istnej degrengolady. Niczym w starożytnych legendach otrzymujemy tu wykutego ze stali dwuznacznego bohatera, który z impetem, narażając swe życie, staje naprzeciw całej armii rozjuszonych wrogów. Najważniejszym elementem całej układanki są monumentalne, dopieszczone pod każdym względem budowle, unoszące się w przestrzeni kosmicznej oraz całostronicowe plansze prezentujące poszczególnych bohaterów, zwłaszcza tytułowego pirata, a także jego nemezis, Cesarza Shaana. Z pewnością w całych dziejach sztuki komiksowej próżno szukać równie interesujących i przykuwających oko wizji dalekiej przyszłości.
Lone Sloane: Gail. Chaos prezentuje się niemal tak samo fantastycznie, jak debiutanckie perypetie odważnego herosa. Rzeczony wolumin złożony jest z dwóch opowieści – Gail i Chaos, powstałych na przełomie (bagatela) dwudziestu pięciu lat. W otwierającej album historii obserwujemy desperackie próby ucieczki protagonisty z więzienia, w którym został osadzony. Lone staje na czele zbrojnej rewolty wymierzonej przeciwko agresorowi. Rewelacyjnie wypada tutaj konstrukcja całej planety Gail, jej mieszkańców, proces odmóżdżania (sic!) nieposłusznych więźniów, kosmiczna bitwa z agresorem, a także sylwetka okrutnego władcy tego miejsca, księcia Iriama Merennena. Powstała w 2000 roku kontynuacja przygód Lone’a (Chaos) rozgrywa się dekadę po tragicznej śmierci wielbionego bohatera. Samozwańczy awanturnik został przywrócony do żywych w jednym tylko celu, ostatecznym rozprawieniu się z plugawym Cesarzem Shaanem. Poznanie prawdziwej tożsamości zamaskowanego despoty okaże się nie tylko sporym zaskoczeniem, ale również ogromnym twistem fabularnym, potwierdzającym kunszt scenopisarski wybitnego francuskiego twórcy.
Reasumując: Lone Sloane może pod względem warstwy fabularnej nie różni się zbytnio od serii o podobnej tematyce (choćby Storm tom 1. Świat na dnie. Ostatni zwycięzca), ale biorąc pod uwagę jego ilustracje, ciężko go porównywać do innych komiksowych cyklów SF. W niniejszym dziele ponownie znajdziemy gros majestatycznych plansz, prezentujących kuszącą wersję świata przyszłości i jej mieszkańców. Zekranizowanie komiksów Philippe’a Druilleta byłoby nie tylko wielkim wyzwaniem, ale także sporym wydarzeniem, gwarantującym sukces komercyjny. Jak na razie pozostaje nam tylko oczekiwać na polskie wydanie kolejnych niesamowitych dzieł wspomnianego artysty. Nie ma co się oszukiwać, rzecz obowiązkowa dla wszystkich szanujących się wielbicieli sztuki komiksowej.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Mirosław SkrzydłoKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat