M3GAN 2.0 - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 27 czerwca 2025M3GAN 2.0 może nie być do końca tym, czego wielu by oczekiwało po kontynuacji, ale osobiście bardzo cieszę się, że powstała ona właśnie w takim kształcie.
M3GAN 2.0 może nie być do końca tym, czego wielu by oczekiwało po kontynuacji, ale osobiście bardzo cieszę się, że powstała ona właśnie w takim kształcie.

M3GAN z 2022 roku niespodziewanie okazała się wielkim hitem — tłumnie odwiedzano kina, a Internet zalały memy z tańczącą i mordującą ludzi tytułową lalką. Film zdobył popularność jako młodzieżowy horror, będący ironicznym i przewrotnym uosobieniem lęków związanych ze sztuczną inteligencją. Nie obyło się jednak bez krytyki — wielu zarzucało mu, że nie zawsze udaje się płynnie połączyć grozę z pastiszową konwencją kina klasy B. Na szczęście kontynuacja, zatytułowana M3GAN 2.0, ponownie wyreżyserowana przez Gerarda Johnstone’a, podejmuje próbę naprawienia tych niedociągnięć.
Akcja filmu rozgrywa się dwa lata po tym, jak zaawansowana technologicznie lalka imieniem M3GAN (Amie Donald, głos Jenny Davis), zbyt mocno dążyła do ochrony swojej ludzkiej przyjaciółki Cady (Violet McGraw), co doprowadziło do śmierci kilku osób. W wyniku tych wydarzeń twórczyni lalki Gemma (Allison Williams) stała się zwolenniczką międzynarodowych regulacji sztucznej inteligencji. Nie jest jednak łatwo forsować pewne wytyczne, zwłaszcza w momencie, gdy oryginalne projekty M3GAN zostały skradzione i wykorzystane do stworzenia jeszcze groźniejszej maszyny zwanej Amelia (Ivanna Sakhno).
Czy brzmi to jak skok na kasę? Jeśli nawet, to patrząc na wyniki finansowe filmu, było to raczej chybionym pomysłem. Ale właśnie słaby wynik w box office utwierdza mnie w przekonaniu, że nie było tu intencji wyciągnięcia od widzów większej ilości pieniędzy – raczej chodziło o zerwanie się z twórczych kajdan i pójście w kierunku, który byłby poza wszelkimi schematami i oczekiwaniami. Tym razem skręcono pokrętło o nazwie horror do 10%, a podkręcono do 90% bycie samoświadomą, szaloną czarną komedią, zgrywającą się z Terminatora i filmów z nurtu Kina Nowej Przygody.
Jest tu naprawdę sporo do rozpakowania — od jazdy po bandzie, przez liczne odniesienia do stylistyki kina akcji lat 90., aż po świetnie zrealizowane sceny walk i pościgów. W pewnym sensie można uznać ten film za duchowego następcę Ality: Battle Angel, której kontynuacji prawdopodobnie nigdy się nie doczekamy.
To nie wszystko, bo M3GAN 2.0 dla sporej części widzów może okazać się znacznie ciekawszą i lepszą wersją oryginału, chociaż bardziej horrorowi widzowie zapewne będą kręcić nosem. Uważam jednak, że sam fakt wyjścia poza oczekiwania fanów i zaproponowanie czegoś, co nie będzie odcinaniem kuponów, to naprawdę warta docenienia próba. Choćby dlatego, że kontynuacja nie spoczywa na laurach i stara się rozbudować zarówno świat przedstawiony, bohaterów, jak i tematykę związaną ze sztuczną inteligencją.
I muszę przyznać, że takie podejście stworzyło sporo okazji do tego, by poszaleć. Aluzja do Kevina samego w domu w ramach wyposażonego technologicznie domostwa broniącego się przed uzbrojonymi agentami? Proszę bardzo! O odniesieniach do Terminatora wspomniałem, ale jest ich tutaj znacznie więcej i nie stanowią wyłącznie zgrywy lub pastiszu z tego, co królowało w najtisach lub ejtisach. M3GAN doskonale wie, czym jest samoświadoma rozrywka, która nie traktuje z góry swoich poprzedników.
Nie bez powodu wspomniałem wcześniej o elementach przygodowych — w końcu mamy tu dość osobliwy zespół nerdów, wyposażonych w zaawansowaną technologicznie lalkę, którzy próbują… uratować świat. Taka skala wydarzeń to nie do końca coś, za czym przepadam, ale trzeba przyznać, że gdy film skupia się na bardziej kameralnych wątkach — relacjach i wyzwaniach przekraczających możliwości bohaterów — daje to naprawdę sporo frajdy. A z kim mamy do czynienia? Ze znanymi z pierwszej części: Cole (Brian Jordan Alvarez), działający pod przykrywką i przeciskający się przez systemy wentylacyjne, Tess (Jen Van Epps), której reżyser nie oszczędza, fundując jej sporo fizycznych wyzwań, a mimo to pozostającą głosem rozsądku grupy, oraz Cady, która coraz lepiej potrafi zadbać o siebie — wszyscy tworzą dynamiczny, ciekawie zarysowany zespół. Dialogi są pełne ciętych ripost, a M3GAN 2.0 ma wyraźny luz w serwowaniu absurdów. Owszem, tempo bywa nierówne — dialogi czasem dominują nad akcją, a główna przeciwniczka, Amelia, rozkręca się dość późno — ale mimo to trudno się tutaj nudzić.
Film Johnstone’a to po prostu bardzo dobra rozrywka, choć nie udało się uniknąć pewnych problemów. M3GAN 2.0 bierze na siebie zbyt wiele, jeśli chodzi o komentowanie kwestii związanych ze sztuczną inteligencją i podejściem do technologii. To temat dziś mocno eksploatowany — być może słusznie — ale łatwo tu wpaść w pułapkę moralizatorstwa. Sam pomysł umożliwienia ludziom konkurowania z maszynami jest intrygujący, ale w praktyce wiele wątków wypada średnio albo ociera się o sztampę. Rozczarowuje niestety także sam finał — sprawia wrażenie skleconego na szybko. Mimo wcześniejszej samoświadomości i zabawy konwencją, zakończenie uderza w ograne schematy, których nie powstydziłyby się dzisiejsze produkcje Marvel Studios. Choć przez większą część seansu film oferuje sporo frajdy i nietuzinkowych rozwiązań, ostatecznie zmierza w stronę najprostszych pomysłów, które mogą nie tylko znużyć widza, ale też mogą wywołać zawód, że nie udało się utrzymać tego tempa przez cały film.
Ostatecznie uważam, że M3GAN 2.0 może zyskać nowych fanów i może być zawodem dla fanów jedynki, ale jeśli jesteście choć trochę chętni na zaskoczenia w kinie, to pod tym względem powinno być naprawdę nieźle w przypadku dzieła Johnstone’a. Jest tu kilka niewykorzystanych szans i finał nie trzyma poziomu reszty filmu, ale to nie zmienia faktu, że przez większość czasu bawiłem się znakomicie.
Poznaj recenzenta
Michał Kujawiński


naEKRANIE Poleca
ReklamaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1946, kończy 79 lat
ur. 1980, kończy 45 lat
ur. 1958, kończy 67 lat
ur. 1951, kończy 74 lat
ur. 1968, kończy 57 lat

