Mad Dogs – recenzja serialu
Są na tym świecie seriale, o których nie śniło się największym telewizyjnym wyjadaczom. Z pewnością niewielu z was słyszało o brytyjskiej produkcji pod tytułem Mad Dogs. Wielka szkoda, że ten format cieszy się tak niewielką popularnością, ponieważ jest błyskotliwą odpowiedzią na amerykańskie niegrzeczne produkcje spod znaku Breaking Bad. Zacznijmy jednak od początku.
Są na tym świecie seriale, o których nie śniło się największym telewizyjnym wyjadaczom. Z pewnością niewielu z was słyszało o brytyjskiej produkcji pod tytułem Mad Dogs. Wielka szkoda, że ten format cieszy się tak niewielką popularnością, ponieważ jest błyskotliwą odpowiedzią na amerykańskie niegrzeczne produkcje spod znaku Breaking Bad. Zacznijmy jednak od początku.
Zanim przejdziemy do recenzji i omówienia serialu, warto zaznaczyć, że istnieją dwie produkcje telewizyjne pod tym samym tytułem. Oryginalne Mad Dogs to format brytyjski, powstały w 2011 roku. W 2015, Amazon Studios wyprodukowało amerykański Mad Dogs. Jak łatwo się jednak domyśleć, nie był on w stanie dorównać swojemu pierwowzorowi, choć twórcy robili wszystko, aby oddać klimat oryginału. Do głównych ról zatrudnili kilka znanych twarzy, w tym aktora Ben Chaplin, który również występował w brytyjskiej wersji (choć nie powtórzył swojej roli). Niestety powyższe zabiegi nie wpłynęły znacząco na jakość produkcji, dlatego też jedynym serialem spod znaku Mad Dogs, wartym omówienia, jest oryginał.
Pierwszy sezon zaczyna się bardzo niepozornie. Czterech mężczyzn po przejściach przybywa na Majorkę odwiedzić dawno niewidzianego przyjaciela. Wszyscy panowie są dobrymi kumplami, jednak tu i ówdzie widać pewne animozje i ukryte żale. Po przybyciu do bajecznej hacjendy Alvo (Ben Chaplin), rozpoczyna się niekończąca się impreza. Woody, Rick, Baxter i Quinn rzucają się w wir nocnego życia na Majorce, korzystając ze wszystkich pokus, dostarczanych przez tę rajską wyspę.
Sielanka jednak nie trwa długo. Pierwsze symptomy, że coś jest nie tak, mają miejsce na posesji Alvo. Martwa koza w luksusowym basenie zaniepokoiła wszystkich imprezowiczów. Niedługo potem pojawiają się narkotyki, broń i na światło dzienne wychodzą inne mroczne sekrety właściciela hacjendy. Panowie starają się jednak to zignorować i cieszyć niekończącą się imprezą. Gdy na scenę wchodzi dziwaczna postać w karykaturalnej masce Tony’ego Blaira, wszystko się kończy i rozpoczyna się chaos, który będzie rządził życiem bohaterów aż do finałowego odcinka serialu.
Serial Mad Dogs to prawdziwa szalona jazda bez trzymanki. Bohaterowie, zupełnie przez przypadek wplątują się w gangsterską intrygę, która sprawia, że ich spokojne brytyjskie życie wywraca się do góry nogami. Panowie zupełnie nie kontrolują wydarzeń, które wokół nich się dzieją. Są rzucani po całym świecie, gdzie muszą zmagać się z licznymi przeciwnościami i walczyć o życie. Od Hiszpanii przez więzienie w Maroko, aż po slumsy w RPA – wszystkie te lokacje są dla bohaterów zarówno miejscem kaźni, jak i szansą na ratunek. Na każdym terenie czekają na nich uzbrojeni gangsterzy, dziwaczne wizje i kuriozalne zadania. Z drugiej jednak strony, bohaterowie doświadczają również emocjonujących przygód, głębokich przeżyć i miłosnych uniesień. Znerwicowani, zakompleksieni Angole zaczynają wreszcie żyć pełnią życia.
Mad Dogs składa się z czterech sezonów. Trzy z nich ma po cztery odcinki, finałowy tylko dwa. Takie krótkie formy całkowicie jednak wystarczają, aby głęboko i dobitnie wejść w opowiadaną historię. Mad Dogs to nie tylko sensacyjne perypetie i zaskakujące zwroty akcji. Esencją tej brytyjskiej produkcji są relacje między czwórką głównych bohaterów. Woody, Rick, Baxter i Quinn tylko pozornie są dobrymi kumplami. Jak to w życiu bywa, noszą oni w sobie wiele żalu. Obserwujemy więc ich niekończące się rozmowy, dywagacje, monologi, które przez te cztery sezony nakreślają bardzo dokładnie sylwetkę psychologiczną każdego z bohaterów. Dzięki temu rozumiemy ich motywacje i wiemy dobrze, czemu dany bohater akurat tak się zachował w konkretnej sytuacji. Dialogi między postaciami ani przez sekundę nie nudzą. Mają w sobie wiele impulsywności, są często zabawne, innym razem bardzo wzruszające. Nigdy puste i jałowe. Zawsze takie rozmowy w jakiś sposób zmieniają bohaterów i wpływają na oś fabularną.
Psychologia jest esencją Mad Dogs, elementem spajającym postacie i napędzającym je do działania. Scenariusz jednak jest napisany w taki sposób, aby widz ani przez chwilę nie poczuł się znużony przedłużającymi się dialogami. Poszczególne odcinki mają w sobie bardzo dużo charakteru i zadzioru. Akcje, w których biorą udział bohaterowie, przepełnione są błyskotliwymi i nieoczywistymi rozwiązaniami, które zarówno bawią, jak i trzymają w napięciu. Kłania się tu twórczość Quentin Tarantino, Guy Ritchie czy braci Ethan Coen. Jak najbardziej właściwe jest również porównanie do Breaking Bad. Bohaterowie przecież, podobnie jak Walter White, ze stonowanych i flegmatycznych Angoli, stają się brutalnymi bohaterami akcji, którzy nie cofną się przed żadnym, nawet najbardziej nieobliczalnym numerem.
Warto dodać jeszcze, że produkcja pełna jest psychodelicznych stawek, podczas których bohaterowie na granicy snu i jawy doświadczają niesamowitych stanów i spotykają dziwaczne postacie. Co rusz któryś z panów przeżywa narkotyczny trip lub pod wpływem wyczerpania staje oko w oko z jakąś pokraczną kreaturą. Twórcy w bardzo ciekawy sposób przyprawili swojego dzieło szczyptą ezoteryki. Widać to szczególnie w drugim sezonie, kiedy to bohaterowie poznają Majorkę jako wyspę rządzoną przez gusła i przesądy. Wszystkie te motywy są oczywiście niezwykle zabawne i momentami można odnieść wrażenie, że ogląda się kolejną cześć Fear and Loathing in Las Vegas, a nie opowieść o Anglikach w opałach.
W Mad Dogs duże znaczenie ma fakt, że mamy do czynienia z produkcją brytyjską. Jesteśmy już przyzwyczajeni do amerykańskich niegrzecznych filmów/seriali, które coraz rzadziej silą się na oryginalność i mało kiedy zaskakują pozytywnie. Mad Dogs ma w sobie pewną dozę angielskiej flegmy, wyróżniającą tę produkcję wśród setek podobnych. Mimo że struktura fabularna opierająca się na podsuwaniu widzowi coraz bardziej nieoczywistych i kuriozalnych rozwiązań nie jest niczym nowym, w tym wypadku bawi szczególnie, bo podszyta jest charakterystycznym dla Brytyjczyków poczuciem humoru.
Jeśli ktoś z czytających nie oglądał tego serialu, powinien jak najszybciej nadrobić zaległości. Wśród wielu produkcji telewizyjnych jest on zdecydowaną perełką. Oczywiście nie jest to przełomowy format pokroju The Sopranos czy Breaking Bad, ale na pewno seans Mad Dogs dla nikogo nie będzie zmarnowanym czasem. Brytyjczycy wiedzą, jak robić telewizję, a jak się okazuje, ich domeną są nie tylko kryminały.
Źródło: zdjęcie główne: Materiały promocyjne
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat