„Mad Men”: sezon 7, odcinek 14 (finał serialu) – recenzja
Finałowe odcinki "Mad Men" promowane były jako koniec pewnej telewizyjnej ery i naprawdę trudno z tym polemizować. Te 7 sezonów to było doświadczenie unikalne i wyjątkowe, a scenarzyści zaserwowali nam zwieńczenie idealnie wpasowujące się w styl serialu AMC.
Finałowe odcinki "Mad Men" promowane były jako koniec pewnej telewizyjnej ery i naprawdę trudno z tym polemizować. Te 7 sezonów to było doświadczenie unikalne i wyjątkowe, a scenarzyści zaserwowali nam zwieńczenie idealnie wpasowujące się w styl serialu AMC.
„Mad Men” z każdym kolejnym sezonem zagłębiali się coraz bardziej w psychikę Dona Drapera, który przeżył osobiste piekło, by potem odkupywać winy w swoistym czyśćcu w poszukiwaniu nieba i odnalezienia samego siebie. Tak jak w czołówce serialu – cały czas spadał, wciąż zagubiony, aż wreszcie nastąpił przełom. Don – choć niewiele na to wskazywało – dostał względnie szczęśliwe zakończenie. Zresztą to samo można powiedzieć o większości postaci, które pożegnaliśmy w tym finale.
Choć powierzchownie może to tak wyglądać, na pewno nikt nie odważy się stwierdzić, że „Mad Men” zakończyli się cukierkowym happy endem. To, że pozostawiamy bohaterów (oczywiście oprócz biednej Betty) w dobrych dla nich momentach życia, wcale nie oznacza, że prędzej czy później to wszystko nie runie jak domek z kart. Matthew Weiner przyzwyczaił nas do tego, że w tym świecie na jeden sukces przypadają dwa niepowodzenia. Teraz to jednak my przejmujemy kontrolę i sami możemy sobie dopowiedzieć, jak to wszystko potoczy się dalej. Bo przecież było to zwieńczenie bardzo otwarte, karuzela nie przestaje się kręcić, a Don i spółka wkroczyli w lata 70.
To jedno z tych zakończeń, które nie uderzają w nas mocno od samego początku i po jednym seansie. Ja na przykład byłem z początku odrobinę rozczarowany, ale z godziny na godzinę dochodziło do mnie, jak genialny w swojej prostocie był to koniec. Figury na szachownicy zostały poukładane w taki sposób, że przeskok w czasie (którego z początku bardzo oczekiwałem) i epilog nie jest tu potrzebny, bo na przestrzeni lat ci bohaterowie zostali rozwinięci w rewelacyjny sposób.
[video-browser playlist="699251" suggest=""]
Bardzo podoba mi się to, że Joan postawiła na swoim i jednak zdecydowała się zrobić karierę w branży rozrywkowej. Na razie startuje z własnego mieszkania, ale to kwestia czasu, zanim jej biznes się powiększy. Ona już się nie podda. Zrobiła to raz i drugi się na pewno nie powtórzy. Peggy i Pete to zaś jedyne postacie, które są szczęśliwe zarówno w pracy, jak i w życiu osobistym. Będzie dla nich wyzwaniem ten stan rzeczy utrzymać, ale trudno nie trzymać za nich kciuków, bo bardzo dojrzeli od czasu połączenia z McCannem. A Roger i Marie? Cóż, związek to nieco toksyczny i szanse na jego powodzenie każdy może oceniać inaczej, ale dobrze, że Sterling w końcu przestał się motać i – przynajmniej tymczasowo – się ustatkował.
Został nam Don Draper, który nie chciał zostać zwyczajną zębatką w wielkiej korporacji, a nie mając kompletnie dokąd uciec, po prostu wsiadł do auta i ruszył na zachód. Dotarł do Kalifornii i trafił do hipisowskiej komuny, rajskiego miejsca z widokiem na ocean. Znalazł więc swoje „niebo”, ale to nie wystarczyło. Dopiero gdy bohater zobaczył odbicie swoich lęków i samego siebie w zupełnie obcym sobie człowieku, coś w nim pękło i wszystko wreszcie wskoczyło na swoje miejsce – „Nowy dzień, nowe pomysły, nowy ty”, słyszy Don przed rozpoczęciem medytacji, podczas której wpadnie na pomysł jednej z najgłośniejszych i najpopularniejszych kampanii reklamowych Coca-Coli w historii.
W końcu zdał sobie sprawę, że jest przede wszystkim człowiekiem reklamy, ale też zostawił demony przeszłości za sobą, ewoluował i może odnosić sukcesy zarówno w branży, jak i w sferze rodzinnej. A przecież Sally i jego synowie na pewno będą na nim jeszcze polegać. Jasne, potykać się i upadać Don będzie jeszcze nie raz, bo to normalna kolej rzeczy, ale wydaje się, że od teraz podnosić będzie mu się znacznie łatwiej.
Czytaj również: „Mad Men” – rekord oglądalności podczas finału
Drugiego takiego serialu jak „Mad Men” możemy już nigdy nie zobaczyć. Produkcji, która znakomicie zderzyła fikcję ze społeczno-polityczną rzeczywistością USA lat 60. i w przejmujący oraz niezwykle kompleksowy sposób opowiedziała historię garstki ludzi, którzy po prostu chcą być szczęśliwi, ale przeszkód na ich drodze do osiągnięcia celu nie brakuje – jak w życiu.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat