„Madam Secretary”: sezon 1, odcinek 16 i 17 – recenzja
Kiedy już widzowie przyzwyczaili się do poziomu, jaki serwuje "Madam Secretary", nagle, zupełnie niespodziewanie, serial zmienił się w prawdziwy dramatyczny rollercoaster, przesiąknięty politycznymi intrygami.
Kiedy już widzowie przyzwyczaili się do poziomu, jaki serwuje "Madam Secretary", nagle, zupełnie niespodziewanie, serial zmienił się w prawdziwy dramatyczny rollercoaster, przesiąknięty politycznymi intrygami.
„Madam Secretary” do tej pory było bardziej serialem obyczajowym niż emocjonującym dramatem. Jednak „Tamerlane” i „Face the Nation” to zupełnie inna bajka. Oba odcinki przybliżają widzowi główny wątek sezonu i w zastraszającym tempie posuwają akcję do przodu. Twórcy dość długo usypiali czujność publiczności, by w końcu zaserwować taką bombę. Dzieje się naprawdę wiele, jest tu wszystko – zamachy, samobójstwa, traumy i widmo wojny.
Fanom wartkiej i dynamicznej akcji do gustu bardziej przypadnie „Tamerlane”, w którym Elizabeth udaje się do Iranu, by powstrzymać władze przed pochopnym rozpętaniem wojny. I choć jej misja kończy się powodzeniem, to nie można powiedzieć, że wszystko idzie jak po maśle. Spisek, który odkryto w poprzednim odcinku, zbiera swoje krwawe żniwo, a wysoko postawieni irańscy urzędnicy padają ofiarami zamachu. Elizabeth mimowolnie znajduje się w samym centrum zamieszania. Twórcy „Madam Secretary” naprawdę się postarali i stworzyli prawdziwie emocjonalną bombę, która wybucha widzowi prosto w twarz. I choć oczywistym jest, że główna bohaterka zwyczajnie zginąć nie może, to przez parę minut widz naprawdę zaczyna się nad tym zastanawiać. Zwłaszcza gdy patrzy na to, co dzieje się w Stanach. Henry i dzieci, które okazały się bystrzejsze i rozsądniejsze, niż państwo McCord sądzili, nie mają żadnych wiadomości od i o Elizabeth. Wplecenie tego (równie emocjonalnego) wątku obyczajowego potęguje wrażenie dramatyzmu i sprawia, że widzowie przeżywają wszystko, co dzieje się na ekranie.
[video-browser playlist="675910" suggest=""]
Widzowie, którzy nie bardzo przepadają za politycznymi gierkami, zdecydowanie lepiej ocenią „Face the Nation”. Cały odcinek mimo kilku poruszanych wątków skupia się na kondycji Bess - choć stara się ona funkcjonować normalnie, nie może poradzić sobie z wydarzeniami, których była świadkiem w Iranie. Sekretarz Stanu chce pokazać swoją silną osobowość, która jednak okazuje się nie być aż tak silna. I bardzo dobrze – „Madam Secretary” to nie serial o superbohaterach, a o zwykłych ludziach, którzy nie są niezniszczalni. Do tej pory Elizabeth udawało się załatwić wszystko w każdym aspekcie swojego życia. Teraz jednak twórcy stawiają ją przed czymś niemożliwym, co idealnie podkreśla jej człowieczeństwo. Jej zmagania z własną psychiką są równie emocjonujące co sam zamach, a moment, w którym przyznaje się do porażki z samą sobą, to najbardziej prawdziwa scena w całym „Madam Secretary”.
Czytaj również: „Z Archiwum X” – Chris Carter zdradza pierwsze informacje o reaktywacji kultowego serialu
„Tamerlane” i „Face the Nation” pokazują dwa oblicza serialu oraz ujawniają, że w „Madam Secretary” drzemią olbrzymie pokłady dramatyzmu, który dobrze wykorzystany, może owocować takimi perełkami, jak te dwa odcinki. Jeśli historia dalej będzie rozwijać się w takim tempie i z takim rozmachem, widzów czeka niezła jazda bez trzymanki.
Poznaj recenzenta
Wojciech PilarzDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat