Mali agenci nadal bez wyrazu
Ekipa S.H.I.E.L.D. wyrusza na kolejną, już trzecią przygodę. Niestety ponownie raczy nas beznamiętnym, familijnym, proceduralnym epizodem. W tunelu pojawia się jednak światełko...
Ekipa S.H.I.E.L.D. wyrusza na kolejną, już trzecią przygodę. Niestety ponownie raczy nas beznamiętnym, familijnym, proceduralnym epizodem. W tunelu pojawia się jednak światełko...
Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. wciąż jest bardziej serialem familijnym niż wciągającą produkcją, która zapierałaby dech w piersiach - a takie przecież poniekąd były oczekiwania. Owszem, kolejne przygody małych agentów ogląda się całkiem przyjemnie, więc w sumie wszystko byłoby w porządku, gdyby nie chodziło o Jossa Whedona i potencjalnie największy hit obecnego sezonu serialowego.
Duży problem leży w samej fabule, której proceduralny charakter średnio się sprawdza. Mimo że jednoodcinkowce nie rażą strasznie po oczach, to nie są wolne od masy mniejszych bądź większych błędów (na które bardziej wymagający widzowie muszą przymknąć oko), przy czym stanowią okazję raczej do niezobowiązującej rozrywki z kuflem złocistego trunku w dłoni niż śledzenia poczynań bohaterów, siedząc na skraju fotela. I tu dochodzimy do największej bolączki Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D.: braku wciągających historii. Jest to produkcja bardziej dla dzieci niż dorosłych. Nie wspominając już o jakimś wątku głównym, który na chwilę obecną jest szczątkowy. Można było się spodziewać, że chociaż motyw powrotu agenta Coulsona z martwych zostanie należycie eksploatowany i z odcinka na odcinek będzie coraz bardziej intrygował. Niestety w tym aspekcie również odczuwamy posuchę, gdyż scenarzyści ograniczają się do zaledwie kilku wstawek poruszających tę kwestię w dialogach. Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. potrzebuje silnego wątku głównego, który spajałby jednoodcinkowe historie i dawał wyraźny cel tej nietypowej drużynie. Na tę chwilę wypada zanotować jego odczuwalny brak.
Także aktorzy, choć ciekawie dobrani, to widać, że długo będą się docierać i jeszcze wiele zgrzytów przed nimi. Fajnie wygląda relacja Warda ze Skye, a dziewczyna wyrasta na najbardziej interesującą członkinię załogi. Jest wyrazista, nieprzewidywalna i oczywiście piękna, co bez wątpienia doceni męska część widowni. Poza tym jako jedyna zaczyna przechodzić powoli ciekawą metamorfozę. Nie należy też zapominać o starszej wiekowo części obsady, która bez trudu pokazuje młodszemu pokoleniu, jak powinno się występować przed kamerą. Liczę, że zmotywuje ich do lepszych występów, bowiem oni powinni ciągnąć ten serial. To jest ich pięć minut, które na razie średnio wykorzystują.
[video-browser playlist="634627" suggest=""]
Przeciętność widać również w dialogach, a dokładniej - w ich sferze humorystycznej. Na dużym ekranie jeden one-liner gonił kolejny, i co ważne, śmieszył. W serialu natomiast wydają się to być teksty wciśnięte na siłę, przez co nie są w stanie rozbawić widza, a wywołują raczej wyraz politowania na twarzy. Także dialogi, które często są urywane, nie wyglądają najlepiej. Bryluje w nich Coulson, który kończy konwersacje jeszcze zanim tak naprawdę się zaczynają. Cóż, rozumiem ten zabieg, ale jakoś zupełnie do mnie nie trafia.
Największą siłą (i zarazem nadzieją) całego serialu jest osadzenie go w uniwersum Marvela. Praktycznie co chwilę widzimy jakieś nawiązania do filmów czy komiksów. Widać, że w tym aspekcie twórcy się przyłożyli, a serial został idealnie wkomponowany w ten świat. Wisienką na torcie są sceny po napisach. Sprawdziły się na dużym ekranie, czemu więc nie przenieś ich na mały. Założenie trafne - każda scena na końcu odcinka była jak dotąd dużo bardziej intrygująca od samego epizodu. Trudno powiedzieć, czy mają one jakiś większy zamysł, ale jeśli twórcy szykują w ten sposób fabularną bombę, to już czekam z niecierpliwością na jej wybuch.
Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. to lekki i przyjemny w odbiorze serial dla niezbyt wymagających widzów. Wprawdzie można się na nim dobrze bawić, przymykając oczy na niezbyt porywającą fabułę, zgrzytające aktorstwo u "młodych" i bezbarwne historie jednoodcinkowe, ale to miał być hit tego sezonu! Niestety na razie jest na dobrej drodze, by stać się największym kitem. Potencjał nadal jest wielki w tej produkcji - pytanie tylko, czy scenarzyści będą w stanie go wykorzystać i zaoferować nam interesujący motyw przewodni albo choć trochę ruszyć wątek powstania Coulsona z martwych. A może Joss Whedon powinien zagrzmieć i skarcić samego siebie?
Poznaj recenzenta
Łukasz AncyperowiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat