Mały topór - odcinek 3 - recenzja
Mały topór w trzeciej części antologii po raz pierwszy zaproponował nam spotkanie z bohaterem indywidualnym, w którego wciela się John Boyega. Tym samym Steve McQueen zaserwował nam najbardziej angażującą emocjonalnie opowieść ze wszystkich dotychczasowych odcinków.
Mały topór w trzeciej części antologii po raz pierwszy zaproponował nam spotkanie z bohaterem indywidualnym, w którego wciela się John Boyega. Tym samym Steve McQueen zaserwował nam najbardziej angażującą emocjonalnie opowieść ze wszystkich dotychczasowych odcinków.
Dwa pierwsze filmy składające się na Mały topór, antologię Steve’a McQueena, były portretem zbiorowości, choć oczywiście mogliśmy też wskazać bohaterów wysuwających się przed szereg czy stających na czele grupy. Trzecia część, zatytułowana Red, White and Blue, przynosi przełamanie tej zasady i skupia się na indywidualnej historii głównego bohatera – Leroya Logana. Chociaż i ten epizod podejmuje temat policji i jej brutalności, który poruszany był już w pierwszej części antologii, to w przypadku tego odcinka owa kwestia została przedstawiona w nieco innym ujęciu.
Protagonistą Red, White and Blue jest czarnoskóry Leroy Logan. Jego wykształcenie kosztowało rodziców wiele wyrzeczeń. Ich trud, a szczególnie starania ojca, osiągnęły zamierzony efekt, a młody mężczyzna realizuje jego plan na swoje życie. Leroy unikał problemów z prawem, zrobił doktorat i jest pracownikiem naukowym, który wkracza na drogę dalszej, obiecującej kariery. Jednakże kilka czynników, w tym atak policjantów na jego ojca, sprawia, że w bohaterze budzi się sprzeciw wobec niesprawiedliwości policji. Wstępuje więc w jej szeregi, by zmienić organizację od środka. Nie jest to jednak tak łatwe, jak mogłoby się wydawać, a jego szlachetne zamiary zostają zderzone z brutalną rzeczywistością.
Leroy to idealista, którego szlachetne pobudki nam imponują. To typ bohatera, którego podziwiamy i któremu kibicujemy. W końcu „zdegradował się”, by być pomostem i służyć swojej społeczności. Dla sprawy jest w stanie poświęcić wiele, nie tylko swoją karierę, ale i sprawy rodzinne: po to, by udać się na kilkumiesięczne szkolenie policyjne, zostawia ciężarną ukochaną. Najbardziej przejmuje w jego historii jednak fakt, że oprócz dosłownie garstki osób, które popierają go, jego działania spotykają się z, mówiąc delikatnie, niechęcią społeczności, która nie rozumie jego szlachetnych pobudek. Policja postrzegana jest w środowisku czarnoskórych bardzo negatywnie, więc to, że Leroy staje się jednym z nich, traktowane jest niemalże jak zdrada. Boli nas, kiedy na ulicach bohater wyzywany jest od Judaszy, a w środowisku zawodowym spotyka się z rasizmem.
Red, White and Blue jest więc najbardziej angażującym odcinkiem z dotychczasowych części antologii. Z zaciekawieniem śledzimy losy protagonisty, interesuje nas, jak potoczy się jego historia. Postać została pogłębiona i udało nam się zżyć z bohaterem. Historia Leroya to klasyczna, bardzo dobrze napisana opowieść. Ogląda się ją świetnie ze względu na realizację i scenografię. Mały topór niezmiennie odtwarza realia czasów z godną pochwały dokładnością, a aktorsko dobrze wypada nie tylko John Boyega. Dodatkowo scenarzysta nie odmówił sobie przyjemności i zawarł w serialu nawiązanie do udziału aktora w Gwiezdnych wojnach.
W filmie sympatyzujemy jednak nie tylko z protagonistą. Wartością tej części jest też to, że rozumiemy pobudki wielu bohaterów, także rodzica niepotrafiącego zaakceptować wyboru syna. To więc również odcinek o relacji ojciec-syn. O dramacie rodzica, który całe swe życie poświecił, by jego dziecku w obcym kraju żyło się lepiej, a wszystkie te starania poszły na marne. Jako widzowie często patrzymy na Leroya, przyjmując postawę rodzica. Widzimy, że jest mądry, zdolny i dobry, chcemy dla niego jak najlepiej. Nie chcemy, by dla nierozumiejącej jego poświęcenia społeczności rezygnował z wygodnej przyszłości. Tak więc zakończenie, w którym słowa ojca zmieniają i naszą perspektywę, jest dobrym, dopełniającym całą historię zwieńczeniem.
Trzecia część antologii, podobnie jak pierwsza, jest pochwałą walki o sprawiedliwość. Jej wymowa nie jest jednak nachalnie moralizatorska czy gloryfikująca bohatera. To po prostu świetna historia o ważnych wyborach, o poświęceniu, o godnym podziwu świetnie napisanym bohaterze, z którym z łatwością sympatyzujemy. A co najważniejsze – bardzo dobrze się to ogląda. Kolejna część antologi wprowadza do serialu Mały topór bardzo potrzebną historię indywidualną. Oby w serii było takich więcej.
Poznaj recenzenta
Pamela JakielDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat