Manhunt: Unabomber: sezon 1, odcinek 5 – recenzja
Manhunt: Unabomber ukazał w tym tygodniu swoją najgorszą twarz. Piąty odcinek jest schematyczny do bólu, chociaż i tak znalazło się miejsce na pewien przebłysk, który przypomina, że to porządna produkcja.
Manhunt: Unabomber ukazał w tym tygodniu swoją najgorszą twarz. Piąty odcinek jest schematyczny do bólu, chociaż i tak znalazło się miejsce na pewien przebłysk, który przypomina, że to porządna produkcja.
Od zwolnienia Fitza minęły trzy miesiące, ale główny bohater wciąż nie może zapomnieć o sprawie Unabombera. Na szczęście widzowie dostają tylko strzępki nudnego życia, które wiedzie bohater, gdyż scenarzyści bardziej skupiają się na tajnej współpracy Jima i Tabby. Niepotrzebnie jednak komplikują proces zdobycia kluczowego listu przez agentkę. Według mnie analizą tekstów, które otrzymała policja w związku z opublikowaniem manifestu, powinna zajmować się ta dwójka i to byłoby wiarygodniejsze dotarcie do celu. Twórcy mieli niestety inny, mniej wiarygodny pomysł, na ten wątek (jest tak wiele powodów, dla których różne maszyny do pisania nie powinny przekreślać wiarygodności tekstu, więc nie wiem, kto mógłby stwierdził, że to będzie wiarygodne wytłumaczenie dla odrzucenia dowodu). Poza tym cała sytuacja pozwoliła pozbyć się z historii Tabby, a bez tego nie wygłosiłaby ona swojego proroctwa względem głównego bohatera. Takie oklepane frazesy sprawiają, że ten serial nie jest tak dobry, jak mógłby być.
Całe szczęście scenarzyści zgodzili się ze mną, że wątek rozpadu małżeństwa Fitzgeraldów powinien być zaznaczony tylko powierzchownie. Nie ujęło to w żadnej mierze wiarygodności przedstawionych wydarzeń, bo doskonale można zrozumieć decyzję żony. Twórcy i tak jednak nie uciekli przed przedstawieniem innego schematu. Tym razem jest to bohater popadający powoli w szaleństwo z powodu śledztwa, które prowadzi. Dobrze, że chociaż nie miał romansu ze swoją koleżanką od językoznawstwa. Jim miał też swoją wielką scenę wejścia, ale o ile zazwyczaj lubię takie momenty, to w tym serialu mam poczucie prowadzenia historii tak schematycznej, że aż czuję przesyt kliszowymi zagraniami.
Muszę za to pochwalić twórców za przedstawienie rodziny Kaczynskich. Szczególnie brat Teda – David – jest on postacią, z którą można sympatyzować i zrozumieć jego rozdarcie. Patrząc na to z perspektywy tego bohatera, można uznać, że matka Teda zachowała się dziwnie, jednak było coś takiego w niej, co pozwoliło mi pomyśleć: „Jak dobrze, że ta kobieta jest taka racjonalna i wyrozumiała”. Chciałbym, by David oraz jego żona byli od teraz bardziej obecni w historii. Szczególnie żona, gdyż to ona odkryła powiązanie Teda z manifestem, więc warto byłoby poświęcić jej więcej czasu.
Abri to dla mnie najgorszy z dotychczasowych epizodów Manhunt: Unabomber. Nawet większa niż zazwyczaj schematyczność odbiera mi część przyjemności z seansu. Poza tym rodzina Fitza oraz jego niezbyt mądre zachowania związane z pochłaniającą go sprawą tylko ciągną tę produkcję w dół. Mam nadzieję, że ponowne ujrzenie Paul Bettany na ekranie poprawi jakość odcinków. Zostało ich już tylko trzy, więc raczej nie spodziewam się już żadnych rodzinnych dramatów głównego protagonisty. Obym miał rację.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat