Manhunt: Unabomber: sezon 1, odcinek 6 – recenzja
Szósty odcinek, zatytułowany po prostu Ted, przybliża widzom postać Unabombera i robi to w bardzo dobry sposób.
Szósty odcinek, zatytułowany po prostu Ted, przybliża widzom postać Unabombera i robi to w bardzo dobry sposób.
Już wcześniej pisałem, że Paul Bettany w roli antagonisty serii sprawdza się świetnie i jest najjaśniejszym punktem całej produkcji. Skupienie się na granej przez niego postaci nieźle wyprowadziło Manhunt: Unabomber ze strefy przegiętej schematyczności. W końcu Ted dostaje czas, by przedstawić się widzom. Robi to poprzez list pisany do swojego brata. Mając taką postać do ekspozycji, odcinek nie mógł się nie udać. Sam uważam, że była to do tej pory najlepsza odsłona produkcji, choć tempo akcji określiłbym raczej jako senne.
Teda ogląda się trochę jak spin-off Manhunt: Unabomber. Na ekranie poza Kaczynskim nie uświadczymy żadnej z dotychczas znanych postaci, a o śledztwie przypomni widzom jedynie krótkie nawiązanie do opublikowanego manifestu. Dzięki temu można dokładniej poznać środowisko, w którym żył bohater oraz zagłębić się w jego psychikę. Pomaga w tym nielinearne przedstawienie akcji. Albo oglądamy rok 1995, albo przenosimy się w przeszłość, gdzie poznajemy Teda takim, jaki był w szkole czy podczas studiów. To zagranie działa o wiele lepiej niż we wcześniejszych epizodach Manhunt: Unabomber, ma więcej sensu.
Twórcy w szóstej odsłonie nie starali się sprawić, by widzowie zaczęli kibicować Tedowi, a bardziej, by go zrozumieć i mu współczuć. Dzięki temu mogliśmy ujrzeć pierwszą minibombę w wykonaniu bohatera czy też dowiedzieć się, jak mocno wierzy w swoje przekonania. Tę drugą kwestię świetnie przedstawiają sceny na Harvardzie oraz narracja samego Kaczynskiego.
Jedyne, co gorzej zostało pokazane w odcinku, to relacja Teda z Dougiem. Została nieco płytko ukazana zapewne przez brak czasu. Dzięki temu puenta była co prawda wyraźniejsza, ale z drugiej strony odniosłem wrażenie nieco łopatologicznego potraktowania sprawy. Można to jednak wybaczyć produkcji, gdyż czas jest znacząco ograniczony i gdyby twórcy chcieli więcej uwagi poświęcić na rozbudowę tego nie aż tak znaczącego wątku, straciłby inny aspekt odcinka.
Ted to udany epizod. W końcu przedstawił bliżej antagonistę serii i sprawił, że Paul Bettany był w centrum zainteresowania również fizycznie, a nie tylko wspominkowo. Ukazane wydarzenia stanowiły ważne podwaliny historii i dzięki nim finałowe odsłony będą dla widzów pełniejszym doznaniem emocjonalnym.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat