Manifest: sezon 1, odcinek 3 – recenzja
Manifest powoli rozwija tajemnicę sezonu (serialu?), starając się przyciągać do historii. Niby jest ciekawie, ale... Właśnie jest tutaj coraz więcej "ale".
Manifest powoli rozwija tajemnicę sezonu (serialu?), starając się przyciągać do historii. Niby jest ciekawie, ale... Właśnie jest tutaj coraz więcej "ale".
Manifest zajmuje się sprawą morderstwa z końcówki poprzedniego odcinka, która najwyraźniej nie jest tak tajemnicza, jak sugerowano. Miała być jakaś misterna postać Cienia, który był też narysowany przez Cala, a tu wychodzi, że jest to tylko zwyczajne zabójstwo. Mam problem z tym, że odarto ten wątek z intrygującej nutki, robiąc z niego zwyczajną i ciut oklepaną sprawą kryminalną. Taką, która do rozwiązania może ciekawi, ale gdy dochodzi do kulminacji, jedynie rozczarowuje.
Ważniejsze jest to, jak sytuacja ma wpływ na bohaterów. Dobrze to widać przy postaci Mikaeli, która słysząc słowa: own the truth, zaczyna czuć podpowiedź tej tajemniczej siły. Cały czas mogliśmy myśleć, że to może doprowadzić ją do niebezpieczeństwa, a tu wychodzi na to, że ma to pomóc z uporaniem się z emocjonalnym problemem. Ten zaś jest tak ogólnikowo zarysowany, że trudno do końca go kupić. Nie jestem przekonany do końca, czy to wynika z średniej jakości rozpisania wątki w scenariuszu, czy może braku przekonujących emocji ze strony aktorki. Kompletnie tego nie czuję, a wręcz zastanawiam się, dlaczego coś, co powinno jakoś poruszać, jest takie miałkie i pozbawione pazura. Dobrze jednak skomponowano to ze sprawą kryminalną. Choć te zbiegi okoliczności muszą być wyjaśniane, bo na razie rodzą jedynie mnóstwo pytań z każdej strony.
Nie za bardzo intryguje medyczne odkrycia związane z pasażerami samolotu. Dostajemy kilka ogólnikowych informacji, które na tę chwilę wydają się obojętne. Można z tego wyciągnąć przekaz, że w jakimś sensie to wydarzenie zbliżyło ich do śmierci. Ponownie dostajemy wątek, który buduje mnóstwo pytań, nie dając żadnych odpowiedzi. A jak obok tego mamy przeciętne wątki obyczajowe, to trudno mówić o czymś ponad przeciętnym. Kwestia Cala i relacji z siostrą wypada nudno i irytująco, kwestia Mikaeli jest jakaś pusta, a relacja Stone'ów w obliczu istnienia romansu mało emocjonująca. Coś tutaj zgrzyta.
Manifest kształtuje się trochę w bólach. Ciekawy koncept, pełna tajemnic historia, ale na razie brakuje temu pazura. Z tego trzeba wyciągnąć więcej, bo na razie jest tylko poprawnie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat