Merv - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 10 grudnia 2025Amazon poczuł magię zbliżających się świąt i wypuścił komedię rozgrywającą się w okresie Bożego Narodzenia. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Merv to produkcja o tytułowym psie, jednak to bardziej romantyczna komedia o przyciąganiu i odpychaniu.
fot. Prime Video
Filmy świąteczne rządzą się swoimi prawami. Wiele można im wybaczyć, bo mają one przede wszystkim wprowadzać widzów w beztroski klimat i wywoływać uśmiech na twarzach. Czy to udaje się nowej produkcji od Amazona? Moim zdaniem jak najbardziej tak, chociaż gdyby nie Charlie Cox (znany głównie z roli Daredevilla) byłoby trudno wyciągnąć z tego filmu większe zalety. Na szczęście główny bohater stara się, jak może – totalnie się wygłupia, udaje zdziecinniałego dorosłego, maksymalnie urzekającego swoją postawą. I to jest największy atut filmu. Filmu, który wcale nie koncentruje się tak bardzo na psie. Z początku myślałem, że dostaniemy film z cyklu „nad wyraz inteligentny czworonóg potrafi wszystkich przechytrzyć i swoimi machinacjami doprowadza do happy endu i połączenia się pary zakochanych”. Na szczęście pies Merv jest praktycznie zwykłym zwierzęciem, które po prostu mocno przeżywa to, co się wokół niego dzieje. Nie ma żadnych nadzwyczajnych zdolności ani wielkiego parcia na szkło. Merv i jego choroba stają się przyczynkiem do historii o ludziach. Zwierzak jest bohaterem drugoplanowym – ważnym, ale niewybijającym się, dzięki czemu jeszcze mocniej można skupić się na przeżywaniu skomplikowanej gry czuć między głównymi postaciami.
Obok Charliego Coxa jest jeszcze Zooey Deschanel (Jestem na tak, Most do Terabithii). I właśnie z jej postacią mam największy problem. Twórcy chyba nie do końca wiedzieli, jaka ma być ta bohaterka. Istnieje wyraźny dysonans między tym, jak przedstawiono Russa (Coxa), a tym, jak pokazano Anne (Deschanel). On jest sympatyczny, słodko ciamajdowaty i przyciągający, ona antypatyczna, oschła, zimna i sztucznie poukładana. Niestety dopiero pod koniec filmu wreszcie dowiadujemy się, z czego to wynika, i w pełni możemy zrozumieć, o co tak naprawdę od początku chodziło w rozstaniu bohaterów. Za późno i zbyt płytko poruszono ten ważny temat. W ogóle film Merv nie radzi sobie z ładunkiem emocjonalnym, jaki powinien towarzyszyć niektórym scenom. Charlie Cox oddaje emocje mimiką i całą swoją postawą, ale wybrzmiewa to bardzo słabo.
Jednak Merv to przede wszystkim bardzo lekka komedia romantyczna, osadzona w świątecznym klimacie, o czym nie należy zapominać. Można więc sporo jej wybaczyć, bo w większości spełnia swoje zadanie. Mamy wystarczającą dawkę humoru i płynną fabułę z twistami, które sprawiają, że historia nie jest dojmująco nudna. Merv to nie projekt szalenie ambitny, ale nie znajdziemy w nim przesadzonych wątków czy niedorzecznych rozwiązań. Opowieść jest do bólu przyziemna i w wielu miejscach rozczulająca, ciepła, naturalnie magiczna. To nie będzie opowieść o wielkiej miłości do psa, która zastępuje relacje z człowiekiem. Tytułowy Merv jest wiernym przyjacielem i pełnoprawnym członkiem rodziny, ale twórcy nie wyolbrzymili jego roli.
fot. Prime VideoJednak jednej rzeczy nie można temu filmowi wybaczyć. Merv ma bardzo źle napisany, zupełnie niepotrzebny epilog. Brakuje logicznego wytłumaczenia, po co dokonano tego jeszcze jednego zwrotu, dlaczego na tym etapie fabuły postanowiono rozciągnąć produkcję o to wprowadzenie do ostatniej kulminacyjnej rozmowy. Nagle spójna do tej pory opowieść zaczyna się rozłazić. Widz jest poniekąd zmuszany do określonych odczuć, niepotrzebnie nakierowywany na przyjęcie pewnej postawy. To, co wcześniej było naturalne, nagle zamienia się w fabularną nachalność. Ostatnia rozmowa, która okazuje się bardzo ważna, marnuje to, co ma do przekazania. Treści w niej przytoczone powinny być nakreślone wcześniej, ale wtedy pewnie nie udałoby się tak długo utrzymać komediowego charakteru produkcji. Epilog obnaża niedostatki w umiejętnościach scenarzystów.
Merv to ciekawy projekt z pogranicza filmu świątecznego i zacnej komedii romantycznej. Nie jest to kino wielkie, nawet w swojej dość luźnej i traktowanej z przymrużeniem oka kategorii, ale po seansie nie miałem wrażenia, że zmarnowałem czas. Wręcz przeciwnie – poczułem ciepło i dobroć bijącą z ekranu.
Poznaj recenzenta
Jakub Jabłoński
naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 29 lat
ur. 1977, kończy 48 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1969, kończy 56 lat
Lekkie TOP 10