Midnight Fight Express - recenzja gry
Midnight Fight Express przenosi rozgrywkę rodem z klasycznych beat'em upów w trzeci wymiar i robi to w naprawdę udany sposób.
Midnight Fight Express przenosi rozgrywkę rodem z klasycznych beat'em upów w trzeci wymiar i robi to w naprawdę udany sposób.
Już od pierwszych zapowiedzi gra przykuła moją uwagę. Po zapoznaniu się z wersją demo Midnight Fight Express, dostępną w ramach jednego z Festiwali Steam, tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że na ten tytuł warto czekać. No i wreszcie jest – pod koniec sierpnia gra pojawiła się na PC oraz konsolach Sony i Microsoftu.
Produkcja autorstwa Polaka, Jakuba Dzwinela, przedstawia losy bohatera o pseudonimie Babyface, który dawniej zamieszany był w przestępczą działalność. Teraz jednak, na polecenie drona sterowanego przez sztuczną inteligencję, ma on stanąć do walki z członkami półświatka. Protagonista nie zastanawia się nad tym zbyt długo i przystaje na propozycje, a zaraz po tym wyrusza oczyścić miasto.
Jak widać, historia zdecydowanie nie jest najmocniejszym punktem gry. Jest ona skrajnie pretekstowa i sprawia wrażenie dodanej mocno na siłę, ot tak, żeby w jakikolwiek sposób wyjaśnić, dlaczego Babyface nagle eksterminuje 90% postaci pojawiających się na ekranie. Sytuacji nie polepsza również fakt, że główny bohater jest niemy, a rolę "jego głosu" przejmuje towarzyszący mu dron, który od czasu do czasu rzuca jakimiś tekstami. Nie jest to jednak coś, co śledziłoby się ze szczególnym zainteresowaniem, ale raczej nikt tego nie spodziewał się zaskakującego scenariusza i liczny zwrotów akcji – mówimy przecież o przesyconej akcją bijatyce, w której liczy się okładanie wrogów po pyskach. To zaś wypada bardzo solidnie.
Dzwinel do prac przy Midnight Fight Express zaangażował Erica Jacobusa, aktora i kaskadera doskonale znającego sztuki walki i mającego na koncie między innymi filmy, w których odwzorowuje ruchy postaci ze Street Fightera czy Tekkena. A to w połączeniu z technologią motion capture okazało się prawdziwym strzałem w dziesiątkę i sprawiło, że w grze uświadczymy naprawdę efektowne i realistycznie wyglądające ciosy, kopnięcia czy rzuty. Mimo prostej oprawy "czuć" siłę wyprowadzanych uderzeń, a to z kolei jest bardzo satysfakcjonujące. "Soczystość" scen akcji dodatkowo potęguje świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa, za którą odpowiada Noisecream. Mocna elektronika i ciężkie basy doskonale współgrają z brutalnością starć.
Od samego początku jesteśmy w stanie wykonywać kombinacje ataków, które są w równym stopniu efektowne, co efektywne. Z czasem robi się jeszcze lepiej, bo między poziomami możemy odblokowywać kolejne zdolności z kilku dostępnych drzewek rozwoju. Możemy zdobyć na przykład umiejętność kontrowania (co działa w taki sam sposób, jak w serii Batman: Arkham) czy też wykonywania efektownych ciosów kończących. Jest z czego wybierać i jest się z czym bawić!
Dodatkowo, podczas przemierzania kolejnych lokacji, w nasze ręce wpadać będą przeróżne bronie, w mniej lub bardziej klasycznym rozumieniu tego słowa. Babyface może podnosić walające się po podłodze przedmioty, takie jak krzesła czy worki ze śmieciami, a następnie ciskać nimi we wrogów, a także korzystać z leżących lub upuszczonych przez przeciwników pałek, noży czy spluw. Każdy z takich przedmiotów zwykle jest bardzo mocnym wzmocnieniem, które daje solidną przewagę w walce, ale mają one ograniczoną liczbę użyć. Trzeba pamiętać, by wykorzystać je w optymalny sposób – na przykład do szybkiego pozbycia się najgroźniejszych, najbardziej zabójczych oponentów.
Na kampanię składa się tu kilkadziesiąt misji. Wydaje się, że to całkiem sporo, ale to jedynie pozory. Przejście większości z zadań zajmuje bowiem około kilku minut, przez co przez grę da się przebrnąć w kilka godzin. Dzięki dużemu zróżnicowaniu – bo raz biegniemy po ulicach miasta, by po chwili unikać pocisków wystrzeliwanych przez śmigłowiec w pędzącym pociągu – czas ten wydaje się mijać nawet jeszcze szybciej! Na szczęście zadbano o pewną regrywalność, choć ta trafi tylko do specyficznego grona odbiorców: graczy, którzy lubują się w powtarzaniu tych samych etapów w celu dalszego podbijania swoich wyników punktowych. Podejrzewam, że dla większości jednorazowe przejście będzie wystarczające.
Midnight Fight Express to naprawdę udana i nieprzekombinowana bijatyka, która dostarcza dokładnie to, co obiecywały przedpremierowe materiał: sporą dawkę akcji, intuicyjną i satysfakcjonującą walkę oraz niezwykle klimatyczny, wpadający w ucho soundtrack. Jeżeli lubicie taką rozgrywkę, to z pewnością się nie zawiedziecie.
Plusy:
+ efektowny system walki;
+ rozwój postaci;
+ zróżnicowane poziomy.
Minusy:
- dość krótka;
- rozczarowująca fabuła.
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat