Miły dom nad jeziorem. Tom 1 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 26 kwietnia 2023Scenarzysta James Tynion IV w ostatnich latach nie przestaje zadziwiać. Kolejny jego komiks potwierdza fakt, że obcujemy z jednym z najbardziej utalentowanych współczesnych twórców komiksowych. Odpowiada on za frapujące fabuły w stylu kultowego DC Vertigo.
Scenarzysta James Tynion IV w ostatnich latach nie przestaje zadziwiać. Kolejny jego komiks potwierdza fakt, że obcujemy z jednym z najbardziej utalentowanych współczesnych twórców komiksowych. Odpowiada on za frapujące fabuły w stylu kultowego DC Vertigo.
Jeszcze kilka lat temu James Tynion IV kojarzył się z nieco siermiężnymi fabułami z Batmanem z okresu Nowego DC. Natomiast w jego autorskich seriach (Departament prawdy, Coś zabija dzieciaki) nie ma śladu po tej toporności, za to jest wszystko to, za co kochamy dobre komiksy – ekscytująca historia, świetnie wykreowani bohaterowie oraz tona tajemnic, z których ujawnianiem twórca wcale się nie śpieszy. Nic dziwnego, że w tym roku otrzymał ponownie nominację do komiksowej nagrody Eisnera. Kolejny jego tytuł po polsku z pewnością ucieszy wciąż powiększające się grono fanów. Jak zatem wypada pierwszy tom historii Miły dom nad jeziorem wydany przez Egmont w cyklu DC Horror?
Jeżeli widzieliście jakiś czas temu drugą odsłonę serii Na noże. Glass Onion albo pamiętacie thriller science fiction Cube, to tak naprawdę znacie najlepsze tropy interpretacyjne dla Miłego domu nad jeziorem. Mamy tu bowiem grupkę bohaterów postawionych w sytuacji bez wyjścia, współpracujących nad skomplikowaną zagadką, która ma związek z ich aktualnym stanem położenia. Fraza "bez wyjścia" wybrzmiewa w tym komiksie z jak największą dosłownością, ponieważ tytułowy miły dom nad jeziorem to tak naprawdę ostatnie schronienie ludzkości przed światem ogarniętym apokalipsą. A ludzkość reprezentuje tu grupka młodych osób, mniej lub bardziej ze sobą zaznajomionych, połączonych przede wszystkim człowiekiem, który zaaranżował tę sytuację.
Enigmatyczny Walter zaprosił ważne w różnych okresach jego życia osoby na wspólny wypad na odludzie, które okazało się wypasionym, mieszkalnym kompleksem ze wszelkimi wygodami i udogodnieniami. Tynion IV w pierwszym zeszycie serii nie czeka z fabularną bombą i od razu wyskakuje z relacjonowaną przez media apokalipsą, która dotyka świat w czasie, gdy komplet gości pojawia się w domku. Zjawia się również Walter, który robi na zebranych piorunujące wrażenie, a potem… cóż, potem zaczyna się jazda bez trzymanki – prawdziwie dziwaczna i cholernie niepokojąca, w wielu momentach powodująca u czytelnika poczucie psychicznego dyskomfortu, ale za to osadzona na bardzo solidnej fabule.
Miły dom nad jeziorem ma sporą liczbę bohaterów i wygląda na to, że każdy zeszyt, zapewne także w kolejnym tomie, będzie się rozpoczynał wstawką jednego z nich prosto z przyszłości. Już po tych krótkich wprowadzeniach na początku każdego zeszytu widzimy, że z czasem sytuacja musiała mocno ulec zmianie, co podpowiada nam i sceneria, i survivalowe stroje poszczególnych postaci. W ich relacjach do końca niniejszego tomu nie jest łatwo się połapać, choć Walter odpowiednio zróżnicował swoich przyjaciół, nawet nadając im specjalne pseudonimy na czas pobytu w domu. I właśnie w równym stopniu chodzi w tej fabule nie tylko o tajemnice, ale również o relacje między bohaterami, które w takich okolicznościach muszą przecież stanąć na głowie.
O dziwo nie dostajemy z miejsca jakiejś krwawej jatki, tylko ogarniające ludzi poczucie bezradności, które musi się w pewnym momencie skumulować, choć wcale nie jesteśmy pewni, czy eksploduje. Wszystko dlatego, że – bardziej niż emocjonalny rollercoaster – historia ta przypomina skrupulatną wiwisekcję. Zagłębiamy się nie tylko w przyszłość, ale też w przeszłość bohaterów. Obserwujemy, jak Walter zarzucał na nich przez lata sieć, a oni garnęli się do niej niemal bez żadnych obiekcji.
Jaki to rodzaj sieci? To najważniejsze zagadnienie tej opowieści. James Tynion IV robi tu coś podobnego do tego, co dokonał w Departamencie prawdy – rozpracowuje gatunek wraz z jego motywami do samych podstaw. Nawet w warstwie graficznej łączy te tytuły podobna stylistyka – rysunki Álvaro Martínez Bueno to żadna prosta kreska, a rodzaj ekspresji, w której swobodnie projektowane są fantazmaty powodujące estetyczny dyskomfort u odbiorcy, mimo ich niewątpliwych, artystycznych walorów. Scenarzysta i rysownik przenicowują w ten sposób gatunek, który można określić jako mystery, bo łączy w sobie kilka popkulturowych odnóg razem z horrorem i paranoiczną fantastyką. Paranoja zresztą tu rządzi, ale zaprezentowana jest nie schematycznie i z pewnością poprowadzi czytelnika i bohaterów do finału innego, niż oczekujemy. To po prostu opowieść na miarę dzisiejszych skomplikowanych czasów, naszej zewsząd atakowanej percepcji. Opowieść, która nie daje spokoju ani wytchnienia, bo prawda – nawet jeśli wyjdzie na jaw – zapewne będzie jedynie umowna.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat