Monstrualna rozrywka
Data premiery w Polsce: 12 lipca 2013Guillermo del Toro to twórca, któremu nie można zarzucić braku wizji artystycznej. Praktycznie każda z jego ostatnich produkcji, w tym nawet wątpliwy fabularnie "Blade 2", dostarczały obrazów, które potrafiły cieszyć oko widza. To, co jednak już w tym tygodniu będziecie mogli zobaczyć na dużym ekranie, po prostu wgniata w fotel. Pacific Rim to monstrualnie świetna rozrywka zrealizowana z ogromnym rozmachem. To porządny łomot audio-wizualny. To w końcu świetny ubaw i trafiona w dziesiątkę wakacyjna produkcja.
Guillermo del Toro to twórca, któremu nie można zarzucić braku wizji artystycznej. Praktycznie każda z jego ostatnich produkcji, w tym nawet wątpliwy fabularnie "Blade 2", dostarczały obrazów, które potrafiły cieszyć oko widza. To, co jednak już w tym tygodniu będziecie mogli zobaczyć na dużym ekranie, po prostu wgniata w fotel. Pacific Rim to monstrualnie świetna rozrywka zrealizowana z ogromnym rozmachem. To porządny łomot audio-wizualny. To w końcu świetny ubaw i trafiona w dziesiątkę wakacyjna produkcja.
Kiedy wody się wzburzyły, w głębinach oceanu zrodziło się światło. Z paszczy "oślepiającego mroku" zaczęły wychodzić potwory. Ludzkość tłumaczyła to zjawisko Gniewem Bożym. Szybko jednak okazało się, że monstra nie ustaną w niszczeniu. W obliczu nadciągającej zagłady, ludzkość porzuciła wszelkie spory. Zjednoczona, stworzyła mechaniczne bestie zwane Jaegerami. Każdy z mechanicznych obrońców świata sterowany jest przez dwóch pilotów, których łączy "więź dryfowa". Istoty zaś, które zaatakowały Ziemię, nazwano Kaiju, co w języku japońskim oznacza ‘monstrum’.
[image-browser playlist="" suggest=""]
©2013 Warner Bros
Muszę Wam przyznać, że oglądając Pacific Rim poczułem się, jakbym znowu miał 12 lat. Najnowszy film twórcy "Hellboya" w kategorii kina rozrywkowego to dzieło wielkie. Wielcy są wojownicy, wielki jest rozmach. Wielkie zatem i wrażenia, w pełni wykorzystujące potencjał współczesnej magii kina. Będąc świadkiem starcia wielopiętrowych tytanów niejeden z Was poczuje się niczym mrówka w morzu nieziemskiej zagłady. Okres wakacyjny od dziecka kojarzy mi się z przynajmniej jedną luźną produkcją, która dostarcza naprawdę przedniej rozrywki. Taką właśnie dostarcza nam w tym roku Guillermo del Toro. Przez przeszło 2 godziny seansu byłem świadkiem, jak olbrzymie bestie sieją na ekranie jeszcze większe zniszczenie. Widziałem większe od budynków roboty, którymi chciałem sterować. Słyszałem przeraźliwe ryki i mechaniczne dźwięki walk. Wszystko to pozwoliło mi czerpać radość z każdej sceny. A czyja w tym zasługa? Przede wszystkim pewnej konsekwencji twórców, którzy skumulowali swoje siły na stworzeniu różnorodnych pojedynków niczym na arenie z coraz to nowszymi przeciwnikami. Ewidentnie ta właśnie idea przyświecała im od początku, z wielką korzyścią dla filmu. 5 różnych maszyn bojowych, tak bardzo charakterystycznych, jak kraj, z którego pochodzą ich piloci. Tyle samo bestii siejących pogrom. Twórcy omawianego filmu dołożyli wielkich starań, aby frajda z miażdżących walk wypłynęła poza ekrany kin. Każdy z robotów posiada własną, nierzadko ciekawą, nazwę, wyróżniający go design, styl walki oraz broń niepowtarzalną dla innych wielotonowych gladiatorów. To samo tyczy się bestii z innego wymiaru. Jedna pluje kwasem, druga zaś puszcza falę niszczącą całą elektronikę. Jeszcze inna to zwykły barbarzyńca z ogromną mocą w łapach. Cały ten zamysł, świetnie sprawdzający się na dużym ekranie, może z sukcesem budować rynek zabawkarski i z pewnością tak będzie. Któż z młodszej części publiczności nie chciałby przecież wcielić się w mecha-wojownika, by toczyć pojedynki z olbrzymami?
[image-browser playlist="" suggest=""]
©2013 Warner Bros
Efekt wizualny twórców można zatem ocenić na piątkę z plusem. Co ciekawe, del Toro tworzy własną wizję świata okupowanego przez potwory i co rusz sam się z niej naśmiewa. Dowcipy są lekkie, czasem sytuacyjne, to znowu słowne. Nie bawią do łez, lecz przyjemnie rozluźniają powagę sytuacji pomiędzy kolejnymi starciami. Jedna z takich scen szczególnie przypadła mi do gustu, choć odnoszę wrażenie, że jest to niezamierzony dowcip scenarzystów. Wiadomo już, że każdy z robotów musi mieć dwóch pilotów. Łącząca ich "więź dryfowa" pozwala, aby dwóch członków załogi płynnie sterowało wybraną stroną mechanicznego monstrum. Zabawna jest zatem scena, w której główny bohater stwierdza, że woli sterować prawą stroną, gdyż prawą rękę ma silniejszą (co może budzić skojarzenia). Jego partnerka szybko odpowiada: "To oczywiste". Drobny żart, a zgrabnie przemycony pozwolił uśmiechnąć się pod nosem.
[image-browser playlist="" suggest=""]
©2013 Warner Bros
Powiedz zatem Czytelniku, czy zwiastun Pacific Rim narobił Ci smaku na dobre widowisko? Jeżeli tak, to widziałeś raptem drobny przedsmak wrażeń, które wyniesiesz z seansu. Możecie mi wierzyć, że Wasze uznanie do najnowszej produkcji twórcy "Hellboya" dopiero się pojawi. Łącząc trzymającą w fotelu fabułę, drobne elementy humorystyczne oraz ciekawe pojedynki, del Toro stworzył widowisko potrafiące przygnieść swoim ogromem. Jeżeli oczekujecie trafionej, bezpardonowej rozrywki, w której giganci biją się czym popadnie - od własnej broni począwszy, a kończąc na ciosach tankowcem w czerep - to szykujcie się na seans w kinie. Taką produkcję naprawdę szkoda oglądać na mniejszym ekranie. Mi pozostaje teraz otrząsnąć się z pyłu emocji i czekać na kolejny pokaz. Pacific Rim to jeden z niewielu filmów, które z przyjemnością obejrzę raz jeszcze - i takich samych wrażeń życzę również Wam. Dajcie się... przygnieść!
Poznaj recenzenta
Adrian ZawadaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat