Moon Knight #01: Z martwych – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 24 stycznia 2018Doczekaliśmy się w polskiej edycji Marvel NOW serii ocenianej niemalże tak dobrze, jak wybitny Hawkeye. I faktycznie, komiks Warrena Ellisa dorównuje wyprzedzającym go entuzjastyczny opiniom.
Doczekaliśmy się w polskiej edycji Marvel NOW serii ocenianej niemalże tak dobrze, jak wybitny Hawkeye. I faktycznie, komiks Warrena Ellisa dorównuje wyprzedzającym go entuzjastyczny opiniom.
W tomie Moon Knight #01: Z martwych zapoznajemy się z tytułowym Moon Knightem. Na komiks składa się kilka bardzo krótkich, ledwie kilkustronicowych historii oraz kilka nieco dłuższych, ale wciąż łapiących się na miano epizodów. Są to historie kolejnych „spraw” bohatera, który nocami jeździ po Nowym Jorku i chroni ludzi przed najróżniejszymi niebezpieczeństwami, do rabusiów, przez porywaczy, aż go grozy nadprzyrodzonej.
Niczym Batman patrolujący ulice Gotham ma Moon Knight nawet swojego komisarza Gordona w postaci Flinta, a także niemałą fortunę z czasów pracy jako najemnik, którą wykorzystuje, by wspierać się najlepszym sprzętem. Różnica między nim a Mrocznym Rycerzem jest jednak taka, że nie hamuje się i tym, z którymi się mierzy nie popuszcza, nierzadko także zabijając tych szczególnie „zasłużonych”.
Jak dowiadujemy się z rozsianych po tych opowieściach strzępów informacji, Moon Knight to były najemnik, który żadnej pracy się nie brzydził, aż w pewnym momencie niespodziewanie wyrosło mu sumienie, postanowił raz w życiu zachować się dobrze i ochronić niewinnych, co skończyło się tak, że jego koledzy go zabili. Że akurat wyzionął ducha u stóp posągu egipskiego bóstwa księżyca, bożek ożywił go i uczynił swoim wojownikiem. Zalety: nieśmiertelność. Wady: pomieszanie zmysłów, wynikłe z tego, że – podobnie jak jego bóg – nasz bohater posiada cztery aspekty, którym przypisał różne osobowości.
Po prawdzie ten jeden wydany w Polsce tom nie pozwoli nam w pełni poznać Moon Knighta, raczej ledwie się z nim zaznajomić, ponieważ fragmenty informacji wprawdzie układają się w pewien obraz, daleko mu jednak do kompletności. Co więc otrzymujemy? Serię bardzo dynamicznych historii akcji, z mnóstwem scen walk. Tu zaś na scenę wkracza Declan Shalvey, rysownik Z martwych, wspomagany przez kolorystę Jordiego Bellaire’a – wspólnie tworzą komiks wyjątkowy graficznie, nie efekciarski, ale bardzo pomysłowy, zarówno jeżeli chodzi i granie kolorami, zwłaszcza bielą (Moon Knight ubiera się na biało, więc jest jej tu sporo), jak i na poziomie samego układu poszczególnych kadrów. Popisowe są tu historie Ciachacz i Sen – w tej pierwszej bardzo ciekawie wypada sekwencja eliminowania kolejnych celów, a w tej drugiej podróż do krainy snów.
Z martwych to komiks brutalny i efektowny, minimalistyczny fabularnie i tylko wprowadzający bohatera, ale już zwiastujący, że warto było czekać na ten tytuł. Obok Hawkeye. Vol. 1: My Life as a Weapon, Ms. Marvel Volume 1: No Normal i Thor Gromowładny #1: Bogobójca jest to jedna z ciekawszych serii w ramach Marvel Now. Moon Knight wydaje się też lepszym Batmanem, niż obecny Batman, ten z DC Odrodzenie.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat