„Mów mi Vincent”: Był sobie Vincent – recenzja
Data premiery w Polsce: 12 grudnia 2014Tematyka relacji starszej osoby z dzieckiem jest na tyle wdzięcznym tematem w kinematografii, że motyw ten był już wiele razy wykorzystywany przez filmowców, chociażby w takich produkcjach jak: Doskonały świat, Był sobie chłopiec, Uciekinier oraz niedawny Joe. Najwyraźniej nisza komediowa nie została dotychczas w pełni wykorzystana, ponieważ Mów mi Vincent podejmuje tą tematykę w mocno komediowy sposób.
Tematyka relacji starszej osoby z dzieckiem jest na tyle wdzięcznym tematem w kinematografii, że motyw ten był już wiele razy wykorzystywany przez filmowców, chociażby w takich produkcjach jak: Doskonały świat, Był sobie chłopiec, Uciekinier oraz niedawny Joe. Najwyraźniej nisza komediowa nie została dotychczas w pełni wykorzystana, ponieważ Mów mi Vincent podejmuje tą tematykę w mocno komediowy sposób.
Mów mi Vincent ("St. Vincent") jest fabułą, w której zawiązanie dość nietypowych relacji pomiędzy bohaterami rozpoczyna się, gdy samotna matka (Melissa McCarthy) wprowadza się na Brooklyn wraz ze swoim małoletnim synem, Oliverem (Jaeden Lieberher), jednak z racji tego, że musi utrzymać dom, nie ma czasu na opiekę nad synem. Z rozwiązaniem przychodzi postać Vincenta (Bill Murray) – zrzędliwego sąsiada w typie podstarzałego Kolesia z Big Lebowskiego, który w ramach poszukiwania metod na spłatę długów oferuje swoje "opiekuńcze" zdolności za odpowiednią opłatą. Nie trzeba wiele czasu, aby znajomość z początku skazana na niepowodzenie okazała się czymś (w ekscentryczny sposób) wartościowym, bowiem Vincent zastępuje Oliverowi ojca i uczy go, jak w kolejnych sytuacjach poradzić sobie w życiu, jednocześnie wciągając chłopca w świat hazardu, klubów nocnych oraz barów o wątpliwej opinii, dzięki czemu często napotykają oni na swojej drodze rosyjską prostytutkę w ciąży (Naomi Watts).
O ile historia wydaje się nie być wyjątkowo oryginalna, to jednak nie można jej odmówić bezpretensjonalnej formy, rozważnie wykreowanych bohaterów oraz solidnego i wyważonego humoru, nawet pomimo ogólnie nieco gorzkiego wydźwięku, jednak bez przesadnego sentymentalizmu, który twórcy zręcznie ominęli.
[video-browser playlist="632698" suggest=""]
Rzetelny poziom aktorstwa jest największym atutem produkcji – przede wszystkim obsada dwóch głównych aktorek wbrew ich dotychczasowemu emploi. McCarthy, znana przede wszystkim z ról komediowych, podjęła się zagrania wiecznie zajętej matki, która każdy problem odbiera w przesadnie poważny sposób, zaś Naomi Watts, kojarzona z bardziej dojrzałymi rolami, w mocno przerysowany sposób zagrała emigrancką prostytutkę z intensywnym, rzucającym się w oczy makijażem. Prym wiedzie jednak stary wyjadacz Murray oraz debiutujący Jaeden Lieberher, który charakteryzuje się niesamowitą charyzmą oraz niespożytymi pokładami energii oraz naturalizmu w swojej postawie. Dość powiedzieć, że Bill Murray zagrał samego siebie – wyluzowanego ponad miarę starszego mężczyznę, którego problemy przypominają te, z którymi borykał się swego czasu Charles Bukowski. Co ważne jednak, aktorzy drugoplanowi nie ustępują mu ani na krok – wszyscy są po równo obdarowani czasem ekranowym, bez wyraźnego pierwszeństwa, dzięki czemu ogląda się ich w naturalny i przyjemny sposób.
Czytaj również: Złote Globy 2015 - ogłoszono nominacje
Mów mi Vincent nie jest obrazem zaskakującym ani też nadmiernie porywającym - prawdopodobnie wypadnie Wam z głowy po kilku dniach, jednak jest na tyle dobrze skonstruowaną opowieścią z barwnie wykreowanymi bohaterami, iż warto poświęcić mu półtorej godziny swojego czasu. Poza schematami zaciągniętymi z innych filmów to jednak wciąż naprawdę dobra komedia, którą po prostu ogląda się z przyjemnością. No i warto wybrać się także do kina ze względu na Billa Murraya.
Poznaj recenzenta
Jan StąporKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat