Murderville: sezon 1 - recenzja
Murderville to projekt Netflixa oparty na brytyjskim formacie, w którym króluje improwizacja i wyśmiewanie seriali kryminalnych. Jak wyszło?
Murderville to projekt Netflixa oparty na brytyjskim formacie, w którym króluje improwizacja i wyśmiewanie seriali kryminalnych. Jak wyszło?
Murderville to rzecz dość specyficzna. Już w pierwszym odcinku widzimy, że to pełnoprawna parodia seriali kryminalnych, wyśmiewająca wiele schematów i klisz. Objawia się to w śledztwie, ale przede wszystkim w postaci detektywa Seattle'a, w którego brawurowo wciela się Will Arnett. Jego narracja, dziwaczne śledztwo prowadzone w sprawie śmierci partnerki czy rzucanie absurdalnie komicznymi one-linerami nie pozostawia złudzeń, z czym mamy do czynienia. Oglądanie Arnetta w tej roli to prawdziwa frajda, bo aktor tak świetnie się bawi, że to udziela się nam. Wiele dialogów to improwizacja, w której Arnett czuje się jak ryba w wodzie. Ta cała jego specyficzność trafi do widza oczekującego czegoś bardzo nietypowego i świadomego. Z pewnością nie jest to komedia oparta na licznych gagach, ale na śmianiu się z rzeczy, które zna każdy fan seriali.
Każdy odcinek jest oparty na takim samym schemacie, przez co serial staje się przewidywalny. Mamy więc detektywa uczącego się pod okiem Seattle'a. I w tę rolę wciela się ktoś znany - Kumail Nanjiani, Ken Jeong czy Sharon Stone. Zarys scenariusza jest znany Arnettowi i twórcom, ale goście nie mają zielonego pojęcia, co się wydarzy i co powie druga osoba w danej scenie. Po prostu totalna improwizacja! To jest z jednej strony siłą Murderville, bo gwarantuje komiczne momenty, z drugiej jego słabością, bo odsłania nieudany casting. Nie każdy dobry aktor potrafi improwizować, co ten serial doskonale udowadnia.
Najlepiej wypadają Kumail Nanjiani i Ken Jeong. Nie jest to zaskoczenie, bo to doświadczeni komicy, którzy potrafią wejść w taką konwencję i po prostu świetnie się bawić. Sami nie wytrzymują ze śmiechu przy absurdach dziejących się w scenach. Niestety, po drugiej stronie mamy zagubioną Sharon Stone, która nie wie, co robić, a także nijaką Annie Murphy, obojętnego Marshawna Lyncha i troszkę dziwnego, ale starającego się Conana O'Briena. To też pokazuje, jaką trudną sztuką jest improwizacja. Will Arnett dwoi się i troi, aby sprowokować ich do zabawnych interakcji, ale reakcje są przeważnie mało kreatywne. To jest wina castingowców, którzy powinni postawić na kogoś, kto potrafi się odnaleźć w konwencji.
Murderville to doskonały i świeży pomysł, który jest przykładem zmarnowanego potencjału. Nietrafiony casting gości i schematyczna konstrukcja dają raczej serial w stylu interesującej ciekawostki, a nie coś, co naprawdę warto obejrzeć.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat